10-letnie gwarancje

Jacek Socha, minister skarbu, przekonuje, że wieloletnie gwarancje zatrudnienia w energetyce to nieunikniony koszt transformacji branży.

Sprawa kontrowersyjnych "umów społecznych" podpisywanych przez zarządy z załogami państwowych spółek energetycznych była wczoraj przedmiotem obrad rządu. Co uradzili ministrowie? Po pierwsze, że 10-letnie gwarancje zatrudnienia, które są w takich umowach standardem, nie obejmują zarządów firm.

- We wszystkich umowach zarządy występowały jako przedstawiciele pracodawcy. Wobec nich pracodawcę reprezentują rady nadzorcze, z którymi nikt umów nie podpisywał - argumentował Jacek Socha, minister skarbu podczas wczorajszej konferencji prasowej po posiedzeniu rządu.

Reklama

To oni zaczęli

Po drugie - jak przekonywał dziennikarzy szef MSP - standardowe 10-letnie gwarancje mają rodowód nie tylko dłuższy od krótkiego stażu ekipy Marka Belki, ale też od całych rządów obecnej koalicji.

- Przykładów jest mnóstwo. Pracownicy Elektrowni Turów dostali 10-letnie gwarancje zatrudnienia w chwili komercjalizacji, czyli w 1999 r. To samo dotyczy Elektrowni Bełchatów i kopalni Turów, w której dodatkowo załoga ma opcję przedłużenia okresu ochronnego o dwa lata. Do 2010 r. obowiązują gwarancje w Elektrowni Adamów (część zespołu PAK - przyp. red.). Pięcioletnią ochronę z opcją na kolejne pięć lat zapewnili sobie pracownicy Elektrowni Konin (część zespołu PAK - przyp. red.). Najdalej poszła załoga kopalni Bełchatów, która uzyskała 12-letnie gwarancje - wyliczał Jacek Socha.

Minister dodał, że dwie spośród "umów społecznych" podpisanych z załogami spółek dystrybucyjnych zostały zawarte w marcu i kwietniu 2004 r., czyli tuż przed objęciem władzy przez obecny rząd. Chodzi o krakowski Enion i wrocławską EnergięPro. Ekipa Marka Belki ma na koncie "tylko" trzy długoletnie umowy - wszystkie z grudnia ubiegłego roku. Za zgodę na konsolidację trzech elektrowni i dwóch kopalni w grupę BOT Górnictwo i Energetyka załogom zapłacono 10-letnimi gwarancjami. Przedłużenie okresu ochronnego z czterech do dziesięciu lat wywalczyła załoga poznańskiej Enei. Gdańska Energa, od której zaczęła się cała awantura, była w tym łańcuszku ostatnia.

Uprzedzaliśmy

Przypomnijmy, że o podpisaniu pierwszej z wieloletnich "umów społecznych" w skonsolidowanej grupie dystrybucyjnej, Enionie (zwanym wówczas roboczo K-5) ,na początku kwietnia ubiegłego roku informował "PB". Alarmowaliśmy wówczas, że złe zapisy przyjęte w pierwszych umowach staną się standardem w grupach dystrybucyjnych. Już przed ośmioma miesiącami pisaliśmy, że podobne żądania wysuwają związki zawodowe w pozostałych grupach - m.in. w grupie G-8, która z początkiem roku zamieniła się w gdańską Energę.

Prześwietlimy nowych

Dlaczego ministerstwo skarbu pod rządami Jacka Sochy nie odeszło od wypracowanych za zgodą poprzedników horrendalnych standardów? Dlatego, że zdaniem szefa resortu, nie są one wcale takie złe.

- Transformacja branży, która się właśnie dokonuje, musi kosztować. To nie pierwszy sektor, w którym płacimy za zmiany. Było już górnictwo, stocznie, cukrownictwo - przekonywał minister.

Jednocześnie zapowiedział, że resort skarbu wzmocni nadzór właścicielski i szczegółowo przeanalizuje wszystkie zawarte umowy. MSP ma również zbadać, czy ich beneficjentami nie stali się przypadkiem niewłaściwi ludzie, czyli tacy, którzy "pojawili się w spółce za pięć dwunasta", a w dodatku dzięki koneksjom, a nie kompetencjom. Tylko w tym zakresie ministerstwo chciałoby renegocjować umowy.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: minister | minister skarbu | załoga | skarbu | gwarancje
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »