Spadek rentowności banków to nie efekt pandemii
Obniżona rentowność banków nie ma źródła w kryzysie wynikającym z pandemii, czyli szoku popytowym i podażowym, jaki dotknął powszechnie przedsiębiorstwa branży niefinansowej - powiedział PAP dr Artur Bartoszewicz, ekonomista ze Szkoły Głównej Handlowej.
Zdaniem ekonomisty przyczyną sytuacji, w której się znalazły banki, są warunki stworzone z jednej strony przez RPP i NBP, ale z drugiej wynikające również z decyzji samych banków: niskie stopy procentowe, decyzje o wstrzymaniu akcji kredytowej wobec szeregów sektorów, zaostrzenie warunków udzielania kredytów czy decyzja o lokowaniu środków w bezpieczne obszary, jakim jest w przekonaniu banku finansowanie długu publicznego.
- Nie można również pominąć faktu, że przez ostatnie lata banki stosowały bardzo agresywną politykę wobec swoich klientów, często drenując ich, tym samym nie przygotowali sobie partnerów na trudne czasy - powiedział Bartoszewicz.
Według naukowca wprowadzanie na rynek toksycznych instrumentów, w tym kredytów odnoszących się do walut obcych, w obecnej sytuacji wymusza tworzenie rezerw i ograniczanie aktywności.
- Polityka szybkiego zysku w oparciu o dewastacje sytuacji uczestników rynku przynosi wyniki, które w dłużej perspektywie zdewastują sytuację banków, a trafiło akurat na okres kryzysu, co dodatkowo pogarsza ich sytuację - dodał.
Wedle Bartoszewicza pomoc udzielana sektorowi finansowanemu na poziomie UE w trakcie kryzysu lat 2008-2009 została zamieniona na wzrost dywidend i nagród dla zarządów, teraz też tym samym by się objawiła, pomoc bankom będzie stratą pieniądza publicznego.
- Banki zawsze będą krwioobiegiem gospodarki, lecz w polskich warunkach, ten krwioobieg choruje, gdyż nie był prawidłowo nadzorowany - ocenił ekonomista.
W ocenie naukowca słabość nadzoru finansowego wynikająca z faktu patologicznych powiązań między nadzorującym i podmiotami nadzorowanymi - przechodzenie osób z kierownictwa nadzoru do zarządów banków - doprowadziła do szeregu nieprawidłowości systemowych.
- Środki publiczne przekazane z Tarczy Finansowej istotnie osłabiły rangę sektora bankowego w procesie finansowania gospodarki, jednak zaistniało to również w wyniku decyzji samych banków o wycofaniu się z finansowania gospodarki - powiedział Bartoszewicz.
- Dziś to banki są największym beneficjentem Tarczy finansowej, wzrost aktywów w sektorze finansowym - z uwagi na lokowanie środków przez przedsiębiorców otrzymanych z Traczy - jest nieporównywalny z żadnym okresem w ostatnich kilkudziesięciu latach - dodał.
Zdaniem ekonomisty to "tani pieniądz", którego banki nie potrafią zagospodarować z korzyścią dla siebie i nastał czas pełnej asekuracji banków, nieprzygotowanych na okres kryzysu.
- Banki jak przysłowiowe tłuste koty siedziały na piecu przez ostatnie lata, a dziś muszą się zmierzyć z kryzysem oddziałującym na ich klientów - ocenił naukowiec.
- Problem w tym, że banki nie były i nie są w Polsce zainteresowane podejmowaniem jakiegokolwiek ryzyka swojej działalności, zawsze przerzucały to ryzyko na klienta, dziś tym samym odmawiają mierzenie się z ryzykiem kryzysu - dodał.
Według ekonomisty przedsiębiorcy mają ogromny problem z uzyskaniem finansowania z sektora bankowego, dostępne jest finansowanie operacyjne o wysokim koszcie.
Zdaniem Bartoszewicza banki nie są zainteresowane finansowaniem inwestycji, szczególnie w sektorze najmu nieruchomości i zamroziły akcję kredytową.
- Banki specjalizują się dziś we +wciskaniu+ pożyczek konsumentom, wchodząc w rolę przedsiębiorstw z sektora chwilówek - stwierdził.
- Oferują też mniejsze pożyczki na bieżące zakupy pojazdów i leasingi, lecz koszt ich jest nieatrakcyjny w relacji do oficjalnych stóp procentowych - dodał.
Wedle ekonomisty polski biznes mimo polonizacji sektora bankowego nie ma dziś ułatwienia w dostępie do finansowania.
- Banki nadal są jak święte krowy, które same sobie tworzą prawo i wymuszają na innych podporządkowanie się pod własne potrzeby i cele - podsumował.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze