Zawód: legalna prostytutka

Uzyskają dochód, rozliczą się z fiskusem, zapłacą składkę na ZUS. Ich działalność będzie legalna, a Skarb Państwa zyska nowe źródło pieniędzy. Czy jest możliwe, by w Polsce prostytutki i agencje towarzyskie były traktowane na równi z innymi opodatkowanymi zawodami?

1,3 mld zł wyniosły - w przeliczeniu na złotówki - dochody z prostytucji u naszych południowych sąsiadów - Czechów. Kwota ta stale wzrasta, mając wpływ na wzrost czeskiego PKB. Jak wnioskują media, statystycy przy ustalaniu PKB uwzględniają dochody z prostytucji, czyli działalności nielegalnej. Rosyjska Duma - niższa izba rosyjskiego parlamentu zastanawia się nad legalizacją tego - jeszcze nielegalnego - procederu.

- Kraje na całym świecie podejmują bardzo zróżnicowane działania w zakresie prostytucji, w tym działania w zakresie prawodawstwa - od jej legalizacji jako zawodu (tu mamy przykład Holandii) po jej penalizowanie i karanie osób korzystających z usług prostytutek (Szwecja) - powiedziała INTERIA.PL Sylwia Spurek, legislatorka z Sekretariatu Pełnomocnika Rządu ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn.

Reklama

Na razie jednak prostytucja w Polsce jest nielegalna. By zmienić jej status, trzeba wykreślić ten proceder z kodeksu - obecnie jest czynem niezgodnym z prawem.

- Istnieje zasada zgodnie z którą, jeśli coś jest prawnie zabronione, to nie można tego opodatkować - powiedziała INTERIA.PL Izabella Laskowska, Dyrektor Biura Komunikacji Społecznej Ministerstwa Finansów. - Jeśli prostytucja stałaby się legalna, wówczas można by ją było opodatkować, tak jak inne działalności przynoszące dochód, np. można by ją objąć ogólnymi zasadami podatku dochodowego od osób fizycznych, w zależności od rodzaju źródła przychodu -czyli od tego, czy byłaby to umowa-zlecenie, stała umowa o pracę czy działalność gospodarcza - wyjaśnia Izabella Laskowska. W przypadku rejestracji działalności gospodarczej byłaby też możliwość korzystania z liniowej stawki czyli 19% - dodaje. W pozostałych przypadkach obowiązywałyby ogólne zasady podatku od osób fizycznych, czyli stawki 19%, 30%, 40%.

Rosyjska ustawa ma m.in. "odciąć" prostytutki od stręczycieli. "Jestem za - przyznaje 25-letnia Masza. - Jeśli przez noc mam dwóch, trzech klientów to mój zarobek przy normalnych cenach jest żaden, 70-80 proc. zabiera sutener". Dodaje, że gotowa jest zarejestrować swoją "działalność" w urzędzie skarbowym czy na milicji. Przekonuje, że miałaby wówczas pieniądze na "ubranie się", czy dla "córki, która idzie do drugiej klasy. A męża nie ma".

"Nowyje Izwiestija" cytują deputowanego Aleksieja Mitrofanowa, "człowieka numer dwa" w nacjonalistycznej Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji. Jego zdaniem, milicja nigdy nie zatrzyma prostytutki czy sutenera dopóki będzie "otrzymywała pieniądze od bandytów, którzy dawno podzielili ten rynek". O konieczności legalizacji prostytucji przekonany jest jeden z liderów partii demokratycznej "Jabłoko", Siergiej Mitrochin, choć ma pewne zastrzeżenia. Jego zdaniem, dopóki nie zniknie korupcyjna biurokracja, nie można tego robić. "Dlatego że ten przemysł po prostu przejdzie z rąk do rąk, od kryminalistów do skorumpowanych urzędników" - uważa Mitrochin.

- Wybór przez dane państwo konkretnego mechanizmu zależy od podejścia tego państwa do zjawiska prostytucji i celu, jaki zakłada ono do osiągnięcia. Może to być np. ochrona kobiet-prostytutek, zapewnienie im bezpieczeństwa zarówno osobistego, jak i socjalnego. Ale może to być również wyjście od genezy, źródła problemu - wyjaśnia Sylwia Spurek.

W stolicy jest co najmniej 4 tysiące prostytutek - poinformowało pod koniec maja br. "Życie Warszawy", powołując się na badania dr. Mariusza Jędrzejki z Wyższej Szkoły Humanistycznej im. A. Gieysztora. To co najmniej dziesięć razy więcej niż podają oficjalne statystyki policji. Ale, zdaniem Jędrzejki, ta liczba i tak nie odzwierciedla prawdziwej skali zjawiska. W badaniach policzono bowiem tylko osoby zatrudnione w agencjach towarzyskich, a tych w stolicy jest ok. 200. Prostytuują się też młodzi mężczyźni. Szacuje się, że jest ich ok. 300.

Procederem płatnej miłości trudnią się też studenci. Ponad 300 studentek i studentów z Krakowa, ankietowanych na przełomie listopada i grudnia ub. r. przez Akcję Zobaczyć Człowieka, przyznało się do uprawiania prostytucji. W tej grupie najwięcej było męskich prostytutek homoseksualnych - informowała "Trybuna". "Możemy mówić o 300 studentkach i studentach, ale jest ich na pewno o wiele więcej, bo nie dotarliśmy do wszystkich środowisk" - mówił gazecie Marek Bogdanowicz z fundacji Akcja Zobaczyć Człowieka.

Uprawiające prostytucję studentki zarobione pieniądze wydają najczęściej na kosmetyki, utrzymanie mieszkania i używki. Studenci przeznaczają je na alkohol i narkotyki, bilety na dojazd do uczelni oraz książki. 60 proc. respondentów zadeklarowało, że chce skończyć z prostytucją, ale brakuje im motywacji - informował dziennik.

- W wielu państwach uczestnicy publicznego dyskursu na temat prostytucji już dawno zgodzili się, że należy przede wszystkim potępić osoby korzystające z usług prostytutek, a więc zwalczać popyt, głównie popyt mężczyzn, na prostytucję. Myślę, że w Polsce nadal rozmawiamy głównie o prostytutkach, przy czym większość osób mówi o nich z niechęcią i niesmakiem, a nie o mężczyznach, korzystających z ich usług. Bez popytu nie byłoby zjawiska prostytucji. O tym w końcu powinniśmy zacząć mówić - podkreśla Sylwia Spurek.

A.J.Kozak

INTERIA.PL/inf. własna
Dowiedz się więcej na temat: dochody | zawód | zawody | dochód | nielegalni
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »