Złoty sporo stracił przez forinta i plotki

Cena euro wzrosła wczoraj na polskim rynku do najwyższego poziomu w historii. To skutek dewaluacji forinta i plotek o zmianach w rządzie. Po tym, jak Węgrzy zdewaluowali wczoraj wartość forinta wobec euro, cena wspólnej waluty wzrosła także na polskim rynku. Złotego osłabiały dodatkowo informacje o możliwych zmianach w rządzie tuż po referendum. Na rynku międzybankowym za euro płacono nawet 4,4657 zł - najwięcej w historii.

Cena euro wzrosła wczoraj na polskim rynku do najwyższego poziomu w historii. To skutek dewaluacji forinta i plotek o zmianach w rządzie. Po tym, jak Węgrzy zdewaluowali wczoraj wartość forinta wobec euro, cena wspólnej waluty wzrosła także na polskim rynku. Złotego osłabiały dodatkowo informacje o możliwych zmianach w rządzie tuż po referendum. Na rynku międzybankowym za euro płacono nawet 4,4657 zł - najwięcej w historii.

Oficjalnie węgierskie władze zdewaluowały forinta, by zwiększyć konkurencyjność gospodarki i stymulować wzrost zatrudnienia. W praktyce wczorajsza decyzja oznacza, że tzw. centralny parytet forinta wobec euro wynosić będzie 282,36 (wobec 276,1 dotychczas). Tak jak do tej pory, na rynku wartość węgierskiej waluty będzie mogła się wahać w przedziale +/-15 proc. Gdy przekroczy pasmo wahań, będzie interweniował Węgierski Bank Centralny.

Węgierski rykoszet

Dewaluacja forinta wprowadziła sporo nerwowości wśród inwestorów działających w krajach Europy Środkowej i Wschodniej. Dlatego nie tylko forint stracił wobec euro - spadła także wartość naszej waluty. Przez cały dzień złoty osłabiał się wobec wspólnej waluty UE, aż cena euro przekroczyła 4,46 zł.

Reklama

- Konsekwencje dewaluacji forinta będą znaczące także dla nas. Kapitał, który napływał w oczekiwaniu na spełnienie kryteriów konwergencji, może zacząć odpływać. Wzrośnie ryzyko inwestycji na polskim rynku obligacji i ryzyko dewaluacji złotego - ostrzega Jacek Jurczyński, szef działu analiz WGI.

Atmosferę na naszym rynku walutowym podgrzała też wypowiedź Bogusława Grabowskiego, członka Rady Polityki Pieniężnej (RPP). - W razie przedłużającej się słabości złotego gotowi jesteśmy podnieść stopy procentowe, by bronić wartości waluty - mówi członek RPP.

Analitycy jednak przypominają, że z początkiem przyszłego roku zmienia się skład RPP i istnieje duże prawdopodobieństwo, że nowa rada będzie bardziej skłonna pójść węgierską drogą słabej waluty.

Rodzime zawirowania

Złotemu zaszkodziły też wczoraj plotki o planowanych dymisjach w rządzie - m.in. ministra finansów, a nawet samego premiera.

- Analitycy odczytali fakt nieobecności ministra finansów na wczorajszym spotkaniu Leszka Millera i Jerzego Hausnera z pracodawcami jako zapowiedź rychłej dymisji Grzegorza Kołodki. Gdyby tak się stało, za finanse odpowiadałby prawdopodobnie minister gospodarki, który nie ma ochoty na ograniczanie deficytu. To byłaby zła wiadomość dla złotego - mówi jeden z dealerów walutowych.

Na rynku mówi się, iż do dymisji Grzegorza Kołodki może dojść tuż po referendum. Dealerzy twierdzą też, że po głosowaniu do dymisji podać ma się sam premier Leszek Miller.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: plotki | Rada Polityki Pieniężnej | złoty | referendum | waluty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »