Słaby dolar - silne euro

Czy dolar jest tak słaby, czy euro jest aż tak silne? - to pytanie zadawane jest codziennie przez analityków na całym świecie, roztrząsane w wielu bardzo ważnych gabinetach. Od odpowiedzi na nie zależą niezwykle istotne decyzje inwestycyjne, powstawanie nowych lub wręcz utrata starych fortun, głos zabierają największe autorytety.

Czy dolar jest tak słaby, czy euro jest aż tak silne? - to pytanie zadawane jest codziennie przez analityków na całym świecie, roztrząsane w wielu bardzo ważnych gabinetach. Od odpowiedzi na nie zależą niezwykle istotne decyzje inwestycyjne, powstawanie nowych lub wręcz utrata starych fortun, głos zabierają największe autorytety.

Niedawno George Sorosz, multimiliarder, "morderca" brytyjskiego funta i paru jeszcze walut na Dalekim Wschodzie, zapowiedział kres silnego dolara, i stwierdził, że jego, dysponujące wieloma miliardami fundusze inwestycyjne, będą wyprzedawały walutę amerykańską. To oczywiście spowodowało dalszy jej spadek, umocnienie waluty europejskiej, ale zdaje się również stanowić najlepszy dowód, że kres deprecjacji dolara i aprecjacji euro jest już bardzo bliski.

Euro jest silne nie siłą gospodarek krajów Unii Europejskiej ale słabością waluty amerykańskiej. Słabością wynikającą z dwóch powodów: amerykańskiej recesji, która rozpoczęła się w 2000 roku i niezwykle agresywnej polityki monetarnej rozpoczętej przez Alana Greenspana na samym początku stycznia 2001 roku, dzień po intronizacji Georga W. Busha. Już sam ten fakt powinien obalić, jeszcze gdzie niegdzie funkcjonujący, mit o niewiarygodnie długiej prosperity prezydentury Clintona. To nie była żadna prosperity, tylko konsumowanie i trwonienie osiągnięć poprzedników, zbieranie plonów z koniunktury światowej. Jak by nie patrzeć, doprowadziło to do zapaści gospodarki amerykańskiej.

Reklama

Sposobem na trwałe wyjście z zapaści, wymyślonym przez szefa Fed-u i ekipę obecnego prezydenta, jest konsekwentne osłabianie dolara, poprzez politykę stóp procentowych, noszące już znamiona odejścia od polityki silnego dolara (dołączono do tego politykę fiskalną). Niebawem, zapewne, zaowocuje to istotną poprawą koniunktury w Stanach Zjednoczonych, poprawą bilansu handlowego i... wzmocnieniem dolara. O ile Amerykanie do tego dopuszczą. Trzeba też pamiętać, że po czterech latach od wprowadzenia euro, wróciło ono zaledwie w okolice startu (pod względem relacji do dolara) - nie więc takiego się nie stało. Zostało zatoczone wielkie koło, być może jesteśmy bliscy startu do drugiego obrotu.

A co my? Tak jak jesteśmy, czy też możemy stać się, nieco przypadkowymi beneficjantami rozwoju sytuacji w Iraku (przy całym szacunku: nie wierzę w aż taką dalekowzroczność naszego prezydenta i premiera, że oni to przewidzieli) możemy również znacząco skorzystać, a przede wszystkim nasza koniunktura gospodarcza, na relacjach euro - dolar. Ale o tym następnym razem.

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »