Polityka ma coraz mniejszy wpływ na złotego

Prezes NBP dał się poznać jako przeciwnik podwyżek stóp procentowych, ale teraz, jeśli przekonają go kolejne dane i prognozy mówiące o tym, że wystąpi ryzyko wzrostu inflacji ponad 3,5 proc., nie zawaha się zagłosować za podwyższeniem kosztów kredytu.

- Czy popiera pan fuzję PKO BP i PZU?

- Jako prezesowi NBP nie wypada mi oceniać tego typu procesów w sektorze finansowym. Mogę jedynie powiedzieć, że w przeszłości byłem jednym z jego pomysłodawców.

- Jakie są przyczyny, że jest pan przeciwko Stanisławowi Kluzie (szefowi KNF) w kwestii utworzenia zintegrowanego nadzoru nad rynkiem finansowym?

- Jestem zwolennikiem zintegrowanego nadzoru finansowego, ale proces integracji należy podporządkować interesowi stabilności finansowej w układzie krajowym i transgranicznym. W 2006 roku na posiedzeniu ECOFIN przyjęto rekomendacje dotyczące budowy krajowych rozwiązań w zakresie organizacji sieci bezpieczeństwa finansowego i ustalono harmonogram działań służących poprawie zasad zarządzania kryzysowego w krajach Unii. One wyznaczyły nowe wyzwania dla instytucji nadzorczych. Dlatego nowela zakłada, że w Polsce, wzorem innych krajów UE, powstanie Komitet Stabilności Finansowej, jako podmiot stanowiący platformę współpracy na rzecz stabilności finansowej oraz koordynujący zarządzanie sytuacją kryzysową, na szczeblu którego następowałaby wymiana informacji i uzgadniane byłyby działania poszczególnych instytucji przy rozwiązywaniu kryzysu. Nie mam co do tego wątpliwości, że musimy sprostać tym wyzwaniom. Dodatkowo nałożenie się na tę kwestię kilku innych czynników, w tym zwłaszcza likwidację Generalnego Inspektoratu Nadzoru Bankowego i konieczność odtworzenia struktury nadzorującej system bankowy w ramach KNF, spowodowałoby znaczące skumulowanie ryzyka. Taki splot zdarzeń byłby w tym momencie niewłaściwy z punktu widzenia stabilności systemu finansowego w Polsce i stąd idea wydłużenia integracji nadzoru do pięciu lat.

ALIANS PKO BP I PZU
Premier Jarosław Kaczyński zapowiedział, że planowana jest konsolidacja PKO BP i PZU. Na razie taki wariant jest niemożliwy, ponieważ trwa konflikt między akcjonariuszami PZU: holenderskim Eureko i Skarbem Państwa. Z informacji GP wynika, że rozważanych było kilka wariantów konsolidacji, opierających się na luźnym związku kapitałowym, na pewno jednak nie pełna integracja.


- Na jakim etapie są sprawy związane z fuzją Pekao i Banku BPH?

- Proces decyzyjny jest w toku. To etap uzupełniania wniosku, wyjaśnień i KNB jeszcze nie dostała wniosku. Ta sprawa pokazuje, z jakimi problemami musi się zmierzyć KNB.

- Czy NBP myśli o dalszych krokach mających zwiększyć restrykcyjność przy udzielaniu kredytów walutowych?

- Analizujemy wpływ na rynek tzw. Rekomendacji S. Mamy już pewne wnioski, ale za wcześnie na jasne stanowisko. Jednak do tego problemu NBP się odniesie i planuje dalsze działania.

- Na ostatniej konferencji po posiedzeniu RPP wspomniał pan, że sierpień będzie szczególnie ciekawy pod względem nowych danych o gospodarce. Jakie dane miał pan na myśli?

- W tym miesiącu poznamy informacje, które pozwolą ocenić stan gospodarki w drugim kwartale i zweryfikować dotychczasowe prognozy. Co prawda te dane napłyną już po posiedzeniu RPP, ale ważne będą też informacje dostępne przed spotkaniem rady. Oczekuję, że dane potwierdzą, że poziom ryzyk wpływających na procesy inflacyjne jest zrównoważony i że nadal nie ma przesłanek do cyklu podwyżek stóp procentowych.

- Czy zrealizowanie się scenariusza, który wycenia rynek finansowy, czyli podwyżki głównej stopy NBP z obecnych 4,5 proc. do 5,25 proc. w 2008 roku, nie wpłynęłoby negatywnie na gospodarkę?

- Według badań NBP podwyżka stóp procentowych o 100 pkt bazowych przekłada się na obniżenie dynamiki PKB o 0,4 pkt proc. Ale trzeba pamiętać o opóźnieniu wpływu decyzji na gospodarkę, a także o inwestycjach budujących jej potencjał. Wzrost gospodarczy jest dla mnie bardzo istotną wartością, bo mam świadomość naszej pozycji w Europie. Mamy co odrabiać, bo nasze PKB per capita jest wciąż wyższe jedynie od Bułgarii i Rumunii.

W oczekiwaniu na kolejne podwyżki
W 2007 roku RPP dwukrotnie podwyższała główną stopę, za każdym razem po 25 pkt bazowych. Wynosi ona 4,5 proc. Ekonomiści są przekonani, że kwestią czasu są kolejne podwyżki, być może już w sierpniu. W tym roku główna stopa NBP może dojść do 4,75-5,0 proc., a w przyszłym do 5,25 proc.


- Dostępne wyniki głosowań RPP pokazują, że do tej pory zawsze był pan przeciwny podwyżkom stóp. Jakie dane musiałyby się pojawić, żeby zmienił pan zdanie?

- Wyznaję zasadę, że złożoność procesów gospodarczych w polskiej gospodarce jest zbyt duża, byśmy mogli pozwolić sobie na stosowanie prostej reguły w polityce pieniężnej. Uważam, że trzeba oceniać całość procesów makroekonomicznych, tych wewnętrznych i zewnętrznych, europejskich i globalnych. Jestem gotów poprzeć podwyżkę stóp w sytuacji, kiedy w mojej ocenie stabilność pieniądza będzie zagrożona. Jeśli układ bieżących danych i oczekiwań co do przyszłości wskaże na istotne ryzyko wyjścia inflacji ponad 3,5 proc. w horyzoncie oddziaływania polityki pieniężnej, to nie zawaham się i zagłosuję za podwyżką.

Michał Dybuła
ekonomista BNP Paribas
Na podstawie wyników głosowań widać, że raz podwójny głos prezesa NBP zablokował podwyżkę. Ale gdy sześciu członków poparło w tym roku dwukrotnie podwyżkę, to jego opinia nie miała wpływu na ostateczny wynik. Jeżeli wśród członków RPP o umiarkowanych poglądach panuje przekonanie o konieczności podwyżki, to prezes NBP będzie przegłosowywany.
- Do tej pory głównym argumentem za podwyżkami stóp było pogorszenie się relacji pomiędzy dynamiką wzrostu wydajności i wzrostu płac.

- Mamy pewien problem z oceną tej relacji. Zdaniem analityków NBP jednostkowe koszty pracy obliczane w oparciu o dane GUS niewłaściwie odzwierciedlają rzeczywisty przebieg zjawiska.

- Jak powinna zachować się RPP w sytuacji, gdy dynamika PKB nieco się obniży, ale utrzyma się silny wzrost płac i dodatkowo stopniowo zacznie rosnąć inflacja? Powinna zaakceptować przejściowy wzrost cen, byle nie zdusić gospodarki?

- Dużo wskazuje na to, że mamy obecnie do czynienia ze stabilizacją wzrostu PKB na umiarkowanie wysokim poziomie. Biorąc pod uwagę, że wzrost płac niekoniecznie musi się przekładać na inflację, spore rezerwy finansowe firm powinny sprzyjać restrukturyzacji i podejmowaniu nowych inwestycji, co znacząco przyczyni się do wzrostu potencjału. Także pozytywne zmiany w strukturze podaży rynku pracy - większy udział osób młodych, lepsze wyposażenie kapitałowe i aktywizacja rynku pracy, będą po zakończeniu okresu wdrażania nowych pracowników skutkować jeszcze szybszym rozwojem potencjału gospodarki. Warto w tym miejscu wspomnieć, że w okresie dobrej koniunktury gospodarczej firmy powinny istotnie zwiększać swoje nakłady na cele badawczo-rozwojowe, co w dalszej perspektywie powinno zwiększać dynamikę potencjału gospodarki i sprzyjać jej dalszemu unowocześnieniu w celu utrzymania jej konkurencyjności.

Najważniejsze jest, by inflacja była jak najbliżej celu 2,5 proc., choć nasz cel inflacyjny dopuszcza wahania od 1,5 do 3,5 proc. W tym roku jesteśmy blisko celu, co jest sporym sukcesem. Zwłaszcza że rok temu inflacja była zbliżona do 1 proc., co w świetle przyjętych założeń polityki pieniężnej należy uznać za zdecydowanie niekorzystne dla naszej gospodarki. RPP musi zwracać szczególną uwagę, gdy inflacja spada poniżej 2,5 proc. lub wzrasta powyżej 2,5 proc., tak aby w przewidywalnej perspektywie inflacja mieściła się w dopuszczalnym paśmie wahań.

- Czy obecnie dostrzega pan ryzyko wybicia się wskaźnika cen ponad górną granicę celu, czyli 3,5 proc.?

- W tej chwili ryzyka inflacyjne są zrównoważone i nie wydaje się, by roczny wskaźnik CPI wybił się ponad 3,5 proc. w perspektywie najbliższych dwóch lat. Największą niewiadomą jest zachowanie się elementów podażowych - cen paliw i cen żywności. Co prawda nasza projekcja oparta na modelu ECMOD pokazuje możliwość zbliżania się do 3,5 proc., ale pozostałe wykorzystywane przez nas modele wskazują na odwrotne trendy. Musimy zachowywać tu daleko idącą ostrożność w ocenie, na ile są to tylko prawidłowości modelu, a na ile zapowiedź rzeczywistej tendencji.

- Do tej pory sprzymierzeńcem RPP w walce o stabilność cen był kurs złotego. Czy w obliczu możliwych wyborów parlamentarnych negatywny wpływ polityki na kurs może się zwiększyć?

- Polityka ma coraz mniejszy wpływ na gospodarkę i nie przewiduję, aby ta sytuacja miała przełożenie na procesy gospodarcze i siłę naszej waluty.

- Jaka powinna być według pana definicja reformy finansów publicznych?

- Nie chcę być recenzentem działań rządu, ale chciałbym, żeby ocena procesów gospodarczych, jak i sama gospodarka stały się tematem ponadpartyjnym.

- Jakie są plany zespołu NBP do spraw euro?

- We wrześniu nastąpi pierwsza odsłona działań, a w kolejnych miesiącach szczegółowy harmonogram. Moją intencją jest to, by w tworzeniu raportu brało udział jak najwięcej grup społecznych. Raport powinien powstać do końca 2008 roku, bo rząd zadeklarował spełnienie w 2009 roku kryteriów z Maastricht. Chciałbym, żeby ten raport był katalizatorem rzeczowej dyskusji społecznej na temat kosztów i korzyści z wprowadzenia euro.

Sławomir Skrzypek absolwent Politechniki Śląskiej. Pracował w NIK, był wiceprezydentem Warszawy i wiceprezesem PKO BP, a potem p.o. prezesa PKO BP

Reklama

Rozmawiali: Paweł Czuryło i Kuba Kurasz

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: PKO BP SA | PZU SA | polityka | Rada Polityki Pieniężnej | PKB | inflacja | prezes NBP | ryzyko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »