Prognozy na 2022 r.: Złoty wróci do wzrostów
W 2021 r. złoty wchodził mocno poturbowany interwencjami Narodowego Banku Polskiego. W kolejnych kwartałach nie był w stanie powrócić na wzrostową ścieżkę. Wiosną i jesienią padały rekordy kursu EUR/PLN, ocierając się o barierę 4,75 zł. Co przyniesie rok 2022? Nie można wykluczyć wiosennej fali optymizmu w Eurolandzie, na której skorzysta złoty. Prognozy Cinkciarz.pl zakładają, że w perspektywie kilku miesięcy EUR/PLN spadnie do ok. 4,50.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Średni poziom EUR/PLN w całym mijającym roku to nieco ponad 4,55, a w drugiej połowie grudnia kurs znajduje się ponad 4,60, na poziomie dołków złotego z pierwszej fali pandemii i epicentrum paniki i załamania na światowych rynkach finansowych.
Najważniejszą rynkową tendencją ostatniego roku jest potężny wzrost inflacji, która może łatwo nie dać za wygraną i wymykać się w niektórych gospodarkach spod kontroli. To, jak zdecydowanie poszczególne banki centralne reagowały na te zagrożenia, w dużej mierze decydowało o hierarchii na rynku walutowym. Bezdyskusyjnym liderem był dolar, który zyskał do wszystkich głównych walut bez wyjątku, a do złotego umocnił się aż o 9 proc. To zasługa właśnie wyraźnego zwrotu w nastawieniu Rezerwy Federalnej, która chce szybko porzucić kryzysową politykę. Nagłe pojawienie się na bliskim horyzoncie wyższych stóp procentowych w największej światowej gospodarce tradycyjnie wyssało kapitał z rynków wschodzących i było praprzyczyną tarapatów złotego.
Czynniki krajowe, z późnym startem cyklu podwyżek stóp procentowych w Polsce przy skrajnie ujemnych realnych stopach procentowych jedynie spotęgowały negatywne tendencje. Złoty stracił do wszystkich głównych walut z wyjątkiem jena i korony szwedzkiej. Ta ostatnia prym wiodła jednak w pierwszym roku pandemii, a obecnie jest o 10 proc. droższa niż na koniec 2019 r.
Rynki finansowe zawsze starają się z wyprzedzeniem reagować na zmiany parametrów ekonomicznych, zwłaszcza stóp procentowych. Nieprzerwanie trwa odwieczny wyścig, kto pierwszy postawi na dobrego konia. W tej chwili inwestorzy wciąż jeszcze koncentrują się na rozpoczynającym odchodzeniu od kryzysowej polityki. Taka perspektywa jest dobrze oswojona i z czasem powinny krystalizować się nowe motywy przewodnie notowań.
Wydarzenia ostatnich tygodni, czyli kontynuacja zwrotu w kierunku bardziej restrykcyjnej polityki przez główne banki centralne świata pomimo zagrożeń epidemicznych i szybkie opanowanie rynkowej paniki po odkryciu nowego wariantu COVID-19 także mogą sugerować, że w przyszłym roku rynki finansowe zaczną żyć innymi tematami.
Mianem jednego z największych rozczarowań 2021 roku jest wygaśnięcie impetu wzrostu gospodarczego na Starym Kontynencie. Wystarczy wspomnieć, że w przypadku Niemiec, jeszcze w styczniu oczekiwana była ponad 4-procentowa dynamika PKB. Finalnie gospodarka naszego głównego partnera handlowego najpewniej wzrośnie o zaledwie 2,5 proc. Znaczny w tym udział przerwanych globalnych łańcuchów dostaw i szerzej: tarapatów branży motoryzacyjnej. Wygasanie napięć w sieciach logistycznych może pozwolić strefie euro nadganiać stracony dystans. Byłoby to jednoznacznie pozytywne z punktu widzenia złotego, zaliczanego do grona walut najściślej związanych z koniunkturą w Eurolandzie. Nie można wykluczyć wiosennej fali optymizmu, na której skorzysta złoty, może być to woda na młyn umocnienia naszej waluty.
Można powiedzieć, że podwyżki stóp procentowych na całym świecie to swoiste pokłosie potężnego wsparcia udzielonego przez banki centralne krajowym gospodarkom w czasie pierwszych fali pandemii. W przyszłym roku cykle zacieśniania w wielu krajach będą już zaawansowane, a w niektórych przypadkach zostaną sfinalizowane. Brak potrzeby coraz mocniejszego i mocniejszego przygotowywania się na szybkie podwyżki stóp lub wręcz konieczność wycofania się z obecnej, bardzo agresywnej wyceny przyszłych kroków banków centralnych byłaby prawdopodobnie pozytywna dla rynków wschodzących, a negatywna dla dolara. Stabilizacja, oswojenie się z nowymi warunkami dyktowanymi przez władze monetarne powinno zdecydowanie bardziej sprzyjać bardziej śmiałym wycieczkom kapitału w kierunku świata emerging markets. Tym bardziej że globalny wzrost gospodarczy - zdaniem chociażby OECD czy Międzynarodowego Funduszu Walutowego - pozostawać będzie na więcej niż przyzwoitym poziomie 4,5-5 proc.
Często mówi się, że powodem tarapatów rynków wschodzących, w tym także osłabienia złotego, jest silny dolar. Tendencja ta, która zdominowała poprzednie kwartały, nie powinna być jednak kontynuowana. W prognozach walutowych Cinkciarz.pl zakładamy, że maksima swojej siły dolar ma już za sobą. Rosnące, znacznie szybciej niż przede wszystkim w Eurolandzie, stopy procentowe niewątpliwie będą atutem amerykańskiej waluty. Oznacza to, że nie oczekujemy jej głębokiej przeceny w relacji do euro. Spodziewamy się, że na koniec marca kurs z obecnych pułapów 1,13 podniesie się do 1,15, czyli wzrośnie o niecałe 2 proc.
Jednocześnie pozostajemy umiarkowanie pozytywnie nastawieni do perspektyw złotego w przyszłym roku. Typujemy kontynuację spadków w kierunku 4,50 w pierwszym kwartale przyszłego roku oraz poziom 4,40 na koniec 2022 r. Notowania USD/PLN powinny się z kolei dość szybko cofać pod barierę 4,00, lecz osiągnięcie przez kurs minimów z czerwca tego roku, czyli zejście do 3,65, wydaje się w tej chwili zbyt ambitnym celem.
Złoty w ostatnim roku nie był wolny od niekorzystnego wpływu czynników lokalnych. Wydaje się że kwestia ryzyk geopolitycznych związana z kryzysem emigracyjnym wypadła poza nawias zainteresowania inwestorów. Temat kredytów frankowych, w obliczu braku jednoznacznego orzecznictwa sądów krajowych i unijnych, również ulega swoistemu rozmyciu.
Nie można tego powiedzieć o trwającym konflikcie polskiego rządu z Unią Europejską. Punktem zapalnym jest reforma sądownictwa i praworządność. Trudno oprzeć się wrażeniu, że obie strony skorzystałyby na rozwiązaniu sporu, ale jednocześnie dynamika wydarzeń nie zwiastuje przełomu i przełamania negocjacyjnego impasu. Dopiero na wiosnę, po wyborach na Węgrzech, zaczną rosnąć szanse na porozumienie. Byłoby ono swoistym asem w rękawie złotego, ponieważ na tej płaszczyźnie wśród inwestorów dominuje pesymizm, skądinąd uzasadniony.
Konflikt polskiego rządu z UE to nie tylko wyższe ryzyko polityczne, ale też zablokowane finansowanie dla Krajowego Planu Odbudowy. To z kolei zagraża przesunięciem wydatków infrastrukturalnych i skutkować może pogorszeniem perspektyw wzrostu gospodarczego. Bardzo prawdopodobne jest wyhamowanie tempa wzrostu z zakładanych w prognozach Cinkciarz.pl 5,3 proc. w 2021 r. w okolice 4,5 proc. w roku przyszłym.
W ostatnim półroczu diametralnie (i na niekorzyść złotego) zmieniła się sytuacja w bilansie płatniczym. Potężna, bo wynosząca niemal 3 proc. PKB, nadwyżka błyskawicznie wyparowała. Skumulowane 12-miesięczne saldo rachunku obrotów bieżących z zagranicą po raz pierwszy od 2019 r. wykazało deficyt.
To efekt głównie przetasowań w bilansie handlowym: potężnego odbicia konsumpcji po pandemii (odbudowa importu) i problemów europejskiego przemysłu, w tym sektora motoryzacyjnego (słabszy eksport). Niekorzystne i przykuwające uwagę jest tempo pogorszenia sytuacji w bilansie płatniczym, ale sama skala deficytu nie jest na tyle poważna, by mogła być postrzegana jako wielka skaza na wizerunku złotego. Co więcej, przyszły rok powinien przynieść poprawę sytuacji wraz z udrożnieniem globalnych łańcuchów dostaw.
Inflacja w Polsce nie daje za wygraną i w przyszłym roku również nie odpuści. W listopadzie ceny były aż o 7,8 proc. wyższe niż przed rokiem. W poszukiwaniu równie wysokich dynamik inflacji musimy się cofnąć aż do początków XXI wieku.
Zbyt wiele w tej kwestii nie zmieni Tarcza Antyinflacyjna. W największym skrócie można powiedzieć, że przesunie ona szczyt dynamiki cen. Oznacza to, że najwyższe poziomy inflacji nie zostaną odnotowane w pierwszym kwartale 2022 r., jak wcześniej zakładano. Czasowe obniżenie podatku VAT na energię elektryczną i gaz wypchnie jedynie wpływ wzrostów cen tych kategorii na kolejne miesiące. Jeśli tarcza antyinflacyjna nie zostanie przedłużona, to może okazać się też, że 24-procentowe podwyżki stawek energii elektrycznej i podniesienie cen gazu o ponad połowę przełożą się na szczyty inflacji w drugim kwartale. Wszystko wskazuje na odczyt powyżej 9 proc., co oznacza, że nie można wykluczyć osiągnięcia nawet dwucyfrowej dynamiki cen.
Można zatem powiedzieć, że podwyżki rachunków za energię zostaną opóźnione. Ekstremalnie wysoki szczyt inflacji został zamieniony na jej wolniejsze hamowanie. Innymi słowy: trajektoria dynamiki CPI będzie mieć zdecydowanie bardziej płaski przebieg. Średnioroczna inflacja wynosić będzie powyżej 7 proc. Wysokie dynamiki cen powinny obowiązywać także początku 2023 r. ze względu na zniwelowanie efektu wysokiej bazy statystycznej. Dopiero później inflacja zacznie hamować w kierunku celu górnego pasma odchyleń od celu NBP, czyli pułapu 3,5 proc.
Nie można też nie wspomnieć, że tarcza i dopłaty o wartości szacowanej na 10 mld zł zwiększą rozporządzalny dochód gospodarstw domowych i osłabiają cios, jakim rosnące w obecnym tempie ceny są dla nastrojów konsumenckich. W tym sensie przedstawione narzędzia będą stanowić kolejny impuls fiskalny wspierający popyt. W rezultacie w dłuższym horyzoncie będą oddziaływać w kierunku podwyższenia inflacji. Paradoksalnie niższe ceny energii mogą z czasem skutkować wyższymi w kluczowych dla polityki pieniężnej kategoriach bazowych. A ich dynamika nie tylko utrzymywać się będzie na wysokim pułapie, ale wręcz powinna rosnąć powyżej 5,0 proc. r/r.
Wysoka inflacja to poważne zmartwienie wielu polskich rodzin, ale też czynnik, który nie może ujść uwadze władz monetarnych. Gospodarstwa domowe mogą oczekiwać nasilania się presji inflacyjnej. W otoczeniu silnej koniunktury i dobrej kondycji rynku pracy będą dążyć do uzyskiwania wyższych wynagrodzeń. Jeśli w ten sposób dochód rozporządzalny nie zostanie uszczuplony, może to prowadzić do dalszego podbijania cen. W ekonomii takie niebezpieczne zjawisko wymykania się inflacji spod kontroli określane jest mianem spirali płacowo-inflacyjnej i efektem drugiej rundy.
By do tego nie dopuścić, Narodowy Bank Polski rozpoczął podwyżki stóp procentowych. W czwartym kwartale zostały one podniesione z 0,1 do 1,75 proc. Na konferencji wieńczącej grudniowe posiedzenie RPP prezes NBP Adam Glapiński zadeklarował, że jeśli utrzymywać będzie się bieżąca, dobra sytuacja gospodarcza i nie zmaterializują się nowe zagrożenia epidemiczne, to optymalnym scenariuszem byłoby kontynuowanie podwyżek stóp procentowych. Wskazano, że koszt pieniądza został już wyraźnie i zdecydowanie podniesiony, ale podkreślano także, że istnieje przestrzeń do dalszego zacieśniania.
Takie nastawienie wpisuje się w nasze oczekiwania. Zakładamy, że docelowo stopy procentowe zostaną podniesione do 3,0 proc. Oznacza to, że ledwo przekroczony został półmetek i widzimy pole do stopniowej, mniej gwałtownej kontynuacji zacieśniania w pierwszej części przyszłego roku. To koronny argument za umocnieniem złotego i sprowadzeniem kursu EUR/PLN w perspektywie kilku miesięcy w okolice 4,50. Ze względu na wysoki przebieg ścieżki inflacji w kolejnych kwartałach wyższe stopy procentowe powinny zostać utrzymane jeszcze długo.
Bartosz Sawicki