Turcja jest w przededniu dużych zmian. Szykuje się wielka podwyżka stóp?
Dobra wiadomość dla polskich turystów, którzy wakacje spędzą w Turcji. Kurs liry przez ostatni rok spadł z 27 groszy do 17,5 grosza. Choć w ostatnich dniach kapitał napływa do tureckich spółek, to ucieka od tamtejszej waluty. Jednak nowy minister finansów i świeżo mianowana szefowa tureckiego banku centralnego będą chcieli pomóc lirze.
- JP Morgan przewiduje, że na najbliższym posiedzeniu 22 czerwca turecki bank centralny podniesie stopy z obecnych 8,5 proc. do 25 proc. Goldman Sachs idzie jeszcze dalej i spodziewa się stóp na poziomie nawet 40 proc.
- W maju rezerwy walutowe kraju spadły do najniższego poziomu od 2 lat i już o ponad jedną trzecią są mniejsze niż jesienią 2021 roku, gdy ogłoszono program stabilizacji kursu liry
- Do tej pory kierunki tureckiej polityki monetarnej nie zależały od uwarunkowań ekonomicznych, lecz od politycznej woli prezydenta Recepa Erdogana. "Sułtan" w ostatnich latach zwolnił z pracy kilku kolejnych gubernatorów banku centralnego
Turcja jest w przededniu dużych zmian w polityce gospodarczej i pieniężnej. Okazało się bowiem, że kontynuacja rządów Recepa Erdogana, który w drugiej turze wyborów prezydenckich zdobył ponad 52 proc. głosów, nie musi być zapowiedzią dalszego ciągu jego "nieortodoksyjnej" polityki gospodarczej.
Tydzień po zapewnieniu sobie reelekcji prezydent Erdogan zaprzysiągł rząd na kolejną kadencję. W nowym gabinecie tekę ministra finansów objął ekonomista Mehmet Simsek, który piastował to stanowisko w latach 2009-15. Jego działania były wówczas dobrze oceniane przez inwestorów. Simsek nie ukrywa, że krytycznie ocenia dotychczasową politykę monetarną dyktowaną przez prezydenta Erdogana.
Na czele Centralnego Banku Turcji (CBRT) po raz pierwszy w historii stanęła kobieta. Nowa prezeska Hafize Gaye Erkan w ostatnich robiła karierę na Wall Street - była dyrektorem w amerykańskich bankach Goldman Sachs i First Republic Bank.
Od początku roku do połowy maja za dolara płacono 18,5-19,5 liry tureckiej. Teraz, kilkanaście dni po wyborach prezydenckich, dolar kosztuje 23,5 liry. Dla porównania, rok temu za dolara płacono 17 lir, a 10 lat temu tylko 2 liry.
Turcja przez ponad dwa lata opierała się podniesieniu stóp procentowych, nawet w obliczu wysokiej inflacji na poziomie 86 proc. Z oficjalnych komunikatów wynika, że w maju inflacja nadal była wysoka i wyniosła 39,6 proc., choć - co jest sukcesem - po raz pierwszy od 16 miesięcy spadła poniżej 40 proc.
W kwietniu i maju stopy procentowe w Turcji nie były zmieniane. Wielu analityków i inwestorów liczy, że minister Simsek i prezeska Erkan powstrzymają spadek wartości liry i spróbują szybko zredukować inflację.
JP Morgan przewiduje, że na najbliższym posiedzeniu 22 czerwca turecki bank centralny podniesie stopy z obecnych 8,5 proc. do 25 proc. Goldman Sachs idzie jeszcze dalej i spodziewa się stóp na poziomie nawet 40 proc.
Ekonomiści z Commerzbanku spekulują nawet, że podwyżka stóp jest tak pilna, że CBRT może ją przeprowadzić nie 22 czerwca, ale na wcześniejszym posiedzeniu nadzwyczajnym. Z kolei eksperci Danske Banku przypuszczają, że aktualne osłabienie liry można interpretować jako celową dewaluację, a nie pełne poluzowanie kontroli. Dodają, że w przypadku braku interwencji ze strony CBRT nadal istnieje możliwość znacznego osłabienia tureckiej waluty.
Przez poprzednie półtora roku kurs liry do dolara był sztucznie podtrzymywany przez interwencje CBRT i rządu. Turcja "przepalała" swoje rezerwy walutowe, aby bronić nierynkowej ceny liry. Na przełomie maja i czerwca lira zaczęła zbliżać się do poziomu, przy którym nie trzeba zużywać rezerw walutowych, by ją bronić. Zdaniem części analityków, kurs równowagi mieści się w przedziale 25-28 lir za dolara.
Do ciągle wysokiej tureckiej inflacji trzeba dodać inne słabe elementy sytuacji gospodarczej. W maju rezerwy walutowe kraju spadły do najniższego poziomu od 2 lat i już o ponad jedną trzecią są mniejsze niż jesienią 2021 roku, gdy ogłoszono program stabilizacji kursu liry.
Deficyt na rachunku obrotów bieżących kraju w kwietniu wzrósł do ponad 5,4 miliarda dolarów, co było wynikiem gorszym od prognoz analityków. Stopa bezrobocia w maju wzrosła o 0,1 punktu w skali miesiąc do miesiąca i wyniosła aż 10,3 proc.
Te wszystkie złe dane nie szkodzą tureckiemu rynkowi papierów wartościowych. Główny stambulski indeks giełdowy BIST 100 osiąga w tych dniach wyżyny, a od reelekcji Erdogana urósł o około 20 proc.
Duże znaczenie mają tu względy geopolityczne. Tureckie przedsiębiorstwa są jednymi z największych beneficjentów sankcji wobec Rosji. Gdy państwa Zachodu zaczęły ograniczać powiązania handlowe z Moskwą, Erdogan wykorzystał sytuację. Turcja jest jedynym z niewielu krajów, które zwiększyły eksport do Rosji po napaści Putina na Ukrainę, przy czym sprzedaje także towary objęte sankcjami.
Turkom pomaga również wakacyjny sezon letni. Z tego powodu zyskiwać będzie branża turystyczna, a także tureckie linie lotnicze. W dodatku, bardzo tania lira napędza zagraniczny ruch turystyczny.
Turecka gospodarka od lat budzi duże zainteresowanie z powodu niezwykle oryginalnej polityki monetarnej prezydenta Recepa Erdogana, polegającej na stymulowaniu wzrostu ekonomicznego dużą podażą pieniądza. To, co do niedawna działo się w Turcji było fenomenem. Przy bardzo wysokiej inflacji zaczęto obniżać stopy procentowe, podczas gdy wszystkie inne banki centralne na świecie stopy podwyższały.
Prowadzona nad Bosforem polityka monetarna przez wielu ekonomistów nazywana była "czystym szaleństwem". Autorzy podręczników ekonomii zalecają, by w okresach rozpędzającej się inflacji przeprowadzać podwyżki stóp procentowych. W ten sposób można wyhamować ekspansję kredytu, zachęcić ludzi do oszczędzania i w konsekwencji ograniczyć tempo spadku siły nabywczej pieniądza.
Jednak w Turcji kierunki polityki monetarnej nie zależały od uwarunkowań ekonomicznych, lecz od politycznej woli prezydenta Recepa Erdogana. "Sułtan" w ostatnich latach zwolnił z pracy kilku kolejnych gubernatorów CBRT. Cykl rozluźniana polityki monetarnej rozpoczęto w momencie, gdy inflacja była 20-procentowa, a za dolara płacono niespełna 8,50 liry.
Recep Erdogan prezentuje niezwykle oryginalne poglądy ekonomiczne. Jego zdaniem, inflacja jest wywoływana przez wysokie stopy procentowe i dlatego powinny być one obniżane. Prezydent liczy na to, że krajowa gospodarka będzie napędzana przez tani kredyt, inwestycje i eksport. Ponad rok temu Erdogan obiecał, że póki pozostanie na stanowisku "stopa procentowa będzie spadać z każdym mijającym dniem i każdym mijającym miesiącem".
"Sułtan" dla swoich poglądów znajduje nawet religijne uzasadnienie - zwalcza lichwę potępianą w islamie. W przeszłości nazywał stopy procentowe "swoim największym wrogiem" i "matką wszelkiego zła" oraz podkreślał, że ich wysoki poziom czyni bogatych bogatszymi, a biednych biedniejszymi.
- Dzięki obniżkom stóp doczekamy się spadku inflacji w ciągu kilku miesięcy. Nasz kraj nie będzie już rajem dla tych, którzy wzbogacają się na wysokich stopach procentowych. Upadek liry jest wynikiem ekonomicznego oblężenia, ale Turcja nie wycofa się ze swojej nowej polityki gospodarczej - mówił pod koniec 2021 roku Recep Erdogan. Prezydent z czasem przekonał się jednak, że jego "złote myśli" raczej nie działają. Wygląda no to, że postanowił sprawy gospodarki oddać ludziom, którzy bardziej niż on przywiązani są do podręczników ekonomii.
Jacek Brzeski