Nie ulega wątpliwości, że zawarty w ostatnich dniach rozejm w amerykańsko-chińskiej wojnie handlowej jest rozwiązaniem tymczasowym. Obie strony pokazały w minionych miesiącach, że mają mocne armaty zdolne dotkliwie razić przeciwnika. Amerykańskie cła na towary z Chin mocno uderzyły w same podstawy nastawionej na eksport azjatyckiej gospodarki. Z powodu trumpowych ceł chińskie obroty handlowe z USA spadły znacząco. A każdy kolejny miesiąc to dla chińskich eksporterów bardzo realne straty, których nie da się tak po prostu zastąpić otwarciem innych rynków, bo alternatywnej Ameryki na kuli ziemskiej po prostu nie ma.
Przewaga Chin nie zaczęła się wczoraj
Postawiony pod ścianą Pekin odpalił więc cały szereg działań odwetowych. Wśród nich także najważniejszą z najważniejszych chińskich przewag strategiczno-gospodarczych. Czyli właśnie metale ziem rzadkich. Chodzi o kilkanaście pierwiastków, które mają kluczowe znaczenie w procesie produkcji wszystkich w zasadzie nowoczesnych technologii. Od elektroniki użytkowej, przez baterie potrzebne dla elektromobilności, po odrzutowe silniki stosowane w zbrojeniówce. Można powiedzieć, że wszystko, co da się włączyć i wyłączyć wisi dziś na technologiach opartych o metale ziem rzadkich: neodym, itr, lit, kobalt, europ, miedź i tak dalej. A łapę na ich produkcji trzymają dziś właśnie Chiny.
Wedle szacunków Międzynarodowej Agencji Energetycznej, Pekin kontroluje ok. 60 procent światowego wydobycia i nawet 90 procent przetwórstwa metali ziem rzadkich. Miażdżąca jest także przewaga Chin w patentach dotyczących tychże technologii. Krótko mówiąc - dominacja na tym polu daje dziś Pekinowi niesamowicie silny lewar nacisku na bogate kraje zachodnie. W tym także na Stany Zjednoczone, dla których odsetek importu metali ziem rzadkich pochodzący z Chin wynosił w latach 2020-23 nawet 70 procent.
Ta przewaga nie zaczęła się oczywiście wczoraj. "Metale ziem rzadkich będą dla nas tym, czym jest ropa dla Bliskiego Wschodu" - powiedział w roku 1992 chiński przywódca Deng Xiaoping. A wszyscy jego następcy szli w kierunku rozbudowy tego potencjału. W tym samym czasie Zachód robił coś dokładnie odwrotnego. Dominująca w krajach bogatych ideologia liberalna kazała wierzyć, że wydobycie i produkcję najbrudniejszych elementów łańcucha wartości dodanej można przecież zlecić podwykonawcom w różnych dalekich zakątkach świata. Będzie taniej, opinia publiczna nie będzie dopytywać o warunki, w jakich się to odbywa ani o koszty ekologiczne. Na końcu zaś i tak będą siedzieli zachodni właściciele kapitału, którzy zgarną większość zysku. Warto zauważyć, że był to dokładnie ten sam schemat, wedle którego w tym samym czasie Europa Zachodnia wchodziła coraz głębiej i głębiej w energetyczne uzależnienie od Rosji. I w jednym, i w drugim przypadku wierzono, że chińscy czy rosyjscy poddostawcy nigdy się nie zbuntują i nie wykorzystają swej surowcowej przewagi przeciwko zleceniodawcom. Nie kąsa się przecież ręki, która karmi, prawda?
Ameryka stoi przed fundamentalnym wyborem
Stało się oczywiście inaczej. W efekcie trzy dekady później jesteśmy więc w strategicznym klinczu. A na przykładzie aktualnych stosunków chińsko-amerykańskich widać go już gołym okiem. Przed Ameryką stoi dziś fundamentalny wybór. Jedna droga to kontynuacja ścieżki z ostatnich trzech dekad. To znaczy dbanie o dobre relacje z Chinami i unikanie zadrażnień. To z grubsza ścieżka, po której podążały kolejne waszyngtońskie administracje aż do czasu objęcia urzędu przez Donalda Trumpa w roku 2017. Bo trzeba przypominać tę niezbyt wygodną dla amerykańskiego establishmentu prawdę, że to dopiero polityczny outsider Trump jako pierwszy zadał pytanie, czy na końcu tej drogi nie czeka Amerykę rola gospodarczej kolonii Chin Ludowych - które będą miały Amerykę po prostu w garści. Pytanie - jak widzimy dziś - więcej niż zasadne.
To także za pierwszego Trumpa mocno zaczął wybrzmiewać temat metali ziem rzadkich - wcześniej w zasadzie nieobecny w szerszej debacie. Gdy hotelarz z Nowego Jorku przejmował władzę po raz pierwszy, USA produkowały ok. 6 kiloton metali ziem rzadkich rocznie. Co stanowiło ok. 5 procent światowej produkcji. Dla porównania u schyłku zimnej wojny udział USA w globalnej produkcji wynosił jeszcze ok. 30 procent, co daje miarę tego, jak Ameryce z lat 1990-2015 odjechał - przepraszam za wyrażenie - peron. Pod wpływem wysiłków administracji Trumpa z lat 2017-2021 udało się zwiększyć ten udział ze wspomnianych 6 do 12 procent. Europy Zachodniej w tym zestawieniu rzecz jasna nie znajdziecie wcale i nawet nie warto o nią pytać.
W roku 2025 Trump wrócił do władzy po czteroletniej przerwie. Od początku było jasne, że droga do realizacji jego planów politycznych (odbudowa amerykańskiej wytwórczości i wyciągnięcie z zapaści prowincjonalnej Ameryki) wiedzie poprzez konflikt handlowy z Chinami. Było przy tym jasne jak słońce w Arizonie czy Teksasie, że Pekin nie będzie się bezczynnie przyglądał, jak Biały Dom obkłada cłami ich eksport (pozbawiając tym samym Chińczyków zysku). Użycie przez Chiny metali ziem rzadkich jako broni stało się faktem, gdy po kwietniowej ofensywie celnej Trumpa chiński rząd wstrzymał eksport pierwiastków do Ameryki. Zabronił także rozpowszechniania technologii ich przetwórstwa. Dwaj giganci starli się przy użyciu najcięższych toporów jakimi dysponowali.
Operacja "Warp Speed 2". Będą potężne inwestycje bezpośrednie
Zawarte kilka dni temu porozumienie Trumpa z chińskim liderem Xi nie jest pokojem, lecz tylko rozejmem. I tak powinno być interpretowane. Obie strony zgodziły się schować na rok swoje największe tasaki. Co się teraz wydarzy?
Sekretarz skarbu USA Scott Bessent już powiedział, że trzeba ten rok wykorzystać do redukcji strategicznego uzależnienia od chińskich pierwiastków. W Białym Domu operacja ta zyskała już roboczą nazwę "Warp Speed 2". To oczywiście nawiązanie do klasycznego Star-Treka, gdzie tytułowy statek kosmiczny przemierzał galaktyki z tzw. prędkością warpową zwaną też czasem nadświetlną. Za pierwszego Trumpa tak właśnie ("operacja warp speed") nazwała się akcja pospiesznej odbudowy amerykańskich zdolności produkcji w branży farmakologicznej - zakończona sukcesem w postaci produkcji szczepionki na covid. Teraz podobny priorytet ma uzyskać odbudowa samowystarczalności na polu metali rzadkich. Na plan składać się będzie oczywiście zacieśnianie współpracy z ważnymi producentami - na przykład z Australią czy Tajlandią, którzy produkują dziś w sumie ok. 6 procent. W tym kontekście dodatkowego znaczenia nabiera także Ukraina, której metale ziem rzadkich są już przecież od wielu miesięcy częścią negocjacji Waszyngtonu z Kijowem.
Ale "warp speed 2" to także zapowiedź potężnych inwestycji bezpośrednich, rządowych gwarancji zbytu, przesunięcie innych zasobów na front pierwiastkowy oraz odpowiednie regulacje oraz ułatwienia.
Tak rozkręca się najważniejsza najpewniej rozgrywka geostrategiczna obecnej chwili, od której zależy międzynarodowa pozycja nie tylko Ameryki - ale także całego Zachodu.
Rafał Woś
Autor felietonu prezentuje własne opinie i poglądy
Śródtytuły pochodzą od redakcji














