Złoty boi się ministra finansów
Spadek wiarygodności w oczach zachodnich inwestorów, wzrost deficytu budżetowego i dewaluacja złotego - to czarny scenariusz, który może się spełnić, jeśli walka z bankiem centralnym i wzrost wydatków rządowych będą zaakceptowane przez nowego ministra finansów.
Znaczny i gwałtowny spadek złotego powinien być poważnym ostrzeżeniem tak dla nowego ministra finansów, jak i dla polityków. Reakcja inwestorów z rynków finansowych jest czasami zbyt przejaskrawiona. Jednak fakt, że polska waluta w ciągu tygodnia straciła 20 gr. do kluczowych walut mówi sam za siebie. Analitycy są zgodni - żaden z szefów resortu finansów nie powinien grać przeciwko rynkowi. Nie tylko nie wygra, lecz może spowodować nieodwracalne straty.
Wyprzedaż papierów skarbowych rozpoczęła się już w ubiegłym tygodniu. Jednak jednoznaczne stwierdzenie, że rząd planuje dewaluację wywołały panikę. System izby walutowej, który zakładałby usztywnienie kursu złotego wobec euro nie tylko jest bardzo ryzykowny, lecz i kosztowny. Wystarczyć powinien przykład Argentyny, która od pół roku nie może sobie poradzić z paniką. Izba walutowa wymaga od kraju, który go stosuje, utworzenia rezerw zabezpieczajacych wymianę na euro całej, znajdujacej sie w obiegu waluty.
Jednak za politykę monetarną jest odpowiedzialny bank centralny, w związku z tym usztywnienie kursu wiązałoby się z ograniczeniem jego niezależności. To wzbudza najwięcej kontrowersji. W krajach demokratycznych trudno sobie wyobrazić, że bank centralny będzie wypełniał zalecenia polityków.
Drugą kliczową sprawą są wydatki rządu. W tym wypadku ekonomoiści są zgodni twierdząc, że jedynie zaciskanie pasa może zmniejszć dziurę budżetową. Niski deficyt jest jednym z warunków wejścia do Unii. Jednak, odmiennie niż poprzednik, Kołodko jest znany z polityki pobudzenia wzrostu gospodarczego kosztem zadłużenia. Takie sztuczne pobudzenie wzrostu jest kosztowne. Rząd nie mając szans na większe dochody z prywatyzacji będzie musiał się finansować przez papiery dłużne. W konsekwencji zgodzić się na niższe ceny. Wzrośnie inflacja, wzrośnie dziura budżetowa, a bank centralny tym razem podniesie stopy procentowe. Zdaniem ekonomistów taki czarny scenariusz jest bardzo prawdopodobny. Sam minister finansów jednak wciąż milczy.