Inwestycyjna sztafeta. USA przekazują pałeczkę Europie

Jeśli prześledzimy globalne przepływy kapitału pomiędzy funduszami ETF zauważymy, że od kilku tygodni trwa wyhamowanie napływów na amerykański rynek akcji. W ostatnich dniach mieliśmy nawet do czynienia z odpływem kapitału z USA, uważa Robert Ślepaczuk, szef inwestycji ilościowych Union Investment TFI

To znacząca zmiana, ponieważ od wyboru Donalda Trumpa w listopadzie ubiegłego roku aż do lutego, popyt na amerykańskie akcje był bardzo silny. Głównym powodem wycofywania kapitału z USA jest rozczarowanie inwestorów tempem realizacji reform przez gabinet prezydenta Trumpa (ostatnia porażka w Kongresie w sprawie reformy "Obamacare"). Gospodarka USA jest bowiem wciąż w dobrej kondycji.

Kapitał płynie na europejski rynek akcji

Rynek nie znosi próżni, więc naturalnym jest, że odpływy kapitału w jednym miejscu powodują napływy w drugim. Korzystają na tym giełdy europejskie. Ten trend bardzo wyraźnie widać w stopach zwrotu z akcji. Zainteresowanie inwestorów akcjami spółek z Europy jest przy tym uzasadnione - i to pomimo tlących się jeszcze ryzyk politycznych.

Reklama

Europejska gospodarka znajduje się obecnie w fazie przechodzenia z rewizji negatywnych do pozytywnych.

Oczywiście nie mamy pewności, czy poprawa danych gospodarczych w Europie będzie długotrwała, jednak wiele na to wskazuje. Choćby wciąż wysokie odczyty wskaźników koniunktury w przemyśle (PMI) dla krajów strefy euro oraz coraz lepsze wyniki spółek europejskich i związane z nimi pozytywne rewizje przyszłych zysków. A to zachęca do inwestowania na europejskich parkietach.

Europa atrakcyjniejsza niż USA. Pomimo Francji Obecnie wielu inwestorów zadaje sobie pytanie, czy lepiej zainwestować na rynku akcji w USA, czy w Europie Zachodniej. Naszym zdaniem lepsze perspektywy mają przed sobą rynki europejskie. Dlaczego? Przyjrzyjmy się nieco bliżej obu kierunkom inwestycyjnym. Za Europą przemawiają mocne fundamenty gospodarcze W Europie jeszcze przez kilka dni tematem numer jeden pozostaną wybory prezydenckie we Francji. Sondaże wskazują jednak na to, że w drugiej turze prorynkowy kandydat, Emmanuel Macron, ostatecznie wygra z Marine Le Pen. W takim scenariuszu ryzyko polityczne ze strony Francji wygaśnie, a inwestorzy ponownie zaczną patrzeć na fundamenty gospodarcze dla strefy euro. Te zaś prezentują się bardzo dobrze. Sytuacja gospodarcza w Europie z miesiąca na miesiąc jest coraz lepsza. Najnowsze prognozy pokazują, że zyski spółek europejskich wzrosną w tym roku średnio o około 15 proc. Gdyby te szacunki się sprawdziły, to pod względem dynamiki poprawy wyników finansowych byłby to najlepszy rok od wielu lat. Za inwestycjami w Europie przemawiają również niższe, tj. atrakcyjniejsze, wyceny spółek niż w USA. W USA brakuje paliwa do dalszych wzrostów W USA od kilku tygodni trwa przestój, a indeks S&P 500 porusza się w trendzie bocznym. Główny powód? Inwestorzy są rozczarowani brakiem progresu w realizacji kluczowych reform zapowiadanych przez gabinet Donalda Trumpa. Silny impuls ze strony Republikanów jest o tyle ważny, że ceny amerykańskich spółek doszły już do bardzo wysokich poziomów. Odzwierciedlają bowiem zapowiadane przez Trumpa inwestycje infrastrukturalne oraz obniżenie podatków. Jeśli nowy prezydent nie zdoła przeforsować sztandarowych reform i nie dostarczy rynkom paliwa, w USA może dojść do głębszej korekty spadkowej. Rynki wschodzące przyciągną część kapitału? Zysków warto poszukać także na rynkach wschodzących. Po pierwsze dlatego, że spółki notowane m.in. w Chinach, Turcji czy w Polsce są tanie w relacji do zysków, jakie generują. Po drugie, rynkom wschodzącym sprzyja zachowanie amerykańskiej waluty. Dolar przestał się umacniać, dzięki temu inwestorzy z krajów rozwiniętych mogą się skupić na szukaniu zysków, nie obawiając się ryzyka walutowego. Marek Straszak, zarządzający portfelami inwestycyjnymi Union Investment TFI

...........................................

Hosso trwaj!

Koniec hossy trwającej w USA nieprzerwanie od 8 lat był już kilkakrotnie zapowiadany. Chociaż w ostatnich dniach sesje światowych giełd kończyły się niewielkimi spadkami, to pierwszy kwartał tego roku można zaliczyć do udanych. Indeksy pięły się do góry, bijąc historyczne rekordy. Wiara inwestorów w powrót koniunktury na światowe rynki jest wielka. Jednym z liderów wzrostów w ostatnim czasie jest warszawska giełda.

Byki rządzą na nowojorskim parkiecie od 8 lat. Zwyżki zaczęły się w 2009 r. po głębokiej bessie wywołanej przez kryzys finansowy 2008 r. Ceny akcji potaniały w tym czasie 20 proc. Kto nie spanikował i został w grze, dzisiaj gratuluje sobie zysków. W ciągu 8 lat indeks S&P 500 zyskał 249 proc.

Obecna hossa to drugi co do długości okres prosperity na amerykańskim rynku kapitałowym, licząc od końca II wojny światowej. Poprzednia szarża byków trwała aż 113 miesięcy. Zaczęła się jesienią 1990 r., a zakończyła wiosną 2000 r. Rynek urósł w tym czasie o 427 proc.

Gigantyczne wzrosty skończyły się równie spektakularną klapą związaną z pęknięciem banki dotcomowej, wywołanej gorączką inwestycji w firmy internetowe. To właśnie wiara w nową gospodarkę napędzała wtedy wzrost na światowych giełdach.

Rynek coraz częściej zastanawia się gdzie są granice obecnie trwających zwyżek. Od 2009 r. amerykańska giełda zaliczyła tylko cztery korekty, rozumiane jako łączny spadek kursu o 10 proc. i więcej. Przez cały ten okres zdarzyło się jednak tylko raz, w październiku 2011 r., że jednodniowy spadek był większy niż 1 proc.

Ostatnia korekta w Stanach miała miejsce na początku 2016 r. Cały ubiegły rok upływał pod znakiem obaw o perspektywy światowej gospodarki, pozostającej w cieniu ważnych wydarzeń politycznych, takich jak Brexit i wybory prezydenckie w USA. Zapowiedź wyjścia Wielkiej Brytanii z UE wcale nie doprowadziła do katastrofy, a tylko chwilowej przeceny akcji. Natomiast wygrana Donalda Trumpa, postrzegana czasem w kategoriach apokalipsy, tchnęła nowego ducha w byki. Od wyborów w listopadzie 2016 r. S&P500 zyskał 10 proc. Pożywką do wzrostów były oczekiwania na efekty polityki nowego prezydenta, który zapowiadał cięcia podatków, inwestycje infrastrukturalne i deregulację gospodarki.

Wiara w konsumenta

Wiara w realizację zapowiedzi wyborczych mocno osłabła po, przeprowadzonej w marcu, nieudanej próbie odwołania reformy opieki medycznej poprzedniego prezydenta Baracka Obamy. Była to jedna ze sztandarowych obietnic Donalda Trumpa. Okazało się, że nowy prezydent nie jest w stanie zbudować większości dla ustawy, nawet we własnej partii.

Rynek odebrał wiadomość o przegranej prezydenta jak policzek. Po ostatnim marcowym weekendzie akcje poleciały w dół i przez rynek przetoczyła się dość gwałtowna przecena. Traciły nie tylko walory spółek medycznych, mocno zyskujące przez ostatnie miesiące w związku z planowanymi nowymi regulacjami, ale także spółki surowcowe, budowlane, produkcyjne. Na czerwonym polu znaleźli się wszyscy, których postrzegano jako beneficjentów przyszłych reform Trumpa.

Rynek ocenił, że skoro administracja nie jest w stanie zbudować większości dla ustawy o opiece zdrowotnej i ubezpieczeniach, pod znakiem zapytania stoi powodzenie także innych reform.

Kiedy wydawało się, że podkopana wiara w skuteczność Trumpa doprowadzi do głębszej korekty, po jednym dniu spadków indeksy znowu poszły w górę. Paliwem stały się informacje z rynku konsumenckiego, w którym nastroje wzrosły do najwyższego poziomu od 16 lat. To właśnie one, wraz z niskim bezrobociem i dużą skłonnością do wydawania, dały podstawę do snucia prognoz, że prosperity w amerykańskiej gospodarce wkroczyła na twardy grunt. To nakręciło kursy akcji. Podobnie jak w przypadku przyrzeczeń wyborczych prezydenta, rynek kupuje nie fakty, a zapowiedzi. Niemniej dobre nastroje nie przekładają się jeszcze ani na zamówienia w przemyśle, ani na produkcję.

Czy zatem hossa w USA nie ma końca?

Wskaźniki sugerują, że akcje jeszcze nie są jeszcze wyceniane za wysoko. W momencie wybuchu bańki dotcomowej relacja cena/zysk dla spółek indeksu S&P500 wynosiła 30. Obecnie jest to około 25. Niemniej, aktywa są najdroższe od 2004 r.

Amerykański parkiet wciąż jest silny. Wprawdzie Trumpowi nie udało się zmienić Obamacare, ale rynek wydaje się nadal liczyć na to, że wprowadzi on w życie zmiany w systemie podatkowym oraz program wydatków infrastrukturalnych. Dopiero porażka któregoś z tych projektów może wywołać poważną przecenę.

Hossa w Warszawie

Ubiegły rok był słaby dla warszawskiego parkietu. W dół ciągnęły go największe spółki z sektora energetycznego i bankowego. Ożywienie zawitało na GPW z początkiem zimy. Od stycznia nastał okres prosperity i, licząc od początku roku, Warszawa znalazła się w ścisłej światowej czołówce pod względem wzrostów. WIG20 zyskał od początku roku 15 proc. Wśród najlepszych znalazła się też Turcja, która zanotowała YTD 13,4-procentową dynamikę.

Trzeba pamiętać, że tamtejsza giełda miała wyjątkowo nieudany 2016 r. i lokalne aktywa stały się po prostu tanie. Liderem wzrostów jest Argentyna, której giełda nieprzerwanie i bardzo dynamicznie rośnie od 2013 r. W tym roku zanotowała już 23 proc. na plusie (dynamika w 2016 r. wyniosła 55,51 proc.).

- W dłuższej perspektywie warunki dla inwestowania na giełdzie mogą okazać się niezłe. Dobra koniunktura oraz korzystne prognozy dla polskiej gospodarki będą sprzyjać wynikom spółek. Wraz z poprawą rokowań dla światowej gospodarki zmienia się także podejście do rynków wschodzących - zauważa Piotr Marciniak, Dyrektor Zarządzający BGŻOptima.

Pierwsza połowa 2016 roku była mało udana dla rynków wschodzących, głównie z uwagi na spadające ceny ropy i obawy o stan chińskiej gospodarki. W drugiej części roku koniunktura odwróciła się. Obecnie prognozuje się na ten rok dynamiczny wzrost PKB w krajach zaliczanych do emerging markets, zdecydowanie wyższy niż w krajach rozwiniętych. Powinno się to przełożyć na wzrost dochodów i zysków firm. Tym samym wydaje się, że są to kierunki godne uwagi przy podejmowaniu decyzji gdzie ulokować pieniądze.

MiSie w cenie

Na warszawskiej giełdzie trudno wskazać konkretny sektor z dużym potencjałem wzrostu. Liderem zwyżek na początku roku były banki (WIG-Banki poszedł w górę o ponad 15 proc.), odreagowujące słaby 2016 r. Dobrze radziła sobie także energetyka (indeks spółek z tego sektora zyskał 21 proc.). I jedna, i druga branża wytraciła jednak impet.

Na szerokim rynku nie brakuje dobrych firm, liderów swoich branż, którym warto się przyjrzeć. Na uwagę zasługują małe i średnie spółki, które w większym stopniu niż duże przedsiębiorstwa skorzystają z koniunktury w gospodarce, gdyż szybciej reagują na zmieniające się warunki. W tym roku giełdowe średniaki urosły o 13 proc.

opr. na podstawie raportu BGŻ mzb

Union Investment TFI
Dowiedz się więcej na temat: strefa euro | USA | Europa | rynki wschodzące
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »