Efekt pandemii koronawirusa. Wzrost zainteresowania leczeniem wśród uzależnionych

​Pierwsze miesiące pandemii koronawirusa przyczyniły się do wzrostu zainteresowania leczeniem osób uzależnionych od opioidów. Społeczna kwarantanna wpłynęła również na sposób leczenia uzależnień oraz na podejście do pracy terapeutów.

- W niektórych obszarach wzrosło zainteresowanie leczeniem. Widać wzrost zainteresowania leczeniem substytucyjnym pacjentów uzależnionych od opioidów. Można to tłumaczyć tym, że pandemia przyczyniła się do ograniczenia dystrybucji narkotyków, co doprowadziło do tzw. "posuchy" - mówi Interii Piotr Jabłoński, dyrektor Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii.

Jak wyjaśnia, to motywacja negatywna do podjęcia próby leczenia związania z myśleniem, że skoro brakuje narkotyków na rynku, to może lepiej spróbować terapii. Na razie za wcześnie jednak na odpowiedź na temat spadku lub wzrostu liczby uzależnionych. Pokażą to dopiero kolejne badania populacyjne.

Reklama

Problemy z teleporadami

- Cechą, którą można było zaobserwować zwłaszcza w pierwszych miesiącach pandemii, było załamanie leczenia ambulatoryjnego. Nastąpił gwałtowny spadek liczby pacjentów, szczególnie w oddziałach dziennych. Spadek zaobserwowano również w poradniach ds. uzależnień, co wiązało się też z nie do końca uregulowaną kwestią płatności za telewizyty - tłumaczy Piotr Jabłoński.

Przejście na teleporady wymagało wysiłku ze strony terapeutów i pacjentów. - Szczególnie, że pacjenci nie są zachwycenia teleporadami. Mają utrudnioną kwestię zachowania prywatności w domu, często nie mają warunków, żeby zamknąć się w czterech ścianach, bez "obcych uszu" i bez stresu, że ktoś usłyszy ich rozmowę - wskazuje nasz rozmówca. Dodaje jednak, że i to powoli zmienia się na lepsze, bo Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii (KBPN) przeprowadziło szkolenia na temat tego, jak poprawić jakość leczenia przez internet.

Dobre warunki w ośrodkach

Piotr Jabłoński zwraca uwagę również na inny interesujący aspekt pandemii. - Mam wrażenie, że od początku pandemii bardzo dużą prace wykonali sami nad sobą terapeuci. Część z nich poczuła się zagrożona tą sytuacją. Docierają do nas informacje, że ten lęk przekładał się również na jakość pracy. Natomiast z naszych pomiarów wynika, że znacznie bardziej racjonalnie zachowywali się pacjenci - mówi.

Pacjenci, którzy na początku pandemii byli objęci leczeniem stacjonarnym, mieli bardzo dobre warunki. Byli odizolowani, co dawało im poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza, że większość ośrodków wypracowała zasady kwarantanny. Niektóre placówki przygotowały osobne budynki, lub zaadaptowały pomieszczenia dla pacjentów nowo przyjmowanych tak, żeby osoby te mogły przejść kwarantannę, jednocześnie rozpoczynając leczenie.

Jeżeli chodzi o program redukcji szkód, czyli system określonych działań, które mają na celu zmniejszenie lub wyeliminowanie skutków zdrowotnych przyjmowania substancji psychoaktywnych, to w czasie pandemii wsparcie w tym obszarze przyszło od organizacji pozarządowych. - Wzięły na siebie ogromne obowiązki, szczególnie w przypadku środowisk mocno zmarginalizowanych społecznie, np. bezdomnych, o których nikt nie dba, bo zerwali swoje więzi ze społeczeństwem. Trzeba wykonać dużą pracę, żeby dotrzeć do tych ludzi. Właśnie tutaj włączyły się w pomoc organizacje pozarządowe, które oprócz prowadzenia swoich programów, zdecydowały się program redukcji szkód. Docierały do bezdomnych ze środkami do dezynfekcji, strzykawkami i przekazywały im zalecenia dotyczące bezpieczeństwa w czasie pandemii - opowiada dyrektor KBPN.

Dominika Pietrzyk

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »