KE bada, jak pozbawić lotniska i pola golfowe rolniczych dopłat

Właściciele lotnisk, pól golfowych i inni posiadacze ziemi nie użytkujący jej rolniczo mogą być pozbawieni prawa do unijnych dopłat bezpośrednich dla rolników w świetle pomysłu KE, by stworzyć "listę negatywną", ograniczającą liczbę beneficjentów tej pomocy.

Właściciele lotnisk, pól golfowych i inni posiadacze ziemi nie użytkujący jej rolniczo mogą być pozbawieni prawa do unijnych dopłat bezpośrednich dla rolników w świetle pomysłu KE, by stworzyć "listę negatywną", ograniczającą liczbę beneficjentów tej pomocy.

Pomysł, który zasugerował unijny komisarz rolnictwa Dacian Ciolos, znalazł pozytywny oddźwięk wśród wszystkich krajów UE - powiedział PAP w piątek rzecznik komisarza Roger Waite.

Pobierz za darmo program PIT 2011

Chodzi o to, by przedsiębiorstwa nierolnicze - lotniska, tereny golfowe, wielkie firmy, które skupują ziemię, czy też np. koleje - nie mogły już wykorzystywać luk prawnych i ubiegać się o dopłaty z unijnej Wspólnej Polityki Rolnej. KE stara się ustalić definicję rolnika "aktywnego", czyli czynnego zawodowo - takiego, który jest uprawniony do otrzymywania unijnej pomocy.

Reklama

Według pomysłu Ciolosa instytucje, które znalazłyby się na "liście negatywnej", z założenia nie byłyby "aktywnymi rolnikami". Droga do dopłat nie byłaby co prawda dla nich całkowicie zamknięta - musiałyby jednak udowodnić, że dochody, które otrzymują z dopłat, stanowią nie mniej niż 5 procent ich całkowitego dochodu z zajęć pozarolniczych.

Wcześniej rozważano propozycję, by za "aktywnych rolników" uznać wszystkich rolników powyżej progu 5 procent, a państwa członkowskie musiałyby same sprawdzać, kto spełnia to kryterium, a kto nie. Jednak - jak było wiadomo jeszcze przed czwartkowym spotkaniem ministrów rolnictwa w Luksemburgu - kraje nie chcą wiązać definicji "aktywnego rolnika" z proporcją dochodów z zajęć pozarolniczych i nie chcą obciążać się dodatkową biurokracją.

Nowy pomysł - "listy negatywnej" - odpowiada na te zastrzeżenia, bo to po stronie podmiotów z tej listy leżałoby dowiedzenie, że są "aktywnymi rolnikami".

Chociaż KE chce wykluczyć "kanapowych rolników", zdarzają się przypadki bardziej skomplikowane niż lotniska czy pola golfowe. Rzecznik Waite podał przykład brytyjskiego National Trust - organizacji, która ma w swej pieczy zabytki i obszary cenne przyrodniczo i historycznie, ma też wiele ziemi uprawnej. Gdyby definicja "aktywnego rolnika" weszła w życie, National Trust nie mógłby pod nią podlegać, bo działalność rolnicza jest niewielką częścią jego pracy. Jednak faktycznie uprawia ona część swoich gruntów.

Przez długi czas zastanawiano się, czy definicji "aktywnego rolnika" państwa unijne nie powinny ustalać samodzielnie. Jednak KE chce definicji na szczeblu europejskim. Do tej pory tylko Holandia skorzystała z możliwości krajowego prawa, by zagwarantować, że w definicji "unijnego rolnika" nie zmieści się - i nie może otrzymać dopłat bezpośrednich - największe w kraju lotnisko międzynarodowe Schiphol w Amsterdamie.

Dotąd wszystkie państwa zgadzały się, że potrzebna jest ściślejsza definicja "aktywnego rolnika", ale miały różne zdania, jak ją ustalać. Pomysł "listy negatywnej" - który jednak wciąż jest tylko ideą, a nie formalną propozycją - po raz pierwszy spotkał się z pozytywną reakcją wszystkich unijnych ministrów rolnictwa.

Definicja "aktywnego rolnika" to element przedłożonego przez KE w zeszłym roku projektu reformy po 2013 roku Wspólnej Polityki Rolnej (WPR), z której realizowane są dopłaty bezpośrednie dla rolników.

Teraz wiadomości gospodarcze przeczytasz jeszcze szybciej. Dołącz do Biznes INTERIA.PL na Facebooku

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »