Niemcy nie zrezygnują z atomu
Ciekawe są efekty wygranej chadecji w niedzielnych wyborach parlamentarnych w Niemczech i zaproszenia do koalicji liberalnej FDP. W górę wystrzeliły niemieckich akcje spółek energetycznych.
Obydwie zwycięskie partie zadeklarowały błyskawicznie, że nie będą dążyć do zamknięcia tamtejszych elektrowni atomowych po roku 2022, co było wcześniej planowane (centrolewicowy rząd zadekretował to w 2000 r.). Niezbędna do tego jest zmiana prawa w kraju naszych zachodnich sąsiadów. Udana zmiana przepisów przełoży się natychmiast na zyski przedsiębiorstw energetycznych, które zarobić mogą wtedy - według obliczeń banku Sal. Oppenheim - nawet 12 mld euro (EON) i ponad 8 mld euro (RWE) rocznie. Poza walorami biznesowymi taki ruch ma też zaletę ekologiczną: elektrownie atomowe tylko firmy EON nie wyemitują do środowiska 150 mln ton dwutlenku węgla rocznie, które znalazłyby się w powietrzu gdyby wyłączono reaktory. To porcja dwutlenku emitowanego rocznie przez cały transport drogowy.
Kanclerz Angela Merkel określiła energetykę jądrową jako "technologię pomostową" zmierzającą w przyszłości do przejścia na w pełni odnawialne źródła energii.
NIEMIECKIE ELEKTROWNIE ATOMOWE Unterweser (KKU), Stade (KKS), Mülheim-Kärlich (KMK), Grohnde (KWG), Grafenrheinfeld (KKG), Emsland (KKE), Brokdorf (KBR, najwięsza moc w kraju - 1370 MW), Biblis A, Biblis B, Philippsburg 2 (KKP), Philippsburg 1 (KKP), Gundremmingen B (KRB), Gundremmingen C (KRB), Brunsbüttel (KKB), Krümmel (KKK), Isar 1(KKI), Isar 2 (KKI). |
Krzysztof Mrówka
Czytaj również:
Słabe perspektywy dla energetyki wiatrowej
Polskie firmy mają szansę na dodatkowe prawa do emisji CO2
Sprzedawcy energii chcą, by ceny prądu wzrosły o około 20 proc.