Nie jesteśmy tonącym pancernikiem

Jak długo jeszcze Urząd Komunikacji Elektronicznej może walczyć tylko z jedną spółką. Grupa TP SA jest gotowa rozpocząć przejęcia i wejść na rynki w regionie. Prognozy finansowe są bezpieczne, jeśli zajdzie potrzeba, będziemy optymalizować koszty.Rozmowa z Maciejem Wituckim, prezesem Telekomunikacji Polskiej.

Jak długo jeszcze Urząd Komunikacji Elektronicznej może walczyć tylko z jedną spółką. Grupa TP SA jest gotowa rozpocząć przejęcia i wejść na rynki w regionie. Prognozy finansowe są bezpieczne, jeśli zajdzie potrzeba, będziemy optymalizować koszty.Rozmowa z Maciejem Wituckim, prezesem Telekomunikacji Polskiej.

Jakie mocne strony Telekomunikacji Polskiej widzi pan po czterech miesiącach kierowania firmą?

- Atutem jest dobra oferta. Grupa TP SA ma atrakcyjne usługi dla wszystkich klientów: indywidualnych, biznesowych, a także dla innych operatorów (odbiorców hurtowych) oraz dla nadawców radiowych i telewizyjnych.

Po drugie, mamy znaczący potencjał sprzedażowy - 10 mln klientów telefonii stacjonarnej i ponad 12,5 mln klientów telefonii komórkowej oraz ogólnopolską sieć sprzedaży. Jestem głęboko przekonany, że w biznesie telekomunikacyjnym wartość sieci sprzedaży opartej na punktach obsługi jest duża. Kanały wirtualne - internet, telefon - są atrakcyjne dla części klientów, a wielu woli kontakt bezpośredni z handlowcem.

Reklama

Po trzecie, wartością grupy TP SA są ludzie. Wśród 32 tys. pracowników jest bardzo dużo wysokiej klasy profesjonalistów.

Jakie są słabe strony?

- Paradoksalnie największym problemem TP SA jest ona sama i jej negatywny obraz w oczach klientów. Jako największa firma usługowa w Polsce z założenia mamy najwięcej skarg. Opinia publiczna wciąż nie dostrzega zmian, które dokonały się wewnątrz firmy i pozytywnych zmian w ofercie.

Drugi problem TP SA to nie najlepsza organizacja i jakość. Należy to poprawić. Klienci oczekują zintegrowanej oferty i obsługi w jednym miejscu. Mamy ciekawe produkty, ale mamy nadal problemy z jakością procesu sprzedaży i obsługi klientów.

A jakie są zagrożenia?

- Przede wszystkim jest to konkurencja. Uważam, że kwestie regulacyjne są bardzo ważne i z regulatorem chcemy prowadzić otwarty i merytoryczny dialog, ale 30 tys. pracowników grupy powinno zajmować się klientami i przygotowaniem jak najlepszej oferty.

Regulatorzy mają to do siebie, że są to stanowiska często uzależnione od bieżącego układu politycznego. Zastanawiam się, jak długo można prowadzić politykę agresywną w stosunku tylko do jednego gracza na rynku. Nadal wierzę, że możemy partnersko współpracować z regulatorem dla dobra rynku i klientów.

Teraz proszę podać szanse, jakie ma TP SA?

- Zdecydowanie jest to konwergencja usług, czyli możliwość świadczenia tych samych usług klientom telefonii stacjonarnej i komórkowej. Coraz więcej Polaków jest zainteresowanych ofertą zintegrowaną, czyli uzyskaniem wszystkich usług u jednego dostawcy, pod warunkiem że produkty są dobrej jakości i oferowane za rozsądną cenę.

Znane jest pojęcie syndromu ostrzeliwanego pancernika, który tonie, ale broni się do końca. TP SA nie będzie z pewnością takim pancernikiem. Uważam, że możemy wiele zyskać na liberalizacji rynku i na usługach oferowanych innym operatorom. Musimy jednak móc na tym zarabiać, a dziś decyzje regulatora dotyczące cen hurtowych sprawiają, że tylko tracimy. Co z powyższego zmieni się w strategii TP SA?

- Strategia zamyka się w słowach: jakość, agresywność sprzedażowa oraz dostosowanie się do potrzeb klientów. Często telekomy mają to do siebie, że przygotowują produkt, a potem przekonują klientów, że to właśnie jest im potrzebne. Chcemy to zmienić i najpierw pytać klientów, czego potrzebują, a potem przygotować produkt. Będziemy się rozwijać przez wzrost organiczny oraz przez przejęcia, jeśli pojawią się takie możliwości.

Dla rynku masowego rozwój będzie się odbywał wokół podstawowego biznesu, czyli internetu, dostarczania treści, elektronicznych płatności i elektronicznych zakupów.

W części obsługującej rynek biznesowy będziemy rozszerzali kompetencje, także przez przejmowanie firm, tak byśmy mogli zarządzać sieciami teleinformatycznymi naszych klientów oraz oferować im usługi doradcze.

Rada Nadzorcza zgodziła się, by grupa TP SA stała się platformą rozwoju środkowoeuropejskiego biznesu grupy France Telecom. Tu nie chodzi tylko o przejęcia operatorów, a także o możliwość wejścia na inne rynki, np. jako operator wirtualny.

Jakie będą zmiany w strukturze firmy?

- Ostateczne decyzje w sprawie struktury i obsady stanowisk podejmie w końcu marca rada nadzorcza. Chciałbym wprowadzić wspólne zarządzanie głównymi pionami w grupie, pod kierownictwem zaproponowanych przeze mnie osób.

Sprzedażą i marketingiem usług komórkowych i stacjonarnych dla klientów indywidualnych kierować ma Iwona Kossmann, która odpowiada za to w PTK Centertel. Za zintegrowane procesy sprzedaży i obsługi posprzedażowej tych klientów odpowiadać będzie Piotr Muszyński. Oboje mieliby być członkami zarządu TP SA. Zintegrowanymi pionami informatyki i zarządzania siecią TP SA i PTK Centertel kierować będzie obecny członek zarządu TP SA Konrad Kobylecki. Za usługi dla biznesu, strategię w grupie odpowiadać będzie Pierre Hammon. Wspólne też będą inne piony. Powołany zostanie sekretarz generalny zarządu, który będzie kierował pionami prawnym i sprawami regulacyjnych. Będzie nim dyrektor pionu prawnego TP SA Ireneusz Piecuch.

Centertel nie zostanie połączony z TP SA i nie zostanie wprowadzona jedna marka. To byłoby zbyt ryzykowne. Prezesem zarządu PTK Centertel zostanie Grażyna Piotrowska-Oliwa, dziś dyrektor wykonawczy w TP SA.

Telekomunikacja Polska posiada 10 mln klientów telefonii stacjonarnej oraz ponad 12,5 mln klientów telefonii komórkowej


Co zyska klient?

- Klienci dostaną szybciej i więcej usług za mniejsze pieniądze.

Trudno mi jest dać wiarę, że tegoroczne przychody grupy spadną tylko o 1 proc.

- Mamy dopiero początek roku i wszystko się jeszcze może zdarzyć. Z tego, co widzę, mamy bardzo dobre wyniki w pozyskiwaniu klientów. Jestem przekonany, że prognoza jest bezpieczna, a gdyby nie była, będziemy starali się optymalizować koszty. Najprościej oczywiście jest obniżyć wydatki na inwestycje w infrastrukturę, ale tego nie chcę robić.


Maciej Witucki
ukończył Wydział Elektryczny na Politechnice Poznańskiej. Pracował wcześniej w Banku Cetelem, Grupie Credit Agricole (Lukas Bank)

Rozmawiał: Tomasz Świderek

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: tonąć | tonięcie | tonący | UKE | jak długo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »