Każdy stracił w OFE
Odkładając co miesiąc 100 zł na przyszłą emeryturę, zgromadzilibyśmy na naszym koncie w OFE średnio 15,2 tys. zł. Gdyby ostatni kwartał na giełdzie nie był tak kiepski, byłoby o 500 zł więcej. AnalizyOnline policzyły, ile mogliśmy zaoszczędzić w otwartych funduszach emerytalnych.
Zakładając, że od sierpnia 1999 r., czyli początku reformy emerytalnej, wpłacalibyśmy 100 zł miesięcznie, to w marcu tego roku na naszym koncie w najlepszym funduszu - ING Nationale-Nederlanden - byłoby już 15,7 tys. zł (nasze wpłaty plus dochody z ich pomnażania). W najgorszym - Aegonie - 14,5 tys. zł. Różnica między nimi wynosi więc niemal 8,5 proc. i o tyle różniłaby się przyszła emerytura.
Wyniki OFE byłyby lepsze, gdyby nie dołująca w ostatnich miesiącach giełda. Tylko od końca listopada z tego powodu z naszych kont w funduszach wyparowało średnio 432 zł. Najbardziej po kieszeni dostali klienci Polsatu. Stan ich konta emerytalnego zmniejszył się aż o 629 zł. Był jednak taki moment na przełomie roku, że klientom Commercial Union tylko w ciągu miesiąca ubyło po 853 zł. Później największemu funduszowi udało się częściowo odrobić straty.
Najlepiej przed giełdowymi spadkami wybronił się Pocztylion - konta jego klientów zmniejszyły się średnio o 232 zł, choć w samym styczniu było to dużo więcej, bo aż 555 zł.
Opłaty
Pieniędzy zgromadzonych na kontach emerytalnych w OFE byłoby też więcej, gdyby nie wysokie opłaty, jakie pobierają od nas fundusze. Każdą naszą składkę uszczuplają o 7 proc. (chlubnym wyjątkiem jest Allianz, który bierze 4 proc.), czyli dokładnie tyle, ile wynosi ustawowy limit. Potem co miesiąc pobierają jeszcze opłatę za zarządzanie. W sumie w ubiegłym roku kosztowało to klientów funduszy ponad 1,7 mld zł. Z tego aż 668 mln zł to czysty zysk towarzystw emerytalnych, właścicieli OFE.
Wcześniej opłaty od składki były jeszcze wyższe i wynosiły nawet 10 proc. Dopiero przed czterema laty, po akcji "Gazety" "Bój o wyższą emeryturę", posłowie zmienili przepisy, zmuszając OFE do obniżenia opłat. Zgodnie z ustawą na kolejne obniżki możemy liczyć dopiero w 2010 r. Wtedy prowizje zaczną spadać, by za sześć lat wynieść 3,5 proc.
Więcej w "Gazecie Wyborczej"