"To jest sygnał dla biznesu". Jakie będą skutki buntu Prigożyna?
Reakcja inwestorów po puczu Prigożyna w Rosji nie wskazuje na zachwianie się rynków. Choć kurs rosyjskiego rubla spadł w stosunku do amerykańskiego dolara do poziomu nienotowanego od końca marca 2022 roku, sytuacja powoli normuje się. Eksperci wskazują jednak, że sobotnie wydarzenia zwiększyły niepewność rynkową, co może wpłynąć zarówno na wycofywanie się firm z Rosji, jak i zachwianie dostaw na rynku ropy.
W sobotę najemnicy należącej do Prigożyna Grupy Wagnera zajęli sztab rosyjskiej armii w Rostowie nad Donem, a następnie zaczęli posuwać się w kierunku Moskwy. Wieczorem w sobotę Prigożyn ogłosił odwrót i wycofanie najemników do obozów polowych, by "uniknąć rozlewu krwi". Miało to być rezultatem negocjacji białoruskiego autorytarnego lidera Alaksandra Łukaszenki z Prigożynem, prowadzonych w porozumieniu z Putinem.
Obecnie analitycy i inwestorzy badają efekty sobotniej próby puczu w Rosji na rynkach światowych. Ze względu na zamknięte przez weekend giełdy wpływ wydarzeń na funkcjonowanie rynków był ograniczony.
Pierwszy efekt można było dostrzec na rynku walutowym - rosyjski rubel osłabił się w parze z dolarem najsilniej od marca 2022 roku. Za jednego dolara należy dziś zapłacić około 84,7 rubla - sytuacja powoli wraca do poziomów tuż sprzed puczu.
- Ostatnie wydarzenia w Rosji nie są elementem powodującym niepewność lub zmienność na rynkach. Widać, że reakcje rynku są jak dotąd wytłumione - powiedział Adrian Zuercher, dyrektor ds. inwestycji w UBS Global Wealth Management.
- To, co widzieliśmy to przede wszystkim skok kursu - rubel się mocno osłabił. Natomiast dzisiaj widzimy, że wszystko się normalizuje, rubel już praktycznie wrócił do poziomu sprzed piątku w południe. Na tym etapie nie widać żadnych reakcji. Nie zmienia to faktu, że to jest sygnał dla biznesu ogółem, że sytuacja jest mocno niestabilna - mówi Interii Iwona Wiśniewska z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Przemysław Kwiecień, główny analityk XTB zwrócił uwagę, że kontrofensywa ukraińska była długo oczekiwana, "a brak nowych rozstrzygnięć ograniczał zainteresowanie, szczególnie rynków, które lubują się jedynie w gorących tematach". Pucz Prigożyna spowodował ruch na rynkach, który jednak nie będzie miał znaczenia długofalowego.
"To co dziś jest ważne dla inwestorów to wiadomość, że żadnego przewrotu nie ma i nie będzie. Oczywiście nie brak opinii, że cała sytuacja osłabia prezydenta Rosji, jednak formalnie Prigożyn został "zesłany" na Białoruś w ramach porozumienia wspaniałomyślnie zaproponowanego przez Łukaszenkę. Z drugiej strony nie brakuje konkluzji, że całe zamieszanie zostało wręcz sfingowane przez Kreml i stoi za nim chęć dokonania czystek w MON, a być może także nowe plany wobec działań na Ukrainie (np. nowe natarcie na Kijów z Białorusi). Fakty na poniedziałek rano są jednak takie, że z tej chmury nie pada deszcz, a reakcja rynków jest w zasadzie ważna" - napisał analityk.
Odnosząc się do sytuacji na rynku ropy ekspertka OSW wyjaśniła, że biorąc pod uwagę to, co się wydarzyło w Rosji, "dziś powinniśmy mieć skok cen ropy naftowej".
- Jesteśmy w takiej sytuacji na rynku ropy, że to przede wszystkim sytuacja ogólnogospodarcza w Chinach, Europie, Stanach - to jest decydent, który ma kluczowy wpływ na cenę ropy. Dzisiejszy niewielki spadek cen ropy to jest cały czas trend, który obserwujemy od końca zeszłego roku. Przypomnę, że mamy za sobą dwie akcje OPEC+, w ramach których mówiono o obniżkach wydobycia, a zamiast wzrostu cen mieliśmy dalszy spadek, ewentualnie ograniczenie wielkości tych spadków - mówiła.
Analitycy z RBC Capital Markets powiedzieli, że jedną z obaw jest możliwość wprowadzenia stanu wojennego w Rosji i jego wpływ na siłę roboczą w portach i zakładach wydobywczych ropy. "Wydaje się, że bezpośrednie wyzwanie dla reżimu Putina ustąpiło. Jednak ryzyko dalszych niepokojów społecznych w Rosji musi być teraz uwzględnione w naszej analizie perspektyw dla ropy naftowej na drugą połowę roku"- napisali analitycy RBC Capital Markets w raporcie z 25 czerwca.
- Próba zamachu stanu przynosi jedynie niepewność, która może przełożyć się na wyższe ceny - powiedział cytowany przez CNN Matt Smith, główny analityk ds. ropy w Ameryce w firmie analitycznej Kpler. - Taki wstrząs i niepewność, jakie widzieliśmy w ostatnich dniach, mogą przynieść wsparcie wzrostowi cen, biorąc pod uwagę potencjalne zakłócenia w dostawach - i strach przed nimi - czego nie brano pod uwagę przed weekendem - dodał.
Inwestorzy analizują również perspektywy dla stóp proc. na świecie. Prezes Banku Rezerwy Federalnej w San Francisco Mary Daly powiedziała, że jeszcze dwie podwyżki stóp procentowych w tym roku to rozsądna prognoza. - Wydaje się, że obecnie istnieje rosnące ryzyko wycofania się inwestorów z handlu ropą, wywołane podwyżkami stóp procentowych w UE i rozczarowującymi danymi gospodarczymi z Chin - powiedział Dennis Kissler, starszy wiceprezes ds. handlu w BOK Financial.
Analitycy mBanku są zdania, że w świetle wydarzeń z soboty przeważa prawdopodobieństwo kontynuacji wojny i ponownego zwrócenia na nią uwagi.
"To naszym zdaniem oznacza na razie po prostu większą zmienność. Pamiętajmy, że wojna bezpośrednio nie wpływa już na inflację - rynki surowców ustabilizowały się. Znów ten element pro-inflacyjny może się pojawić" - napisano.
Iwona Wiśniewska przyznaje, że wnioski, które biznes będzie wyciągał z puczu Prigożina będą znacznie szersze niż wahania kursów.
- Wiele firm próbowało zarobić na tej wojnie, produkować i sprzedawać w Rosji ze względu na brak konkurencji, natomiast mam wrażenie, że coraz mniejsza będzie gotowość do jakiegokolwiek inwestowania, nawet tych prostych inwestycji, które mają się zwrócić w ciągu kilku miesięcy, bo sytuacja jest trudna do przewidzenia i lepiej po prostu nie ryzykować - mówi ekspertka.
Na pewno na rosyjskiej giełdzie widać efekt puczu Prigożyna - indeks RTS mocno tracił.
Paulina Błaziak