Całkiem bezgotówkowej Polski nie będzie - przynajmniej na razie
Większość Polaków lubi płacić kartą, z drugiej jednak strony nie chcemy ograniczać tradycyjnych form płatności. Wydaje się więc, że - przynajmniej w najbliższych latach - nie czeka nas stanie się społeczeństwem bezgotówkowym.
Według opublikowanego w grudniu 2020 r. raportu NBP "Zwyczaje płatnicze w Polsce w 2020 r." ponad 88,5 proc. pełnoletnich Polaków dysponuje rachunkiem płatniczym.
Wśród nieubankowionych dominują osoby bez formalnego wykształcenia lub z wykształceniem podstawowym bądź gimnazjalnym. W tej grupie 55,7 proc. nie dysponuje rachunkiem bankowym.
Jak wygląda sprawa w kwestii kart płatniczych? Tymi instrumentami dysponuje 81,7 proc. badanych, wynika ze wspomnianego raportu. Osoby nieużywające kart bankowych najczęściej wymieniają takie powody, jak:
- brak konta (48,8 proc.);
- niedostrzeganie korzyści związanych z płatnościami kartą (23,6 proc.);
- przekonanie o nadmiernym skomplikowaniu płatności kartą (21,3 proc.);
- obawy dotyczące bezpieczeństwa (20,5 proc.);
- przekonanie, że posiadanie karty jest zbyt drogie (19,9 proc.).
Niewątpliwie najważniejszym środkiem płatności pozostaje gotówka. W ciągu 12 miesięcy przed badaniem używało jej 97,8 proc. jego uczestników. W większości łączono jej używanie z korzystaniem z innych metod płatności. Jednak w 17,3 proc. przypadków to właśnie monety i banknoty stały się jedynym instrumentem płatniczym. Za co Polacy cenią je najbardziej? Najważniejsze powody to:
- łatwość użycia - 94 proc.;
- bezpieczeństwo - 92 proc.;
- taniość - 94 proc.;
- powszechna akceptacja - 98 proc.
W ostatnich latach obawy związane z wirusem SARS-CoV-2 doprowadziły jednak do transformacji zachowania płatniczego Polaków. Do zmiany w tym aspekcie przyznało się 35 procent uczestników badania. Czy trend ten pozostanie na dłużej? Trudno w tym momencie wyrokować, jednak 73,2 proc. uczestników badania NBP twierdzi, że tak.
Warto też podkreślić, że stałe dochody Polacy uzyskują głównie w formie bezgotówkowej. Dotyczy to:
- 93 proc. stypendiów;
- 91 proc. wynagrodzeń za pracę;
- 92 proc. innych świadczeń społecznych.
Ale tylko:
- 64 proc. emerytur;
- 59 proc. rent.
Na co dzień uczestnicy badania preferowali płatności bezgotówkowe (47,3 proc.) nad gotówkowymi (32,6 proc.). Nawet, jeśli Polacy preferują płatności kartą, to możliwość płacenia gotówką odgrywa dla nich istotną rolę. 62 procent Polaków uznaje dostęp do banknotów i monet za ważny lub bardzo ważny. Osoby preferujące płatności gotówkowe dominują wśród starszych i z niższym formalnym wykształceniem.
Z kolei według raportu Warszawskiego Instytutu Bankowości "Płatności bezgotówkowe oczami Polaków 2021" najchętniej płacimy kartą płatniczą (jest ona główną metodą płatności u 64 proc. Polaków).
Najczęściej płacimy bezgotówkowo w centrach handlowych i dużych sklepach.
Nie jesteśmy zaś kolekcjonerami kart płatniczych. Większość naszych rodaków dysponuje tylko jednym takim "plastikiem".
Polacy są więc umiarkowanymi zwolennikami bezgotówkowego regulowania należności, lecz istnieją między nami różnice. Wiele zależy od wieku, a nawet płci. Na przykład mężczyźni nieco częściej (59 proc.) uznają się za zwolenników płatności bezgotówkowych niż kobiety (54 proc.) - wynika z raportu fundacji "Polska Bezgotówkowa".
Różnica między płciami okazuje się jeszcze istotniejsza w przypadku technologii NFC (płatności smartfonem). Aż dwukrotnie więcej mężczyzn niż kobiet decyduje się bowiem na korzystanie z tych metod transakcyjnych.
Płacenie bez użycia szeleszczących banknotów i brzęczących monet zadeklarowało 89 proc. osób między 18. a 24. rokiem życia. Posiadaczami konta bankowego/ROR-u jest aż 9 na 10 z nich. W przypadku starszego pokolenia jest inaczej. Jedynie 70 proc. respondentów w wieku 65-75 dysponuje kontem bankowym.
Odsetek transakcji zawieranych bezgotówkowo różni się oczywiście w zależności od miejsca. Według wspomnianego wcześniej raportu fundacji "Polska bezgotówkowa" najchętniej w 2021 roku płaciliśmy bezgotówkowo w:
- sklepach AGD/RTV/meblowych i z materiałami budowlanymi (liczonych jako jedna kategoria) (65 proc. transakcji);
- sklepach z obuwiem i odzieżą (64 proc.);
- supermarketach i hipermarketach (62 proc.).
Natomiast najrzadziej w:
- administracji (14 proc.);
- za usługi świadczone w domu (23 proc.);
- opłaty w komunikacji publicznej (33 proc.).
Bardzo interesujące okazują się też dane o wskaźniku pewności akceptacji (pokazującym oczekiwanie czy w danej branży w okolicy można zapłacić bezgotówkowo). Wynika z niego, że najbardziej pewni możliwości dokonania transakcji kartą i innymi środkami elektronicznymi jesteśmy:
- na stacjach paliw (98 proc.);
- w supermarketach lub hipermarketach (na równi z drogeriami i aptekami) (95 proc.);
- w sklepach AGD/RTV/meblarskich i z materiałami budowlanymi) (87 proc.).
Najmniej spodziewaliśmy się możliwości płatności bezgotówkowych itp. w:
- automatach sprzedażowych (55 proc.);
- za usługi w domu (23 proc.);
- warsztatach i salonach samochodowych (41 proc.).
W przypadku administracji wskaźnik pewności akceptacji wyniósł 55 proc. Ciekawa jest rozbieżność między odsetkiem płatności bezgotówkowych a pewnością ich akceptacji. Pokazuje to, że w niektórych przypadkach nie decydujemy się na płatność bezgotówkową, mimo że mamy taką możliwość. Może to wynikać z przyzwyczajeń czy preferencji. Lubimy płacić kartą za sprzęt RTV. Jednak w administracji publicznej wolimy załatwiać sprawy tradycyjnie, szeleszczącym banknotem bądź brzęczącą monetą.
Wzrost zainteresowania płatnościami bezgotówkowymi możemy przypisać w znacznej mierze pandemii COVID-19. Polska pod względem wzrostu akceptacji transakcji elektronicznych nie stanowi tu wyjątku. W skali globu liczba transakcji bezgotówkowych wzrosła bowiem o 6 procent od 2019 do 2020 roku, wynika z raportu McKinsey "The 2021 McKinsey Global Payments Report".
Część tego trendu objęła transakcje przy użyciu "cyfrowych portfeli" zlokalizowanych na smartfonach. W Australii udział transakcji bezgotówkowych wzrósł od marca 2020 roku do marca 2021 roku o 90 proc. W efekcie udział tego typu transakcji w Australii wyniósł 40 proc. wszystkich transakcji bezkontaktowych.
Zastanawialiśmy się wówczas, czy płatności bezgotówkowe przyjmą się w świecie postpandemicznym. Jak na razie wiele wskazuje na to, że tak się właśnie stanie, przynajmniej w naszym kraju. Transakcje bezgotówkowe wyprzedziły te gotówkowe w 2020 r. Odpowiadały wówczas bowiem za 54 proc. całkowitej liczby transakcji zrealizowanych w punktach handlowo-usługowych. Z kolei w 2021 r. wskaźnik ten wzrósł do 57 proc. - wynika ze wspomnianego już raportu Fundacji "Polska Bezgotówkowa".
Potencjał wzrostu widzimy szczególnie w przypadku płatności smartfonami (NFC). Obecnie korzysta z nich 22 proc. uczestników badania zleconego przez wspomnianą fundację. Jednak aż 47 proc. ankietowanych uznaje, że zamierza płacić smartfonem w przyszłości.
Jak wygląda sytuacja w innych krajach? Warto tu wspomnieć o raporcie portalu Money.co.uk na podstawie danych Banku Światowego i czołowych organizacji kart płatniczych. Wynika z nich, że liderem płatności bezgotówkowych jest Kanada.
Około 83 proc. mieszkańców tego kraju posiada kartę kredytową. Ciekawostka: limit płatności bezkontaktowych jest w Kraju Klonowego Liścia najwyższy na świecie. Wynosi 250 dol. kanadyjskich - około 900 zł. Na drugim miejscu pod względem popularności płatności bezgotówkowych plasuje się Hongkong. 83 proc. mieszkańców tego miasta-państwa dysponuje kartą płatniczą.
Po piętach Hongkongowi depcze Singapur. Pod względem odsetka mieszkańców kraju dysponujących kartą debetową znajduje się nawet na wyższej pozycji. 92 proc. z nich dysponuje taką kartą płatniczą.
Kolejne miejsca w omawianym rankingu zajmują: Nowa Zelandia, Japonia, Australia, Norwegia, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Szwajcaria i Finlandia. Wysoko plasują się też Chiny (na 12. miejscu). Kojarzona powszechnie z płatnościami bezgotówkowymi Szwecja znajduje się na miejscu 13.
Z kolei wśród państw z najwyższym limitem płatności bezkontaktowych znajdują się: Kanada, Japonia, Chiny, Australia, Singapur. Pod tym względem Polska nie jest bynajmniej "przodownikiem". Nasz kraj znajduje się bowiem w grupie 14 krajów, gdzie limit płatności bezkontaktowych wynosi mniej niż równowartość 20 funtów (u nas to oczywiście 100 zł).
Co na to Polacy? Według wspomnianego badania Warszawskiego Instytutu Bankowości, 53 proc. badanych opowiada się za utrzymaniem obowiązującego limitu płatności bezgotówkowych (100 złotych). Natomiast 17 proc. postuluje zwiększenie tej bariery. Co więcej, 36 proc. badanych opowiada się za przyspieszeniem rozwoju infrastruktury cyfrowej, podczas gdy 49 proc. akceptuje dotychczasowy poziom rozwoju, związany też z możliwością wyboru.
Rozwój transakcji bezgotówkowych przy zachowaniu względnej powszechności gotówki to złoty środek. Z jednej bowiem strony karty płatnicze zapewniają wygodę i bezpieczeństwo, choćby w przypadku kradzieży (możliwość zablokowania transakcji lub uzyskania chargebacku). Tego nie zapewnia ani gotówka, ani nawet bitcoin (transakcje kryptowalutą są nieodwracalne).
Z drugiej jednak strony z gotówką wiążą się liczne inne walory. Jednym z nich jest niezależność od możliwych awarii systemów informatycznych. Dziś coraz częściej mówimy o blackoutach, a jedną z konsekwencji ziszczenia się tego scenariusza będzie właśnie brak możliwości płatności bezgotówkowych.
Część ekonomistów zwraca uwagę na koszt związany z płatnościami gotówkowymi (jak choćby jej konwojowanie). Warto jednak zauważyć, że również w tej kwestii zdania są podzielone i NBP słusznie od dłuższego czasu broni istnienia gotówki w obiegu. Jak bowiem zauważa Piotr Szpunar na łamach "Obserwatora Finansowego" "jeżeli natomiast uwzględnić wpływ częstości wykorzystania poszczególnych instrumentów, tj. analizując koszty jednostkowe transakcji, okazuje się, że gotówka była jednym z najtańszych środków płatniczych. Średni jednostkowy koszt społeczny dla płatności gotówkowych został oszacowany na 1,36 zł, a jedynym środkiem płatniczym o niższym koszcie jednostkowym (0,83 zł) było polecenie przelewu, które jednak może być wykorzystywane w ograniczonym zakresie (jedynie w płatnościach elektronicznych)".
Koronnym argumentem przeciwników gotówki jest twierdzenie, że umożliwia ona działalność przestępczą. Nie jest to całkowicie pozbawione podstaw. Istotnie, wszystko, co ogranicza kontrolę rządu nad obywatelem i zapewnia prywatność jest potencjalnie niebezpieczne. Jednak wszechwładza rządu nie jest lepszym rozwiązaniem. Jak bowiem powiedział lord Acton "każda władza psuje, a władza absolutna psuje absolutnie". Sama możliwość wykorzystania czegoś do działalności przestępczej nie jest jeszcze argumentem za wprowadzeniem zakazu lub gwałtownych ograniczeń. Demokratyczne społeczeństwa muszą dokonywać stałego kompromisu między bezpieczeństwem a wolnością.
Sama w sobie możliwość wyboru to zazwyczaj istotna wartość. Cieszmy się więc z rozwoju płatności bezgotówkowych, lecz nie popadajmy w przesadę. Ograniczenie możliwości transakcji monetami i banknotami nie byłoby ścieżką do ziemi obiecanej, lecz raczej hayekowską drogą do zniewolenia.
Marcin Jendrzejczak, dr nauk ekonomicznych w zakresie ekonomii i finansów; dziennikarz i publicysta
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Zobacz również: