Paragrafy na kryzys

W końcu sierpnia pojawił się nowy, nieznany dotąd w Polsce typ biznesmena: przedsiębiorca w przejściowych trudnościach finansowych. Jest to skutek wejścia w życie (22 sierpnia) ustawy o łagodzeniu skutków kryzysu ekonomicznego dla pracowników i przedsiębiorców.

W końcu sierpnia pojawił się nowy, nieznany dotąd w Polsce typ biznesmena: przedsiębiorca w przejściowych trudnościach finansowych. Jest to skutek wejścia w życie (22 sierpnia) ustawy o łagodzeniu skutków kryzysu ekonomicznego dla pracowników i przedsiębiorców.

A ustawa z kolei to efekt pakietu antykryzysowego, wspólnego dzieła związkowców i pracodawców, który rząd przełożył - jeszcze nie w całości - na język paragrafów.

- Nieudolnie - twierdzą związkowcy. - Pakiet, w przyjętym przez parlament kształcie (...) prawdopodobnie niewiele pomoże, ale mamy nadzieję, że również nie zaszkodzi - skomentował podpisanie przez prezydenta ustawy Janusz Śniadek, lider "Solidarności". - Nie jest doskonała, ale dobrze, że jest - uważają pracodawcy. - Pan prezydent postąpił racjonalnie. Apelowaliśmy o podpisanie wraz z pozostałymi organizacjami Kongresu Przedsiębiorczości i cieszę się, że nasz apel został wzięty pod uwagę - powiedziała Henryka Bochniarz, szefowa Lewiatana. Satysfakcja była tym większa, że jej zdaniem wielokrotnie wydawało się, że z pakietu już nic nie będzie. Dlaczego? Najkrócej mówiąc, uświadomiona i zaakceptowana podczas prac nad pakietem zbieżność, na pewnych polach, interesów pracodawców i pracowników reprezentowanych przez związkowców, świata pracy i kapitału została, niestety, podważona w trakcie przygotowywania projektu ustawy w rządowej i parlamentarnej kuchni. Przypomnijmy: efektem kilkunastotygodniowych negocjacji czterech organizacji pracodawców: PKPP Lewiatan, KPP, BCC i ZRP oraz trzech central związkowych "S", OPZZ i FZZ reprezentowanych w Trójstronnej Komisji ds. Społeczno-Gospodarczych jest pakiet działań antykryzysowych określanych jako "porozumienie marcowe". Składa się nań 13 obszarów, czyli tematów do negocjacji z rządem, z trzech dziedzin: " wynagrodzenia i świadczenia socjalne, " rynek pracy i stosunków pracy oraz " polityka gospodarcza. Punkt 1 dotyczył pomocy dla bezrobotnych i najuboższych, najbardziej poszkodowanych przez kryzys. Dopisany w ostatniej chwili punkt 13: subsydiowania zatrudnienia jako alternatywy wobec zwolnień grupowych.

Reklama

Wiele kwestii, które znalazły się w pakiecie wymaga dalszej pracy i negocjacji - informowali zgodnie pracodawcy i związkowcy na konferencji prasowej tuż po podpisaniu (13 marca br.) w blasku fleszy i kamer, porozumienia. Wiadomo, że było kruche, ale widmo kryzysu uświadomiło potrzebę współpracy bardziej niż kiedykolwiek, a uzyskany na starcie kompromis w kilku ważnych sprawach dobrze rokował na przyszłość. Weźmy dla przykładu trzy sprawy, które zostały wstępnie "dogadane", a potem po skonkretyzowaniu przez rządowych speców i poselskim przyklepaniu, poróżniły obie strony. Wiadomo, diabeł tkwi w szczegółach i tu mocno namieszał.

Pakietowy optymizm

Pierwsza ważna dla pracowników i przedsiębiorców sprawa to dopisane na końcówce porozumienia subsydiowanie zatrudnienia, temat dla liberałów kontrowersyjny, choć w różnych krajach w różnej formie to się stosuje. Chodzi o pomoc finansową dla firm, które w kryzysie z braku zamówień muszą wprowadzić tzw. postój ekonomiczny i - albo zwolnić ludzi, albo próbować dzięki tej pomocy przetrwać, płacąc im odpowiednio mniej. Także dla tych, które mają roboty "na pół gwizdka" i mogą zatrzymać pracowników przy odpowiednio skróconym czasie pracy i niższym wynagrodzeniu. Największe kontrowersje dotyczyły formy pomocy, rząd chciał, aby była to pomoc zwrotna, ale związkowcy murem stanęli za pracodawcami i ma to być pomoc publiczna. Druga kwestia, to wprowadzenie w przedsiębiorstwach dotkniętych kryzysem elastycznego czasu pracy i wydłużenie z czterech do dwunastu miesięcy okresu rozliczeniowego. Oznacza to odejście od ośmiogodzinnego dnia pracy (raz pracujemy cztery godziny, innym razem trzynaście, byle zachowane było jedenaście godzin odpoczynku (i nie płacenie za nadgodziny). Dlaczego związkowcy zgodzili się na te niekorzystne dla pracownika rozwiązania? Uelastycznienie czasu pracy stało się swoistą karta przetargową w trudnych negocjacjach na temat ograniczenia umów terminowych, czyli zawieranych na czas określony. Na takich umowach, których nie honorują banki przy kredytach, ani sklepy przy zakupach ratalnych i które łatwo zawrzeć i łatwo zerwać, wystarczy dwutygodniowe wypowiedzenie bez podania przyczyn i bez odprawy (pracuje w Polsce blisko 3,5 mln osób, w większości młodych. A jak wiadomo, towarzyszą im liczne patologie godzące w pracownika. - Doszliśmy do kompromisu, umowy będą zawierane najdłużej na dwa lata - cieszyli się związkowcy, nie przeczuwając, że kręcą bat na własną skórę (o czym niżej). To, co nie wychodziło w czasie koniunktury, udaje się w kryzysie. Związki nie godziły się, a godzą na elastyczny czas pracy, pracodawcy nie chcieli ustąpić, a ustępują w sprawie umów. (por. NŻG, nr 6-7, 2009).

Pakietowy optymizm trwał przez parę tygodni, a podtrzymał tę atmosferę premier. Po spotkaniu z prezydium Trójstronnej Komisji (15 maja) w CPS Dialog w Warszawie i nieco niefortunnej na początku wypowiedzi (...) nie przyszedłem tu negocjować, a rząd będzie robił swoje), poinformował, że osiągnięto jednak wstępne porozumienie dotyczące wspólnej realizacji pakietu antykryzysowego. Zaznaczył, że ustalenia dotyczą m.in. płatnego urlopu postojowego, elastycznego czasu pracy i umów na czas określony. - Jest zgoda wszystkich partnerów tego dialogu, że niektóre punkty będziemy w stanie szybko wspólnie przeprowadzić, szczególnie te, które dotyczą bezpośrednio zagrożonych miejsc pracy. Partnerzy, z oporami, ale zgodzili się, by dwa punkty z pakietu (dotyczące "kuroniówki" i płacy minimalnej) przełożyć do końca roku, ale od zasady, by pakiet traktować jako integralną całość - nie odstąpili. W teorii, w praktyce część problemów odłożono poza omawianą ustawę.

- Mam wrażenie, że osiągnęliśmy bardzo ważny postęp, jeśli chodzi o odbudowę zaufania w dialogu społecznym, co w sytuacji kryzysowej jest bezcenne i będziemy to robić dalej - podsumował spotkanie premier. Legislacyjne przepychanki nie potwierdziły, niestety, tej optymistycznej wizji.

2 czerwca Rada Ministrów przyjmuje projekt omawianej antykryzysowej ustawy i ustawy o podatku dochodowym dotyczący zniesienia opodatkowania związkowych zapomóg i świadczeń socjalnych, ale bez poprawek strony społecznej. "Strona", zwłaszcza związkowa liczy na parlament. A premier wprost z posiedzenia rządu jedzie - z gospodarską wizytą - jak mówią złośliwi - do Huty Stalowa Wola. Hutę dopadł kryzys, "za bramą" poszło kilkaset osób, następni są w kolejce.

- Większość spraw najważniejszych dla przedsiębiorców i pracowników została dziś podjęta - mówi hutnikom i mediom. Przywiozłem trochę optymizmu (...). Ten optymizm to m.in. subsydiowane zatrudnienie. Zakład dotknięty kryzysem może liczyć na płatne urlopy postojowe, a każdy pracownik w czasie postoju (do sześciu miesięcy) otrzyma 551 zł, równowartość zasiłku dla bezrobotnych, resztę - do wysokości płacy minimalnej dopłaci firma. - To więcej niż mogliśmy się spodziewać - uznał, w przeciwieństwie do związkowców, prezes huty. Związkowcy liczyli bowiem, że postojowe świadczenie, wypłacane oprócz części wynagrodzenia będzie uzależnione nie od zasiłku dla bezrobotnych, a od płacy minimalnej (1276 zł, od 2010 r. 1316 zł) i wyniesie więcej niż zasiłek. Takie były pierwotne ustalenia dotyczące nie tylko świadczenia postojowego, ale także świadczenia rekompensującego obniżenia wymiaru czasu pracy (wynosi do 70 proc. zasiłku czyli 335 zł). I o to zabiegali, bezskutecznie, związkowcy na kolejnych etapach legislacyjnej ścieżki.

"Za", a nawet "przeciw"

Wysokość tych świadczeń - mówimy tu o podstawowym punkcie antykryzysowego pakietu czyli subsydiowania zatrudnienia, co ma ocalić ok. 200 tys. miejsc pracy - jest tak niska, że trudno sobie wyobrazić, jak za takie kwoty będzie można normalnie przeżyć - mówiono podczas debaty sejmowej. - Wydaje się, że powinno to być uzależnione nie od wysokości zasiłku, ale od płacy minimalnej. Tak niskie kwoty ani nie zapewnią pracownikom bezpieczeństwa zatrudnienia, ani nie są zachętą dla pracodawców - mówił pos. Stanisław Szwed.

Drugie "dogadane" jak się wydawało rozwiązanie dotyczące elastycznego czasu pracy, w Sejmie przybrało inną groźną - zdaniem związkowców - postać. Elastyczny czas będą mogły stosować wszystkie firmy, także te, które nie czują skutków kryzysu. Związkowcy obawiają się, że będzie to nadużywane, a brak wypłat za nadgodziny przerodzi się w obniżkę wynagrodzeń. (Przedsiębiorstwa w kryzysie to w myśl ustawy te, których obroty spadły o co najmniej 25 proc. w ciągu trzech kolejnych miesięcy po 1 lipca 2008 r., w porównaniu z obrotami sprzed kryzysu.

Rozciągnięcie elastycznego czasu pracy na wszystkie firmy posłowie opozycji uznali za (...) rujnowanie dialogu społecznego, a pos. Szwed tuż przed głosowaniem nad ustawą dramatycznie pytał: - Dlaczego rząd upiera się przy przyjęciu tego rozwiązania i łamie porozumienie ze związkami zawodowymi doprowadzając do sytuacji kryzysowej, jeśli chodzi o społeczny dialog?

- Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że kryzys, jeśli przyjdzie, ma charakter domina, czyli kolejne przedsiębiorstwa będą go odczuwały raz mocniej raz słabiej, również te, które będą odnotowywały spadki sprzedaży poniżej 30 czy 25 proc. Rozwiązanie, które zaproponowaliśmy, nie może być stosowane dowolnie i jest obwarowane wieloma warunkami - tłumaczyła w Sejmie minister pracy Jolanta Fedak. Te warunki to porozumienie z przedsiębiorstwem załogi i kontrola inspekcji pracy. Mimo tych zabezpieczeń związkowcy chcą, by z elastycznego czasu pracy mogli korzystać - jak wcześniej ustalono - tylko "przedsiębiorcy w kryzysie", czyli ci uprawnieni do pomocy publicznej.

Trzecia kontrowersyjna kwestia to wspomniane wyżej umowy terminowe, których ograniczenie do dwóch lat było częścią kompromisowego układu prowadzącego do podpisania porozumienia marcowego i antykryzysowego pakietu. Ustawa nie wprowadza żadnych kar dla pracodawców, którzy ten okres przekroczą a zarazem znosi dotychczasowy przepis (art. 251 kp), że trzecia umowa o pracę musi być bezterminowa. Wylano więc dziecko z kąpielą. Uchwalone wbrew związkowcom regulacje nie tylko nie poprawiają sytuacji, ale jeszcze bardziej biją w pracownika i destabilizują zatrudnienie. Pracodawcy chcą na gwałt ratować sytuację: Lewiatan apeluje do pracodawców w całej Polsce, aby stosowali uchylony artykuł, a BCC deklaruje, że będzie monitorować sytuację. Niestety, mleko się wylało i duch kompromisu towarzyszący autonomicznym rozmowom, uleciał. Do końca nie mam jasności, kto wbił klina między partnerów społecznych i ile w tym ich własnej winy.

- Czy nie będzie tak, że głównymi beneficjentami tej ustawy będą przedsiębiorcy, a nie pracownicy, gdyż ciężar wychodzenia z kryzysu przełożony jest przede wszystkim na pracowników.

Nie byłoby zapewne tych pytań i wątpliwości, gdyby w ustawie

zachowano równowagę i uwzględniono niektóre opinie i poprawki obu stron, nie tylko pracodawców, z którymi rząd bardziej się liczy, a także posłów opozycji. Żadna poprawka PiS i SLD nie przeszła, a było po kilkanaście, w tym sporo zasadnych. Wszelkie próby (włącznie z interwencją u marszałka Sejmu przewodniczącego Trójstronnej Komisji, wicepremiera Pawlaka) wypracowania jakiś form konsultacji posłów koalicji ze związkowcami spełzły na niczym i ich głos nie został nawet wysłuchany. Sfrustrowani związkowcy z "S" zagrozili nawet wystąpieniem z Trójstronnej Komisji, a w jednym z regionów wystąpili już z Wojewódzkiej Komisji Dialogu Społecznego.

- Ustawa łamie zawarty 13 marca kompromis pomiędzy pracodawcami i związkami w sposób jednostronnie korzystny dla pracodawców - napisał w otwartym liście do pracodawców w imieniu NSZZ "S" Janusz Śniadek.

- Stwierdzamy, że zbudowany z wielkim trudem kapitał wzajemnego zaufania pomiędzy partnerami społecznymi został w ostatnich tygodniach bardzo nieroztropnie roztrwoniony. Najbliższe miesiące bezlitośnie zweryfikują rzeczywistą wartość forsowanych dzisiaj rozwiązań antykryzysowych. Wobec tak prowadzonego dialogu, środowiskom pracowniczym, jako jedyny instrument obrony pozostaną protesty. W tej sytuacji NSZZ Solidarność uznaje dalsze próby uzgodnień dotyczące ustawy za bezcelowe i niewłaściwe. Nie będziemy uczestniczyć we wprowadzaniu opinii publicznej w błąd, że poszukuje się rozwiązań antykryzysowych na drodze dialogu.

Będziemy się przyglądali funkcjonowaniu ustawy - zapowiedziały wszystkie trzy strony dialogu: związkowcy, pracodawcy, rząd. A minister pracy, która mówi, że (...) sama widzi w ustawie pewne niedociągnięcia, zadeklarowała tu po jej uchwaleniu: - Jesteśmy gotowi przygotować nowelizację już jesienią. Wygląda na to, że strony są zgodne: wszyscy są "za", a nawet "przeciw". Prezydent też zapowiedział nowelizację. Czeka nas powtórka z rozrywki?

Irena Dryll

Nowe Życie Gospodarcze
Dowiedz się więcej na temat: związkowcy | kryzys | optymizm | pakiet | pracodawcy | świadczenia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »