Dochód podstawowy. "Coś za nic", czy fundament bezpieczeństwa w XXI wieku?
Odpowiedzialne rządy myślą po pandemii o tym, jak zapewnić obywatelom sieć bezpieczeństwa. Słynny ekonomista Guy Standing uważa, że fundamentem takiej sieci powinien być bezwarunkowy dochód podstawowy - dla wszystkich. Pilotaż koncepcji takiego dochodu zaczyna właśnie wprowadzać Walia.
"Jest to kwestia powszechnej sprawiedliwości przy jednoczesnym zwiększeniu wolności i zapewnieniu podstawowego bezpieczeństwa, będącego ludzką potrzebą i dobrem publicznym" - napisał na stronach portalu The Conversation Guy Standing, profesor Uniwersytetu Londyńskiego.
Co to takiego bezwarunkowy, czy też uniwersalny dochód podstawowy (universal basic income, UBI)?
To wypłata gotówki dla każdego obywatela - bezwarunkowa, a więc bez względu na jego dochody, na to czy jest bogaty, czy biedny, czy pracuje, czy też nie. Jaka jest idea wprowadzenia takiej koncepcji? Zagwarantować ludziom wolność od ubóstwa.
Tak, jak przedstawia ją Guy Standing koncepcja UBI obejmuje także dodatki dla osób o specjalnych potrzebach, a więc na przykład dla niepełnosprawnych. Nie przewiduje też możliwości zastąpienia nim innych świadczeń społecznych, ani nie zwalnia państwa z odpowiedzialności za edukację, czy ochronę zdrowia.
"(...) nie ma powodu, by twierdzić, że (bezwarunkowy dochód podstawowy) zwiększy ubóstwo" - napisał Guy Standing, który jest także założycielem i współprzewodniczącym organizacji pozarządowej i ośrodka badawczego Basic Income Earth Network (BIEN), prowadzącej badania nad UBI. Jest też autorem wielu książek poświęconych badaniom nad rynkiem pracy w tym wydanej w Polsce "Prekariat: nowa niebezpieczna klasa".
Programy pilotażowe dla uniwersalnego dochodu podstawowego przeprowadzono już w wielu krajach. Jednym z pierwszych była Finlandia, gdzie program taki przez dwa lata (od początku 2017 roku do końca 2018 roku) obejmował "próbę" 2000 losowo wybranych bezrobotnych.
"(...) zaowocował poprawą zdrowia (uczestników) i nieco większym zatrudnieniem w (objętej nim) grupie" - twierdzi Guy Standing.
Profesor podkreśla, że od wybuchu pandemii nastąpił globalny wzrost poparcia dla koncepcji UBI. W USA pilotaż planuje przeprowadzić miasto Los Angeles, a podobne próby podejmowane są w Kanadzie, Korei Południowej i w Kenii. W badaniu opinii publicznej w Walii koncepcję UBI poparło 69 proc. obywateli, 32 samorządy lokalne przegłosowały już rozpoczęcie pilotażu na swoich obszarach, a list z prośbą do rządu brytyjskiego o rozważenie podobnych planów podpisało ponad 500 polityków z różnych partii w całej Wielkiej Brytanii.
W ubiegłym roku w Europie przeprowadzony został sondaż, obejmujący Francję, Niemcy, Włochy, Polskę, Portugalię i Hiszpanię. Wykazał, że ponad dwie trzecie ludności tych państw opowiada się za dochodem podstawowym.
Niedawno wyniki sondaży dla Polski przedstawił Polski Instytut Ekonomiczny. Wynika z nich przede wszystkim niewielka wiedza na temat tego, czym jest bezwarunkowy dochód podstawowy. 87 proc. Polaków odpowiedziało, że nigdy nie spotkało się z takim pomysłem.
W ubiegłorocznym polskim badaniu określono wysokość ewentualnego dochodu. Miało by być to 1200 lub 800 zł na osobę oraz 600 zł na dziecko. Założono też, że emeryci dostawaliby świadczenia z systemu emerytalnego, a więc UBI nie byliby objęci. Głosy poparcia dla takiej koncepcji podzieliły się niemal po równo.
51 proc. badanych podobną propozycję byłoby skłonne poprzeć, a 49 proc. - nie, bez względu na to, czy kwota miałaby wynieść 1200 zł, czy 800 zł. Poparcie spada, gdyby wprowadzenie UBI miało spowodować wzrost podatków. Wynosi wtedy 30 proc. Gdyby oznaczało likwidację innych świadczeń - zmniejszyłoby się do 28 proc. Gdyby dochód podstawowy oznaczał wzrost zadłużenia państwa - zaledwie 24 proc. badanych poparłoby wprowadzenie UBI. Wyższy poziom poparcia dla propozycji był wśród bardziej zagrożonych utratą pracy i pracujących na śmieciówkach.
W Polsce na razie prowadzone były badania opinii, a na świecie przeprowadzono już ponad 20 programów pilotażowych. Zarówno w bogatych krajach, jak też w biednych.
"Żaden nie zawiódł. Przeciwnie. Chociaż metodologia, wielkość próby i czas trwania różniły się, wyniki były niezwykle spójne. Najczęstszym rezultatem była poprawa zdrowia psychicznego i fizycznego. Odnotowano również wyraźną poprawę w zakresie odżywiania, wyników w szkole, produktywności oraz statusu kobiet i osób niepełnosprawnych. Nastąpił również wzrost zatrudnienia, a nie redukcja, jak twierdzą krytycy (koncepcji UBI)" - napisał Guy Standing.
Największym problemem koncepcji UBI jest kwestia wskazania źródeł finansowania dochodu. Wyliczenia PIE pokazały, że w polskich warunkach potrzebna byłaby rocznie kwota 374 mld zł rocznie, czyli 16,5 proc. PKB z 2019 roku. To więcej niż emerytury i renty (347 mld zł) i prawie dwa razy więcej niż idzie na edukację i zdrowie (razem w sumie blisko 210 mld zł).
"Najczęstszą krytyką jest to, że nie stać nas na dochód podstawowy" - przyznaje Guy Standing.
"Istnieje jednak kilka sposobów, dzięki którym można go spłacić bez gwałtownych podwyżek podatku dochodowego - na przykład zmniejszenie kwoty przeznaczanej na ulgi podatkowe dla zamożnych firm i osób fizycznych" - dodaje jednak.
Polemizuje także z krytykami UBI, którzy twierdzą, że taki dochód jest "czymś za nic", a w konsekwencji zmniejsza motywację do pracy. Guy Standing uważa, że dziedziczenie majątków to właśnie przykład mechanizmu powodującego zmniejszenie motywacji do pracy.
"Jeśli zgadzamy się na dziedziczenie, to moglibyśmy postrzegać dochód podstawowy jako dywidendę od odziedziczonego majątku publicznego, stworzonego przez naszych przodków, wypłacaną w równych częściach, ponieważ nie wiemy, czyi przodkowie wnieśli więcej lub mniej" - pisze.
"Pandemia z pewnością nauczyła nas, że odporność wszystkich (i gospodarki) zależy od odporności najsłabszych. Jedynym sposobem na zapewnienie (...) odporności jest zagwarantowanie ochrony - przy czym dochód podstawowy stanowiłby kotwicę pewności i bezpieczeństwa" - dodaje ekonomista.
Jacek Ramotowski
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami