Przemysław Litwiniuk, RPP: Podwyżki stóp powinny być stopniowe. Potrzebna aprecjacja złotego i zacieśnienie fiskalne
Trudno określić docelowy poziom stóp procentowych w Polsce, a ewentualne dalsze ich podnoszenie powinno być stopniowe, po 50 pb jak do tej pory - powiedział PAP Biznes członek RPP Przemysław Litwiniuk, w pierwszej publicznej wypowiedzi od powołania na stanowisko. Według ekonomisty umocnienie złotego i ciaśniejsza polityka fiskalna w ramach policy-mix pomogłyby w walce z inflacją.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
- Trzeba również pamiętać, że transmisja polityki monetarnej wymaga czasu, zatem gwałtowne przyjęcie sugerowanego docelowego poziomu stopy referencyjnej mogłoby przynieść szereg negatywnych konsekwencji. (...) W mojej ocenie akceptacja samej idei oraz tempo dochodzenia do nieobserwowanej od lat wysokości stóp procentowych zależy w dużej mierze od siły oddziaływania czynników otoczenia międzynarodowego oraz od polityki fiskalnej polskiego rządu, która wciąż zdradza niebezpieczne tendencje luzowania. Każdy z tych elementów może przesądzić bądź o bardziej intensywnym zaostrzeniu polityki NBP, bądź przeciwnie - o jej utrzymaniu lub stopniowym łagodzeniu - powiedział Litwiniuk.
- Nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że RPP w składzie z 8 lutego br. była zdeterminowana do zdecydowanego reagowania na presję inflacyjną, przede wszystkim na te zjawiska, które są związane z wewnętrzną presją inflacyjną oraz z kursem złotego (...). Dała temu wyraz w kolejnej podwyżce podstawowej stopy procentowej o 50 pb, jak również poprzez podwyższenie stopy rezerwy obowiązkowej. Komunikat prezesa NBP zapowiada też jego dążenie do kontynuowania kursu zaostrzającego politykę monetarną na kolejnych posiedzeniach, nie sądzę jednak, aby bank centralny rozważał na tym etapie skokowe wzrosty stóp procentowych, np. od razu w okolice 4 proc. Prezes NBP mówi o potrzebie dalszych stopniowych podwyżek po 50 pb. W mojej ocenie takie tempo podwyżek, czy mówiąc bardziej ogólnie - kroczące działania, byłyby bardziej wskazane, aniżeli nagłe zmiany w polityce pieniężnej - dodał.
Litwiniuk został w styczniu powołany do RPP przez Senat, razem z Ludwikiem Koteckim. Obaj wzięli udział po raz pierwszy w posiedzeniu RPP w lutym.
Nowy członek RPP zaznacza, że decyzje Rady powinny być podejmowane z uwzględnieniem bieżących okoliczności i prognoz aktualnych w dniu posiedzenia.
Dodaje, że dynamika zmian, jakie zachodzą w gospodarce naszego regionu nie pozwala na przyjęcie uniwersalnego "modus operandi" w zakresie polityki pieniężnej.
Członek RPP zwraca uwagę na stabilność systemu finansowego w związku z podwyżkami stóp.
- Należy przede wszystkim obserwować reakcje rynków oraz analizować bieżące oczekiwania inflacyjne konsumentów i producentów. Jeżeli zdolność adaptacyjna niektórych interesariuszy tej polityki uległaby znacznemu osłabieniu, zagrażając na przykład stabilności rynku mieszkaniowego czy kredytów hipotecznych, należałoby liczyć się ze scenariuszem pauzowania kursu wzrostowego (stóp procentowych - PAP) - powiedział.
- W perspektywy dalszego zacieśniania polityki monetarnej należy liczyć się z ryzykiem pogorszenia jakości portfeli kredytowych i problemami z obsługą zobowiązań przez kredytobiorców. Zarówno bank centralny, jak i nadzór bankowy, powinny mieć te okoliczności na uwadze, przyglądając się jednocześnie zakupom gotówkowym na rynku nieruchomości - dodał.
Litwiniuk stwierdził, że podpisuje się pod zdaniem, które zostało dodane do komunikatu RPP w lutym, iż aprecjacja złotego byłaby spójna z kierunkiem prowadzonej polityki pieniężnej.
- Złoty może i powinien się umacniać, ponieważ ma do tego przestrzeń, biorąc pod uwagę graniczne punkty opłacalności wymiany handlowej. W czasach postpandemicznych, w tym i w przededniu tych czasów, wzmocnienie polskiej waluty mogłoby zostać odczytane przez otoczenie międzynarodowe jako przejaw dobrej kondycji polskiej gospodarki, co rzutowałoby na dalsze umacnianie złotego. W 2021 r. polski złoty był postrzegany jako bardzo słaby - w relacji do euro najsłabszy od ponad 10 lat. W tym kontekście trzeba mieć również na uwadze szczegółowe uwarunkowania wymiany handlowej, w której uczestniczą polscy eksporterzy i importerzy. Tutaj, nie rozstrzygając, która waluta stanowi punkt referencyjny, celem i wartością jest utrzymanie złotego w stabilnym i przewidywalnym kanale kursowym - uważa Litwiniuk.
Z ostatnich danych NBP wynika, że kurs euro, przy którym import staje się nieopłacalny w IV kw. wynosił 4,82, a dolara 4,24. Barierą nieopłacalności eksportu był z kolei kurs euro na poziomie 4,11, a dolara 3,57.
We wtorek na zamknięciu sesji kurs EUR/PLN wyniósł ok. 4,55, a USD/PLN 4,01.
Litwiniuk nie widzi obecnie potrzeby interwencji kursowych, w tym ewentualnego zaprzestania przez NBP wymiany środków UE w dyspozycji budżetu państwa.
- Posiadanie własnej waluty może być w czasach niepewności gospodarczej na świecie dużym atutem państwa i jego polityki monetarnej. Jednakże warto pamiętać, że kurs złotego kształtuje się rynkowo, a bezpośrednia interwencja NBP powinna mieć charakter ekstremalnego i w istocie kosztownego wyjątku, dopuszczalnego wyłącznie w ramach szybkiej i krótkookresowej reakcji na ekstraordynaryjne wahania na rynku walutowym. Nie jestem zwolennikiem, przynajmniej na obecnym etapie, odstępowania od tego standardu w postawie banku centralnego względem problematyki kursu złotego, w tym również gdy chodzi o ewentualne zaprzestanie wymiany przez NBP środków UE pozostających w dyspozycji budżetu państwa, ale decyzje w tym przedmiocie należą do zarządu NBP - powiedział.
Prezes NBP Adam Glapiński poinformował na początku lutego, że w ramach działań nakierowanych na umocnienie złotego NBP rozważał zaprzestanie wymiany środków UE dla rządu. Gdyby resort finansów był zmuszony wymieniać walutę na rynku, działałoby to w kierunku umocnienia PLN.
Według Litwiniuka ciaśniejsza polityka fiskalna w ramach policy-mix ułatwiłaby walkę z inflacją.
- W czasach niepewności gospodarczej policy-mix powinna być standardem. Nie oczekuję, że rząd i bank centralny będą uzgadniać swoje działania, ale powinny co najmniej brać je wzajemnie pod uwagę. W czasie szczytu pandemii NBP stosował ekspansywną politykę pieniężną oraz podejmował operacje otwartego rynku, aby pomóc ograniczyć straty i ryzyka w obszarach, za które odpowiada rząd. Aktualnie należałoby oczekiwać, że zadanie ograniczenia presji inflacyjnej zostanie potraktowane jako wspólne dla polityki monetarnej i polityki fiskalnej. Jednakże, wyraźnych sygnałów w polityce rządu, które potwierdzałyby ten kierunek, na obecnym etapie nie dostrzegam - powiedział.
- (...) Osobiście bardzo liczę, że bank centralny będzie wraz z rządem prowadził odpowiedzialną i długookresową 'fiscal-monetary policy mix', która uchroni nas przed skutkami różnokierunkowych działań tych władz i koniecznością podejmowania radykalnych rozwiązań w polityce pieniężnej - powiedział.
Według Litwiniuka partnerstwu i współpracy rządu i banku centralnego, na zasadzie niezależności stron, nie służy też stan wyczekiwania na polityczne rozstrzygnięcie personalne odnośnie do obsady funkcji prezesa NBP.
- Uważam, że dobro państwa wymaga pilnego zakończenia stanu niepewności w tym przedmiocie. Zbyt dużo niewiadomych towarzyszy obecnie polskiej polityce gospodarczej - powiedział.
Prezydent Andrzej Duda złożył do marszałek Sejmu wniosek o powołanie Adama Glapińskiego na drugą kadencję w roli prezesa NBP. Prezesa NBP powołuje Sejm na wniosek prezydenta. Obecna kadencja Glapińskiego upływa 21 czerwca.
Litwiniuk przyznaje, że ważnym elementem tzw. tarcz antyinflacyjnych jest ich funkcja osłonowa. Zaznacza jednocześnie, że wprowadzone w Polsce rozwiązania, poza dodatkiem osłonowym, mają charakter bardziej powszechny niż celowany, co w stwarza ryzyko zwiększenia presji inflacyjnej, zarówno bieżącej, jak i przyszłej - po wygaszeniu wsparcia.
- Siłą rzeczy, po przywróceniu standardowych stawek danin, w związku ze specyficznym punktem odniesienia, nastąpić może tzw. 'efekt jo-jo' - ceny urosną bardziej niż bez przedmiotowych działań rządu o charakterze przejściowym. Ryzyko to może skłonić rząd do utrzymywania wynikających z tarcz obniżek aż do wyborów w 2023 roku, co byłoby bardzo kosztowne dla budżetu państwa - dodał.
Litiwniuk zaznacza, że nie należy wykluczać korzystnej zmiany otoczenia gospodarczego kształtującego ceny paliw, energii i surowców, co poszerzyłoby paletę rozwiązań możliwych do wdrożenia zarówno w polityce budżetowej jak i pieniężnej.
Dodał, że scenariusz negatywny, szczególnie w kontekście niepewności wynikającej z konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, również musi być brany pod uwagę.
Litwiniuk wyraził nadzieję, że inflacja w Polsce zbliży się do 2,5 proc. w 2023 r. Jego zdaniem obecnie nie widać powodów do zmiany celu inflacyjnego, przy czym CPI na poziomie 2,5 proc. to wskaźnik optymalny dla gospodarek naszej części świata.
- Dążenie do osiągnięcia i utrzymania średniookresowego celu inflacyjnego na poziomie 2,5 proc. z symetrycznym przedziałem odchyleń o szerokości plus/minus 1 pkt. proc. jest obowiązkiem organów NBP, który wprost wynika z uchwały Rady Polityki Pieniężnej z 8 września 2021 r. w sprawie ustalenia założeń polityki pieniężnej na 2022 rok. (...) Rzecz jasna, powrót do poziomu mieszczącego się w górnych rejestrach pasma odchyleń nastąpi wcześniej niż osiągnięcie dokładnego celu inflacyjnego, co nie zmienia faktu, że 2,5 proc. to wskaźnik optymalny dla ambitnych gospodarek naszej części świata. Mam nadzieję, że zbliżymy się do niego w 2023 r. - powiedział.
- Oczywiście, teoretycznie rzecz ujmując, nie można wykluczyć możliwości zrewidowania uchwały programowej RPP, co już w historii miewało miejsce, ale musiałyby wystąpić solidne podstawy do podjęcia takiego kroku. Obecnie takich nie dostrzegam. Występujące w naszej części świata doświadczenia z presją inflacyjną mogą mieć charakter krótkookresowy, stąd proponowanie rewolucyjnego podejścia do polityki pieniężnej na tym etapie byłoby nierozsądne. Uważam, że przy korzystnej zmianie uwarunkowań otoczenia międzynarodowego oraz przy rozsądnej i przewidywalnej polityce budżetowej, powrót inflacji do celu może nastąpić stabilną ścieżką kształtowania cen. Dopóki skorzystanie z takiej szansy nie zostanie wykluczone, nie będę optować za zmianą założeń polityki monetarnej - dodał.
Według Litwiniuka na obecnym etapie stan i kierunki polityki pieniężnej nie stwarzają poważnych ryzyk na rynku pracy, a działania NBP i rządu powstrzymają spiralę płac.
- Utrzymanie satysfakcjonującej kondycji rynku pracy wydaje się nie być zagrożone. Dane obrazują też potencjał do uzupełniania zapotrzebowania na pracowników z zasobów zagranicznych. Warto również dodać, że przywoływane często w debacie publicznej założenie zależności stopy bezrobocia od stopy inflacji, obrazowane tzw. krzywą Philipsa czy koncepcją NAIRU, spotyka się z uzasadnioną krytyką w badaniach empirycznych, które nie potwierdzają takiego sprzężenia w średnim lub długim okresie - powiedział członek RPP.
- Rada obserwuje stan i perspektywy oraz bierze pod uwagę dobro aktorów rynku pracy. Aktualna stopa bezrobocia tylko nieznacznie przewyższa tę, którą odnotowywano w okresie przed pandemią (...). Obserwujemy natomiast znaczącą dynamikę wynagrodzeń nominalnych - przeciętne wynagrodzenie (wyrównane sezonowo) w sektorze przedsiębiorstw w IV kw. 2021 r. przekroczyło próg 6 tys. zł. Gdy chodzi o kształtowanie się mechanizmu spirali płacowo-cenowej, liczę, że zdecydowane kroki NBP, połączone z działaniami rządu, powstrzymają ten przejaw 'błędnego koła' zjawisk inflacyjnych - dodał.
Zobacz również: