Za euro zapłacimy nawet 5,4 zł?
Dolar traci do euro, złoty rośnie w siłę. Poniedziałek przyniósł umocnienie złotego względem głównych walut. Przed południem dolar kosztował 3,35 zł, euro 4,57 zł, a frank 2,97 zł. Ale prognozy dla złotego nie są najlepsze - przeważa pesymizm.
Największymi pesymistami są ekonomiści banku BNP Paribas. Ich zdaniem w połowie roku za jedno euro trzeba będzie zapłacić aż 5 zł. Ale tylko na chwilę, bo kolejne miesiące przyniosą dalszą deprecjację złotego i na koniec trzeciego kwartału euro będzie wyceniane aż na 5,4 zł. Rok zamkniemy przy nieco niższym kursie 5,2 zł, a w 2010 r. za euro będziemy płacić średnio 4,5 zł.
Zdaniem analityków BNP, czeka nas spadek produkcji który wyniesie 15-20 proc. rok do roku. BNP Paribas sądzi, że dane o kondycji na rynku pracy wykażą niższą dynamikę przyrostu zatrudnienia i wyraźne osłabienie dynamiki płac; oba zjawiska spowodowane głównie spadkiem produkcji przemysłowej.
Banki uważają, iż gorsza perspektywa wzrostu, wyrażająca się w spadku produkcji przemysłowej (wraz z pewnym ustabilizowaniem złotego), będzie dla RPP argumentem za obniżką podstawowych stóp procentowych o dalsze 25 pb na najbliższym posiedzeniu w marcu. Główna stopa procentowa zostałaby tym samym obniżona do 3,75 proc. z 4,0 proc.
W równie czarnych barwach
przyszłość złotego widzi Deutsche Bank i Morgan Stanley. Prognozują, że w połowie roku za euro zapłacimy 4,9 zł, ale potem będzie nieco lepiej - pod koniec roku za unijną walutę zapłacimy od 4,6 do 4,7 zł. Z kolei analitycy Erste Banku uważają, że złoty się będzie umacniał - do 3,87 za euro w grudniu. Największymi optymistami okazali się jednak ekonomiści... JP Morgan, do niedawna oskarżani przez część polityków i polskich mediów o granie na osłabienie złotego. Ich zdaniem już w połowie 2009 r. za euro zapłacimy 4,25 zł, a na koniec tego roku 3,8 zł.