30 procent szpitali przynosi zyski

Prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Jerzy Miller poinformował w środę, że w 2005 roku prawie 20 proc. publicznych środków trafiło do sektora prywatnego w ochronie zdrowia. Tymczasem Ogólnopolskie Stowarzyszenie Szpitali Niepublicznych zarzuca, że szpitale prywatne i publiczne nie są jednakowo traktowane przez NFZ przy zawieraniu kontraktów na świadczenie usług medycznych.

Miller powiedział na konferencji, zorganizowanej przez Konferencję Pracodawców Polskich, Ogólnopolskie Stowarzyszenie Szpitali Niepublicznych oraz Ogólnopolski Związek Pracodawców Prywatnych Służby Zdrowia, że sektor prywatny w służbie zdrowia jest bardzo pożądany. Prezes NFZ przedstawił dane, z których wynika, że w 2005 roku 19,1 proc. środków Funduszu trafiło na leczenie chorych do prywatnych placówek. "W ambulatoryjnej opiece specjalistycznej niepubliczne placówki otrzymały 45,7 proc. środków, (publiczne 54,3 proc.) w rehabilitacji - 36,9 proc., opiece długoterminowej - 55,2 proc, stomatologii - 81,4 proc., psychiatrii - 16,7 proc." - poinformował Miller.

Reklama

W 2005 roku niepubliczne szpitale otrzymały 8,4 proc. wszystkich środków przeznaczonych dla szpitali. W ub. roku w stosunku do 2004 roku nakłady na publiczne szpitale wzrosły o 5,9 proc., zaś dla niepublicznych - o 20,5 proc. "Jeżeli ktoś mówi, że szpitale niepubliczne są gorzej traktowane, to te liczby obalają tę teorię" - zaznaczył Miller. Miller powiedział, że w 2005 roku otrzymał kilka skarg od szpitali niepublicznych o złym potraktowaniu ich przez oddział wojewódzki NFZ. "Ja wiem, że wybryki się zdarzają.

W kilku przypadkach zmieniałem decyzje oddziałów NFZ, bo jednostka niepubliczna została potraktowana źle; ale czasami się zdarzało, że +złe+ traktowanie było wynikiem błędów szpitala niepublicznego" - powiedział prezes. Jak zaznaczył, służba zdrowia wymaga mądrego zarządzania, a prywatny właściciel zazwyczaj jest lepszy niż publiczny. "W Polsce 30 proc. szpitali przynosi zysk; wśród prywatnych - aż 100 proc., wśród publicznych - znacznie gorzej" - podkreślił Miller. Jeśli publiczny szpital jest źle zarządzany, to powinien być przedstawiony jako oferta do prowadzenia jako placówka prywatna. "Nieraz bywa taki zarządca, że jest przykro, iż trzeba dawać mu kolejny kontrakt" - powiedział prezes.

Obecny na spotkaniu wiceminister zdrowia Andrzej Wojtyła przypomniał, że resort pracuje nad przygotowaniem sieci szpitali. "Na początku maja mają być przedstawione założenia sieci szpitali, w których będą określone standardy, jakie dane placówki będą musiały spełnić. Szpitale, które nie będą ich spełniały, mogą być przekształcane w placówki opiekuńcze, które zajmują się opieką długoterminową, bo takich u nas brakuje" - powiedział wiceminister. Jak zauważył, monopol publiczny w ochronie zdrowia jest tylko na poziomie płatnika, gdyż np. w Podstawowej Opiece Zdrowotnej (POZ) jest dużo lekarzy pracujących w niepublicznych placówkach. "Ubezpieczenia dodatkowe i alternatywne wprowadzą konkurencję na poziomie płatnika i o to nam chodzi" - podkreślił. Wojtyła dodał, że rząd popiera propozycję utworzenia tzw. koszyka świadczeń gwarantowanych, co będzie właśnie podstawą do wprowadzenia ubezpieczeń dodatkowych, a następnie alternatywnych.

Prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Niepublicznych (OSSN) Andrzej Sokołowski podkreślił, że niepubliczne szpitale domagają się równego dostępu do wszystkich środków publicznych NFZ. Jego zdaniem, tylko kryteria merytoryczne, a nie polityczne powinny być stosowane przy przyznawaniu środków publicznych. Przedstawiciele szpitali niepublicznych chcieliby także, aby kontrakty z NFZ były 3-5 letnie; aby wprowadzić ubezpieczenia dodatkowe, a w dalszej kolejności alternatywne oraz likwidować nierentowne szpitale.

Według danych OSSN, niepublicznych szpitali w Polsce jest blisko 180, zatrudniają one ponad 300 lekarzy etatowych, 1,5 tys. kontraktowych i 3,5 tys. personelu medycznego; szpitale skupione w OSSN dysponują majątkiem 1,5 mld zł; w 2005 roku wykonały 65 tys. zabiegów operacyjnych; ponad 1 mln porad ambulatoryjnych; ich łączne przychody to 336 mln zł, z czego połowa to są środki z NFZ.

PODWYZKI DLA WSZYSTKICH

W środę rozpoczęło się spotkanie premiera Kazimierza Marcinkiewicza z przedstawicielami protestujących środowisk medycznych w sprawie podwyżek dla pracowników ochrony zdrowia. W spotkaniu bierze także udział minister zdrowia Zbigniew Religa.

Lekarze i pielęgniarki domagają się podniesienia pensji jeszcze w tym roku, rząd proponuje tymczasem o 30 proc. wyższe płace w ochronie zdrowia od 1 stycznia 2007 roku. Na piątek lekarze przygotowują ogólnopolską akcję protestacyjną. Mają w tym dniu wziąć jednodniowy urlop na żądanie. Ci, którzy nie mogą tego zrobić, np. ze względu na bezpieczeństwo pacjentów, podejmą tego dnia inne formy protestu.

Minister zdrowia Zbigniew Religa zapowiedział, że w przyszłym roku służba zdrowia otrzyma dodatkowo ponad 4 mld zł ze środków publicznych; pieniądze mają być przeznaczone na 30-proc. podwyżki dla pracowników medycznych. Podwyżki te mają być zapisane w projekcie nowelizacji ustawy zdrowotnej. Projekt przygotowany przez trójstronny zespół ds. ochrony zdrowia przewiduje podwyżkę pensji dla osób zatrudnionych na etatach w publicznych Zakładach Opieki Zdrowotnej (ZOZ) oraz jednostkach badawczo-rozwojowych.

Zdaniem Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL), proponowane 30-procentowe podwyżki dla pracowników medycznych są "daleko niewystarczające".

W ocenie OZZL - który domaga się 30-proc. podwyżki w tym i 100- proc. w przyszłym roku - nie ma więc powodów do odwołania planowanej na piątek akcji protestacyjnej lekarzy.

Zdaniem lekarzy, przedstawione przez zespół propozycje są tylko doraźną próbą stłumienia niepokojów społecznych wśród pracowników medycznych, a nie poważnym projektem zmian w systemie opieki zdrowotnej.

Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej (NRL) Konstanty Radziwiłł powiedział , że oczekuje od premiera lepszej propozycji w sprawie podwyżek płac, bo obecna jest "nie do przyjęcia".

Od ubiegłej środy w siedmiu podkarpackich szpitalach trwa strajk lekarzy. W poniedziałek rano lekarze zaostrzyli akcję - zaczęli pracę w systemie ostrego dyżuru. Oznacza to, że pracują jedynie lekarze dyżurni, a do szpitala przyjmowani są tylko pacjenci z zagrożeniem życia. Nie pracuje też większość przychodni specjalistycznych. Tak jak w dni świąteczne, w ramach protestu, kilkanaście placówek medycznych w regionie pracowało już 20 lutego oraz 13 i 14 marca.

Pod koniec marca protestowali lekarze w województwie łódzkim. Placówki pracowały wówczas jak w dni świąteczne; pomoc udzielana była w stanach zagrożenia życia. Do pracy przyszli tylko lekarze dyżurujący oraz kontraktowi. Nie były wykonywane planowane zabiegi i operacje.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »