Musimy dłużej pracować! Nie ma innej alternatywy

Rząd rozpoczął batalię o wydłużenie czasu aktywności zawodowej. Propozycja premiera jest prosta: powinniśmy przechodzić na emerytury w wieku 67 lat, bez względu na płeć. Pierwsze reakcje związków zawodowych, opozycji i wielu organizacji społecznych nie są, delikatnie mówiąc, zbyt przychylne. Czy zatem reforma emerytalna ma szanse stać się faktem?

Jedno jest pewne: żyjemy coraz dłużej, czyli coraz dłużej jesteśmy na emeryturze. Możemy oczywiście robić porównania z innymi krajami Unii Europejskiej, szczególnie jej bogatszej części, i twierdzić, że i tak u nas sytuacja wygląda gorzej. To znaczy nasi emeryci pobierają świadczenia krócej niż ich koledzy z innych krajów. Ale nie zmienia to faktu, że obserwowany trend jest jednoznaczny.

Pobierz za darmo program PIT 2011

Dziura w systemie zabezpieczenia społecznego

W takiej sytuacji, nie zmieniając czasu aktywności zawodowej, są tylko dwie możliwości: albo obniżymy emerytury, czyli wypłacane świadczenia będą niższe, albo zwiększymy ilość pieniędzy, które na emerytury są przeznaczane. I nie ma znaczenia, czy mówimy o systemie, w którym pracujące pokolenie finansuje emerytury tym, którzy już osiągnęli wiek emerytalny, czy mówimy o indywidualnych kontach emerytalnych. Tak czy inaczej trzeba by było wprowadzić zmiany.

Reklama

Jest też druga kwestia, o której wiemy, bo wynika ona z badań i analiz demograficznych. Z przyrostem naturalnym w Polsce jest coraz gorzej. Skutek z tego płynący jest taki, że relatywnie coraz mniej osób pracuje, a coraz więcej przechodzi na emeryturę. Jeśli odniesiemy to do obowiązującego wciąż jeszcze w Polsce systemu, czyli pracujący finansują pobierających świadczenia, to sytuacja taka utrzyma się jeszcze do końca tzw. okresu przejściowego, z sytemu poprzedniego do sytemu OFE. Oczywiście przy zmieniających się proporcjach, wiadomo czym to grozi. Tworzy się dziura w systemie zabezpieczenia emerytalnego.

Zbyt wysokie koszty pracy

Teoretycznie możemy nic nie robić w kwestii zmiany wieku przechodzenia na emeryturę. Ale oczywiście musimy wtedy zadziałać w inny sposób. Czyli, jak już wspomniałem, albo obniżamy świadczenia, co byłoby fatalne w skutkach, biorąc pod uwagę ich obecny poziom, albo pracujemy nad zwiększeniem finansowania. Czyli podnosimy składki zabezpieczenia emerytalnego. Problem w tym, że koszty pracy w Polsce nie należą, delikatnie mówiąc, do najniższych. Ich podwyżka, a musiałaby być ona naprawdę poważna, doprowadziłaby z pewnością do wchodzenia w szarą strefę. Poza tym skutecznie odstraszałaby inwestorów zagranicznych, chcących w Polsce działać.

Negatywnych konsekwencji byłoby zresztą znacznie więcej. Możemy oczywiście finansować system w inny sposób, np. z podatków pośrednich, z tym, że oznaczałby to ich dramatyczne podwyższenie. O tym zresztą, może w nie do końca koncyliacyjny sposób, mówił premier w jednym ze swoich wystąpień.

Oczywiście podwyższenie podatków także ma swoje konsekwencje dla gospodarki. Wzrost inflacji, wyhamowanie wzrostu gospodarczego itd. No i oczywiście zmniejszenie siły nabywczej społeczeństwa.

Przedłużenie frustracji i strachu

Mówiąc innymi słowy: rzeczywiście nie ma dobrej alternatywy dla wydłużenia okresu aktywności zawodowej. Można dyskutować, czy kobiety mają pracować tak długo jak mężczyźni, kiedy nowy system ma zacząć funkcjonować itd. Problem jednak jest poważny. Tyle tylko, że, moim zdaniem, leży w innym obszarze. Po pierwsze, rozmawiamy o wieku emerytalnym, mając na myśli obecną sytuację w Polsce. Jak zdobyć aprobatę dla tego pomysłu, skoro pięćdziesięciokilkuletni ludzie mają ogromne kłopoty ze znalezieniem pracy? Program pięćdziesiąt plus nie okazał się niestety panaceum. Po prostu nie zadziałał. Jeśli osoby w tym wieku, ale także młodsze, mające świadomość, że za chwilę ich także ta sytuacja może dotyczyć, żyją w ustawicznym stresie, w obawie przed upokarzającym, wielomiesięcznym poszukiwaniem zajęcia zawodowego, to jak ma się im spodobać perspektywa przesunięcia wieku emerytalnego? Sfrustrowani, przestraszeni ludzie, nie będą popierać rozwiązań, które okres owej frustracji i strachu przedłużają. Tym bardziej, że w przypadku kobiet, mówimy tu aż o siedmiu latach!

Czytaj raport specjalny INTERIA.PL: Musimy dłużej pracować?

Co z młodym pokoleniem?

Mało tego. Większość Polaków wykonuje pracę, której nie lubi. Robi to tylko po to, żeby mieć z czego żyć. Czy w takiej sytuacji poprą oni koncepcję jeszcze dłuższej aktywności zawodowej, która kojarzy się tylko i wyłącznie z przykrym obowiązkiem?

A co z ludźmi młodymi? Jak mogą oni chcieć przesunięcia perspektywy emerytalnej, skoro jedna czwarta z nich o pracy może tylko pomarzyć? 25 proc. bezrobocia w tej grupie wiekowej to prawdziwy dramat. Oczywiście są kraje w Europie, gdzie jest jeszcze gorzej, ale to nie jest powód do zadowolenia.

Potrzebna jest akcja informacyjna

Jeśli dyskusja o zmianach w systemie emerytalnym ma być poważna i reforma ma mieć poparcie społeczne, to musi z jednej strony wiązać się z kompleksową kampanią informacyjną, a z drugiej - ze zmianami znacznie bardziej szerokimi. Wszystkie badania demograficzne pokazują, że za kilkanaście lat, jeśli procesy rozwoju polskiej gospodarki będą postępowały w tempie przynajmniej takim, jak w ostatnich latach, w Polsce zabraknie ludzi do pracy. Obawy pięćdziesięciolatków w kwestii kłopotów ze znalezieniem zajęcia, w znacznej mierze, bo oczywiście zawsze znajdziemy wyjątki, przestaną być zasadne. Ale kto dzisiaj zdaje sobie z tego sprawę? A nawet jeśli ma tego świadomość, to czy w sytuacji problemów na rynku pracy przyswaja te informacje? A przecież zmiany w wieku emerytalnym mają nastąpić dopiero za wiele lat. Nie dzisiaj. Oczywiście sytuacja demograficzna po roku 2025 to tylko badania, perspektywa jest bardzo odległa. Ale na czymś przecież musimy bazować.

Pułapka wyższego wykształcenia

Jeśli mówimy o bezrobociu wśród najmłodszych pracobiorców, to temat jest znacznie poważniejszy. Wmówiono młodym Polakom, że każdy może iść na studia. Rzeczywiście może, pewnie nawet powinien, ale to nie oznacza, że zawsze znajdzie potem pracę w zawodzie związanym ze studiami. Tysiące absolwentów zarządzania czy marketingu są tego przykładem. Nie mamy żadnego programu powiązania zapotrzebowania rynku pracy z kształceniem, a jeśli już, to bardziej na poziomie lokalnym, w mikroskali. Sytuacja ogranicza się do pojedynczych klas, wspieranych przez pojedyncze przedsiębiorstwa.

Zniszczyliśmy w latach 90. ub.w. szkolnictwo zawodowe. Gorzej, że zdeprecjonowaliśmy także rangę wielu zawodów, które dzisiaj są bardzo poszukiwane. Brakuje w Polsce tokarzy, ślusarzy, elektryków, mechaników. Z jednej strony nie ma pracy, z drugiej zaś - nie można znaleźć pracowników. Jest to zresztą jeden z problemów wskazywanych przez inwestorów zagranicznych. Czy poważne zmiany w tym względzie nie powinny iść w parze z reformą sytemu emerytalnego? Czy nie łatwiej byłoby wtedy uzyskać poparcie dla proponowanych zmian?

Pobudzić skłonność do zatrudniania

Pytań i postulatów jest zresztą wiele. Czy razem z przesunięciem wieku emerytalnego nie powinno się wprowadzić przepisów ułatwiających poszukiwanie pracy przez osoby kończące już swoją aktywność zawodową? Czy nie powinno się wprowadzić najpierw rozwiązań zachęcających do zatrudniania tych osób przez pracodawców, nie na zasadzie nakazów, zakazów i okresów ochronnych? Czy od tego nie powinniśmy zacząć? Gdyby chociaż realizowany program 50 + okazał się sukcesem, atmosfera dla planowanych zmian byłaby zupełnie inna. Niestety jest, jak jest.

Rząd nadwyręża społeczne zaufanie

Obecnie proponowanym zmianom nie pomaga fakt rozmontowania sytemu OFE. Większości Polaków nie spodobała się taka forma reformowania ich rachunków emerytalnych. Faktem jest, że z OFE też nie są do końca zadowoleni, ale porządkowanie systemu a zamach na część środków odprowadzanych w formie składek, to dwie różne bajki. Tamte działania i sposób ich przeprowadzenia z pewnością nie zwiększają zaufania do kolejnych pomysłów rządu. W szczególności do kwestii wydłużenia wieku emerytalnego. Jak już napisałem, alternatywy rzeczywiście nie ma, wiek emerytalny trzeba wydłużyć. Szczegóły są kwestią do dyskusji. Ale przy okazji tych zmian, należy wprowadzić także inne. I to nie tylko bezpośrednio dotyczące rozwiązań emerytalnych.

Marek Zuber

Autor jest ekonomistą i analitykiem rynków finansowych, czołowym polskim komentatorem ekonomicznym i cenionym powszechnie ekspertem, wykładowcą w Akademii Toyoty. W przeszłości pełnił funkcję szefa zespołu doradców ekonomicznych premiera Kazimierza Marcinkiewicza.

Rysunek z serwisu zboku.pl

Więcej w serwisie ZBOKU.PL

Gazeta Finansowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »