Ceny węgla: Tak tanio jeszcze w Polsce nie było

Katowicki Holding Węglowy za pierwsze półrocze br. zanotował pokaźna stratę, która wyniosła ok. 114,6 mln zł. Zdaniem analityków to wynik załamania cen rynku węgla do którego się sam koncern przyczynił wyprzedając własne zapasy.

Prognozowana starta finansowa netto Katowickiego Holdingu Węglowego za pierwsze półrocze 2015 r. wyniesie ok. 114,6 mln zł - wynika z przedstawionych w czwartek danych spółki. To więcej o 43 mln zł, niż zakładał trwający program restrukturyzacji KHW.

Jak wyjaśniał podczas czwartkowej konferencji prasowej prezes Holdingu Zygmunt Łukaszczyk, główne przyczyny tej sytuacji to załamanie się rynku zbytu węgla (szczególnie widoczne od maja br.) oraz znaczący spadek cen (będący konsekwencją spadku cen na rynkach do poziomu poniżej 60 dolarów za tonę, ale też polityką cenową konkurencji krajowej).

Reklama

- Opracowany program naprawczy na przełomie 2014 r. i 2015 r. zakładał, że KHW po przeprowadzeniu działań naprawczo-restrukturyzacyjnych na koniec 2015 r. będzie spółką, która w 2016 r. będzie mogła generować dodatni wynik finansowy. To założenie jest dalej aktualne, przy czym zmieniają się w tym czasie - od stycznia do lipca - pewne realia - wyjaśnił prezes KHW.

- Za cztery miesiące tego roku osiągnęliśmy w całej spółce wynik na sprzedaży węgla plus 35 groszy na każdej sprzedanej tonie (i ogółem zysk na sprzedaży - prawie 1,3 mln zł - PAP). To w przypadku całego sektora - poza Bogdanką - jedyny taki przypadek - wskazał Łukaszczyk.

Zaznaczył, że w maju nastąpił spadek cen m.in. na rynku krajowym, który odbił się również na wynikach KHW. Strata na sprzedaży za pięć miesięcy wyniosła już 6,53 zł na tonie i ogółem na sprzedaży 29,3 mln zł, a prognozowana za sześć miesięcy - 13,18 zł na tonie i ogółem 67,8 mln zł. W planie naprawczym Holdingu założono stratę na sprzedaży po półroczu - 60,4 mln zł.

Prezes KHW wskazał jednocześnie, że uzyskane w stosunku do pierwotnego planu dodatkowe oszczędności - na ok. 77 mln zł - poskutkowały zapobieżeniem możliwym większym stratom wynikającym z bardzo trudnej sytuacji rynkowej.

Według danych spółki prócz spadku cen - w portach ARA (Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia) do poziomu poniżej 60 USD za tonę - na jej trudną sytuację wpłynęło niezrealizowanie planowanej sprzedaży 228 tys. ton węgla o wartości 84 mln zł netto. Jak podał KHW, EDF nie odebrał 148 tys. ton węgla, a VEOLIA 83 tys. ton.

Dodatkowym czynnikiem była polityka cenowa konkurentów, w efekcie której ceny węgla energetycznego spadły z ok. 10 zł za gigadżul na początku roku do ok. 7-7,50 zł/GJ w maju-czerwcu. Odnosząc się do pytań o "promocyjne ceny" zmniejszającej swe zwały Kompanii Węglowej, wiceprezes KHW Waldemar Rasała mówił, że odbiorcy Holdingu w pewnym momencie zaproponowali zapłacenie kar za nieodebranie zakontraktowanego węgla po wcześniejszych cenach. Aby mieć środki na bieżącą działalność Holding został zmuszony do udzielenia upustów - łącznie na ponad 40 mln zł.

Relacjonując dotychczasowy przebieg procesu naprawczego w KHW Łukaszczyk akcentował w czwartek m.in., że od końca grudnia ub.r. do końca czerwca br. stan załogi Holdingu zmniejszył się o ok. 9 proc. - o 1439 osób, do poziomu 15 331 osób (w tym w kopalniach o 1409 osób - do wartości 14 718 osób). Plan naprawczy spółki zakłada redukcję sięgającą ogółem w tym roku 2 tys. osób.

Prezes KHW przypomniał, że wcześniej niż pierwotnie zamierzano do Spółki Restrukturyzacji Kopalń przekazano dwa wydzielone zakłady: Mysłowice (o miesiąc wcześniej) oraz Boże Dary (o pięć miesięcy wcześniej).

Wraz z ruchem Mysłowice i jego majątkiem do SRK przeszło 285 pracowników Holdingu, a z ruchem Boże Dary - 482 pracowników (choć wcześniej taką wolę zgłaszało tam ponad 700 osób). Dzięki przyspieszeniu przekazania obu ruchów do SRK koszty Holdingu zmniejszyły się o ok. 55 mln zł.

Ruch Boże Dary został przy tym podzielony tak, że kopalnia Murcki-Staszic będzie jeszcze fedrowała do wyczerpania dwóch dotychczasowych ścian Bożych Darów (jednej do końca sierpnia, drugiej nieco dłużej). Potem także ta część trafi do SRK - z wyłączeniem części wyrobisk i szybu materiałowo-wentylacyjnego Zygmunt, które zapewniają ew. wydobycie perspektywicznych partii węgla w przyszłości (przez kopalnię Murcki-Staszic). Sam ten zakład obecnie - po wydzieleniu Bożych Darów - prowadzi opłacalne wydobycie.

Kopalnia Wesoła - po odłączeniu Mysłowic - jest według prezesa KHW "matką żywicielką" spółki (za pięć pierwszych miesięcy miała na tonie węgla 66 zł zysku). Również zyskowna kopalnia Wieczorek (9,60 zł na tonie) jest restrukturyzowana tak, aby cała odstawa urobku trafiała na kopalnię Staszic, co jeszcze ograniczy koszty. Z kopalni Wujek jedynie jej katowicka część o tej nazwie przynosi zyski (po zaprzestaniu drogiego wydobycia zabezpieczającą powierzchnię metodą na podsadzkę i uruchomieniu wysokowydajnej ściany).

Ruch Śląsk kopalni Wujek - m.in. wskutek kwietniowej katastrofy i późniejszej dwumiesięcznej akcji ratowniczej - ma według Łukaszczyka "wynik ujemny, duży ujemny". Koszt akcji ratowniczej sięgnął tam 21 mln zł.

Łukaszczyk w czwartek zadeklarował, że patrząc na przyszłość Holdingu jest zwolennikiem "pionowego połączenia sektora wydobywczego z sektorem energetyki". - Wtedy mamy do czynienia z rzeczywistym łańcuchem wartości: od nośnika energii, jakim jest węgiel, po gniazdko, czyli ostatniego odbiorcę - mówił. - Dzisiaj musimy patrzeć na taką ucieczkę do przodu, aby znaleźć możliwości do pójścia w kierunku powiązań kapitałowych KHW - zaznaczył.

Wskazał przy tym, że w strukturze produkcji ok. 20 proc. całości, to wydobywane rocznie ponad 2 mln ton rocznie węgla grubego i średniego, z którym wiążą się popyt, dobra cena i istniejąca w całym kraju sieć sprzedaży.

- Pozostała część to dobre gatunkowo miały, które znajdują popyt w głównej mierze w energetyce zawodowej. W związku z tym widać kierunek, który się sam rysuje, że raczej te powiązania kapitałowe w sektorze energetyki szeroko rozumianym, powinny być powiązaniami pionowymi sektora wydobywczego z sektorem przetwórczym, czyli energetycznym - ocenił prezes KHW.

Wszyscy patrzą na Chiny Obawy dotyczące kondycji chińskiej gospodarki pojawiają się od kilku lat, do tej pory głównie skupiały się jednak na rynku nieruchomości, gdzie można dopatrywać się istnienia bańki spekulacyjnej. Jednak obecne problemy, które stały się w ostatnich dniach jednym z głównych gospodarczych tematów na świecie, dotyczyły sytuacji na giełdach, które na przestrzeni ostatniego miesiąca straciły ok. 30%, przerywając trwającą od roku hossę. Sprawa jest dla nas o tyle istotna, że wpływ ewentualnego załamania w Chinach na sytuację w globalnej gospodarce mógłby okazać się nieporównywalnie większy, niż chociażby w przypadku opuszczenia przez Grecję Strefy Euro. Ostatnie dni przyniosły wiele nerwowych i nieskoordynowanych działań ze strony chińskiego nadzoru finansowego oraz Banku Chin, które jedynie potęgowały panikę wśród inwestorów. Dopiero wczorajsza regulacja zakazująca sprzedaży akcji udziałowcom posiadającym powyżej 5% kapitału zakładowego spowodowała zatrzymanie spadków. Jednak tego rodzaju krok może mieć negatywne skutki dla zaufania rynków finansowych w długim terminie, co nie zwiastuje powrotu chińskiego rynku do wzrostów. Dodatkowym czynnikiem, który dodatkowo napędzał ostatnią wyprzedaż wynika ze specyfiki chińskiego rynku, gdzie mamy do czynienia z bardzo dużą skalą zabezpieczania pożyczek akcjami przedsiębiorstw i to zarówno w przypadku firm jak i inwestorów indywidualnych. Doprowadziło to do tego, że w obliczu silnych spadków akcje musiał być sprzedawane z powodu niedostatecznego poziomu zabezpieczeń. W przypadku spółek notowanych na giełdzie, jedynym wyjściem w tej sytuacji było zawieszenie notowań, na co w szczytowym momencie zdecydowała się ich blisko połowa. Przez co wyprzedaż uderzyła także w duże spółki, które wydawały się pierwotnie niezagrożone, gdyż inwestorzy zagraniczni chcieli jak najszybciej ograniczyć swoje zaangażowanie w Chinach. Oczywiście tego typu działania miały także niekorzystny wpływ na juana, jednak jego deprecjacja nikogo w Chinach nie zmartwi, ze względu na pozytywny wpływ na eksport. Problemy na giełdzie w Szanghaju miały swoje konsekwencje także dla cen surowców, które podobnie jak giełdy zdecydowanie traciły w ostatnich dniach. Najbardziej narażone na spadki w tej sytuacji wydają się metale przemysłowe takie jak miedź i żelazo oraz ważny z punktu widzenia naszej gospodarki węgiel. Nie należy nie doceniać wpływu Chin na sytuację w Europie, gdyż wiele przedsiębiorstw posiada znaczącą ekspozycję eksportując swoje towary do Państwa Środka. Na warszawskim parkiecie z pewnością najbardziej narażony pozostaje w tym kontekście KGHM, nie można zapominać jednak o spółkach węglowych takich jak JSW oraz Bogdanka, które mogą doświadczyć dalszych trudności w przypadku spadku cen węgla. Jak na razie nie ma jednak powodów do większego niepokoju, gdyż chińskie władze posiadają dostatecznie wiele środków, aby zapobiec niekontrolowanemu załamaniu. Jak na przykład narzucenie w ostatnich dniach zakupów akcji funduszom emerytalnym i firmom inwestycyjnym, które będą miały starać się zapobiegać spadkom, nie mogąc równolegle posiadać na własny rachunek pozycji, które przyniosłyby zyski w obliczu dalszej wyprzedaży. Ważnym pytaniem jest jak na ich działania będą reagować drobni inwestorzy, których w Chinach jest aż 90 mln oraz zagraniczne fundusze inwestycyjne, które mogą obawiać się pojawiania się różnego rodzaju restrykcji podobnych do obecnego zakazu sprzedaży w przyszłości. Jak pokazała czwartkowa sesja, można mieć nadzieję na chwilowe zatrzymanie spadków, jednak korekta po trwającej od roku hossie może się przedłużyć. Kamil Maliszewski, analityk Dom Maklerski mBanku
PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ceny węgla | węgiel | KHW | górnictwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »