Rada krytykuje luz fiskalny
RPP dziesiąty raz od lutego 2001 r. obniżyła główne stopy NBP, tym razem o 0,5 pkt proc., zaś przez rok - już o 10 pkt proc. Centralna ze stóp - tzw. referencyjna, spadła do 8,5 procent.
RPP w obliczu sukcesów w odbudowie zaufania do narodowej waluty i kolejnych rekordów w walce ze wzrostem drożyzny, oceniła że podstawowym obecnie zadaniem jest ugruntowanie niskich oczekiwań inflacyjnych. Skorygowała więc cel inflacyjny na 2003 r., do poziomu 3 proc., w granicach +/- 1 pkt. proc., czyli do poziomu spójnego z założeniami projektu budżetu. Kolejny cel średniookresowy - gdy zrealizowany będzie ten z 1998, tj. inflacji w 2004 r. poniżej 4 proc. i gdy starać się będziemy o euro w Polsce - Rada ustali w II połowie br.
Dziennikarze pytali - dlaczego tak znikome cięcie stóp? Leszek Balcerowicz dowodził, że stopy realnie też spadają szybko - referencyjna od lutego ub.r. spadła z 11,6 proc. do 6,5 proc., zaś nominalna wielkość cięcia w czerwcu br. - o 0,5 pkt. proc. - była relatywnie duża, o 5,5 procenta, czyli o więcej niż obniżka o 1 pkt. proc., gdy stopy wynosiły 19 proc. Wśród czynników, które skłaniają do ostrożności wymienił m.in. luzowanie polityki fiskalnej, przez co decyzje monetarne nie mogą być radykalne. Szef NBP i Rady przypomniał, że emisje papierów skarbowych w br. wzrosły o 2/3, przyciągając kapitał spekulacyjny i chwiejąc kursem złotego. Co do 2003 r., to rząd zapowiedział wyższy deficyt finansów publicznych, co nie można uzasadnić już czynnikami cyklicznymi - mówił Balcerowicz.
Komentuje dla PG Dr Maciej Grabowski, wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową
Oczywiste, że w polityce pieniężnej należy brać pod uwagę pozostałe też agregaty gospodarcze, czyli - politykę fiskalną, a zwłaszcza budżet państwa. Ideałem byłaby koordynacja obu polityk, czego niestety nie ma w Polsce. Są natomiast niedobre zaszłości, jak niski stopień zaufania do uchwalanych przez Sejm budżetów. O tym, że obawy bywają uzasadnione, przekonuje 2001 rok, gdy konieczna była dwukrotna nowelizacja. Drugi trudny moment to ogół finansów publicznych, nie ma bowiem pewności nie tylko co do kasy centralnej, lecz też reszty sektora. Trzeci element, to brak czytelnych sygnałów co do budżetu w 2003 roku. Nie jest jasne - jaki deficyt rząd założy. Czy jak się obawiano - ponad 46 mld zł, czy jak zapewnił M. Belka - poniżej 40 mld zł? Gdy trudno o zaufanie, rosną więc kłopoty, bo zmniejsza się pole manewru monetarnego.