EBOR zainteresowany BGŻ, ale pod warunkami

EBOR brał już udział w prywatyzacjach kilku polskich banków. Jesteśmy otwarci na kolejne propozycje. Wcześniej musimy jednak poznać warunki, na jakich będzie przebiegał taki proces. Chcemy wiedzieć, kto i kiedy będzie mógł odkupić od nas akcje - powiedziała PARKIETOWI Hanna Gronkiewicz-Waltz, wiceprezes EBOR.

EBOR brał już udział w prywatyzacjach kilku polskich banków. Jesteśmy otwarci
na kolejne propozycje. Wcześniej musimy jednak poznać warunki, na jakich będzie przebiegał taki proces. Chcemy wiedzieć, kto i kiedy będzie mógł odkupić od nas akcje  - powiedziała PARKIETOWI Hanna Gronkiewicz-Waltz, wiceprezes EBOR.

Z Hanną Gronkiewicz-Waltz, wiceprezesem Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, oraz Ireną Grzybowski, dyrektorem EBOR na Polskę, rozmawia Piotr Utrata

Jej zdaniem, BGŻ powinien być prywatyzowany również z udziałem instytucji mających doświadczenie w sektorze, w którym działa ten bank, czyli np. z udziałem holenderskiego Rabobanku, francuskiego Credit Lyonnais czy austriackiego Raiffeisena.

Zdaniem wiceprezes EBOR, mimo zabiegów rządu, złoty pozostanie mocny do czasu wejścia Polski do Unii Europejskiej i przystąpienia do strefy euro. Polska waluta mogłaby stracić, gdyby np. ograniczono niezależność RPP.

Reklama

Na najbliższym WZA BGŻ mają być przeprowadzone zmiany w statucie spółki, które pozwolą Skarbowi Państwa zachować kontrolę nad bankiem, nawet gdy zdecyduje się on sprzedać większościowy pakiet akcji. Czy EBOR nadal jest zainteresowany uczestnictwem w prywatyzacji BGŻ i PKO BP?

Hanna Gronkiewicz-Waltz: EBOR brał już udział w prywatyzacjach kilku polskich banków. Jesteśmy otwarci na kolejne propozycje. Wcześniej musimy jednak poznać warunki, na jakich będzie przebiegał taki proces. Dając pieniądze, chcemy mieć wpływ na sposób kierowania bankiem. Musimy wiedzieć, jaki będzie jej statut oraz jaka będzie pozycja Skarbu Państwa w zarządzaniu spółką. Dlatego propozycje zapisania w statucie BGŻ uprzywilejowanej pozycji resortu skarbu w radzie nadzorczej muszą być przedmiotem negocjacji. Nie chcemy jednak rządzić, ale chcemy mieć więcej do powiedzenia.

Wynika to z naszego doświadczenia, a nie ze złej woli. Przykładem są inwestycje EBOR w Stalexporcie oraz Horteksie. Tym spółkom daliśmy pieniądze, natomiast nasz wpływ na zarządzanie nimi był znikomy. Mimo że dopominaliśmy się o zmiany, Skarb Państwa nie chciał nas słuchać.

Musimy też poznać długoterminowe plany rządu związane z BGŻ, bo chcemy wiedzieć, kto i kiedy będzie mógł odkupić od nas akcje, w które zainwestowaliśmy. Obecnie rozmawiamy ze Skarbem Państwa o dokapitalizowaniu banku poprzez udzielenie mu pożyczki, którą będzie mógł zaliczyć do kapitałów własnych.

W przypadku PKO BP wydaje się, że na razie rząd nie ma żadnej konkretnej koncepcji prywatyzacji i nie prowadzi z nami rozmów na ten temat.

Czy dominujący wpływ Skarbu Państwa na zarządzanie bankiem oraz plany ograniczenia do 5% prawa głosu innych akcjonariuszy nie obniżą inwestycyjnej atrakcyjności banku i nie doprowadzą do spadku jego wyceny w momencie wejścia na giełdę?

Irena Grzybowski: Węgierski bank OTP też ma takie zapisy w statucie. Nie przeszkadza to jednak inwestorom w zakupie jego akcji. Wszystko zależy bowiem od zarządu spółki i jej strategii.

Jaka byłaby najlepsza droga prywatyzacji BGŻ i PKO BP?

Hanna Gronkiewicz-Waltz: Dotychczas minister skarbu Wiesław Karczmarek był bardzo krytyczny wobec sposobów prywatyzacji poprzedniego rządu. Negatywnie ocenił fakt, że obecnie około 70% kapitału polskich banków jest w rękach inwestorów zagranicznych. W związku z tym trudno mu będzie zmienić obecną koncepcję prywatyzacji BGŻ. Jednak doświadczenia różnych państw wskazują, że w bankach, które są pod kontrolą państwa, środki finansowe nie są efektywnie wykorzystywane.

Dlatego, moim zdaniem, bank ten powinien być prywatyzowany, również z udziałem instytucji, która ma doświadczenie w sektorze, w którym działa BGŻ. Nie wiadomo tylko, czy obecnie znajdą się podmioty zainteresowane tą inwestycją. Takie banki, jak holenderski Rabobank, francuski Credit Lyonnais, czy austriacki Raiffeisen są od dawna obecne w Polsce. Wydaje się, że dla nich jest już za późno na taką decyzję.

Kiedy EBOR zamierza sprzedać akcje Pekao? Co zamierza zrobić z akcjami Stalexportu, który obecnie jest w trakcie postępowania układowego?

Irena Grzybowski: Nie możemy tego ujawnić, bo nie chcemy wpłynąć na kurs akcji tego banku. Zwykle EBOR wycofuje się z inwestycji stopniowo. Zawsze staramy się wybrać taki moment, który jest dobry dla spółki i inwestorów. Obecnie nie myślimy o sprzedaży tego pakietu. W przypadku Stalexportu nie chcemy wykonywać żadnych nerwowych ruchów. Zależy nam, aby spółka ta przetrwała.

Jaka jest strategia EBOR dla Polski? Ile w tym roku bank zamierza przeznaczyć środków na inwestycje w Polsce?

Irena Grzybowski: Inwestycje w infrastrukturę i wspieranie finansowania małych i średnich przedsiębiorstw to dla nas priorytety. Przykładem jest nasz udział w finansowaniu autostrady Katowice-Kraków oraz budowy szybkiego tramwaju w Krakowie. W centrum naszych zainteresowań są też projekty związane z budową oczyszczalni ścieków, kanalizacją, poprawą jakości wody pitnej. Zaczęliśmy od dużych miast. Jednak jeśli będzie taka potrzeba, to będziemy także udzielać kredytów mniejszym miejscowościom.

Program wspierania małych i średnich firm prowadzimy przy współudziale największych polskich banków. Otrzymują one od nas limity kredytowe na pożyczki dla firm z tego sektora. Program ten daje coraz lepsze rezultaty i cieszy się dużym powodzeniem. Wyniki pokazują, że przeciętna suma kredytów udzielanych ze środków EBOR to 30 tys. euro. W zeszłym roku skorzystało z nich ponad 2 tys. małych firm. Dotychczas udzieliliśmy małym i średnim przedsiębiorstwom kredytów o wartości 100 mln euro. Liderami tego programu są BZ WBK i Fortis Bank. W tym roku chcielibyśmy podpisać umowę dotyczącą wspierania małych i średnich firm z PKO BP. Obecnie prowadzimy z nim rozmowy w tej sprawie.

W tym roku, tak jak w dwóch poprzednich latach, zamierzamy zainwestować w Polsce 600 mln euro. To dużo, jeśli uwzględnić fakt, że w zeszłym roku w całym regionie EBOR wydał 2,7 mld euro.

Jako była prezes NBP, czy uważa Pani, że RPP jest potrzebna? Takie pytanie zadał ostatnio prezydent.

Hanna Gronkiewicz-Waltz: Decyzje o polityce pieniężnej powinien podejmować organ kolegialny. Zgodnie z moją koncepcją sprzed kilku lat, uważam jednak, że tę funkcję powinien pełnić zarząd NBP. Są to specjaliści powoływani przez prezydenta przy kontrasygnacie premiera. W czasie gdy byłam prezesem NBP I kadencji, zarząd nie był aż tak wysoko umocowany. Sejm zdecydował wówczas o utworzeniu dziewięcioosobowej Rady Polityki Pieniężnej. Ja natomiast chciałam, żeby decyzje o polityce pieniężnej podejmował siedmioosobowy zarząd, który byłby przez to mniej kosztowny i bardziej efektywny. Moja koncepcja była m.in. wspierana przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Dlatego podzielam opinię prezydenta, że należałoby się zastanowić, czy RPP jest potrzebna.

W szufladzie marszałka Sejmu leży projekt nowelizacji ustawy o NBP, który ogranicza niezależność RPP. Zgodnie z nim, ma zostać rozszerzony jej skład liczebny oraz otrzyma ona nowe zadania. Czy są realne szanse wejścia w życie zmienionej ustawy? Zablokowanie jej wielokrotnie zapowiadał prezydent.

Hanna Gronkiewicz-Waltz: Według mnie, rozszerzenie Rady jest sprzeczne z konstytucją. W trakcie kadencji nie można bowiem dokonywać zmian w jej składzie. Mówiący o tym artykuł miał chronić niezależność Rady. Dlatego, moim zdaniem, Trybunał Konstytucyjny będzie miał wątpliwości co do tego, czy nowelizacja ustawy jest zgodna z konstytucją. Zmiany w składzie i działaniu RPP można byłoby przeprowadzić dopiero po zakończeniu jej obecnej kadencji, czyli za dwa lata. Wtedy można byłoby zmienić konstytucję i przenieść kompetencje RPP na zarząd.

Projekt nowelizacji ustawy o NBP to element propagandy, ciągłego zwracania uwagi, że za problemy polskiej gospodarki odpowiada tylko RPP. Pełni ona rolę chłopca do bicia.

Czy obecnie jest jeszcze miejsce na obniżki stóp procentowych?

Hanna Gronkiewicz-Waltz: W Polsce skończył się czas dużych obniżek stóp. Decyzję o tym można było podjąć na początku 2001 roku. Teraz jest już za późno na takie kroki.

Uważam jednak, że mogą być jeszcze podjęte decyzje o małych redukcjach, które będą mieć charakter dostosowawczy do aktualnych danych gospodarczych.

Również na świecie skończył się czas obniżek stóp procentowych. W tym roku możemy mieć natomiast do czynienia z podwyżkami, co będzie wynikiem poprawy sytuacji gospodarczej i ponownego zagrożenia wzrostem inflacji

Rząd, chcąc wspomóc polskich eksporterów, żąda osłabienia złotego. Jaka jest obecnie szansa, że na trwałe straci on na wartości?

Hanna Gronkiewicz-Waltz: Złoty pozostanie mocny, chyba że rząd zacznie robić jakieś kardynalne błędy i wywoła dużą niepewność na rynku. Polska waluta straciłaby na wartości, gdyby np. ograniczono niezależność RPP. Natomiast doświadczenia Hiszpanii, Portugalii i Grecji pokazują, że przed przystąpieniem do unii walutowej ich waluty były mocne. W Polsce zachodzi podobny proces. W zeszłym roku złoty umocnił się realnie 12% w stosunku do euro. Dlatego korzystne dla Polski będzie szybkie, czyli dwa lata po wejściu do Unii Europejskiej, przystąpienie do strefy euro.

Dziękuję za rozmowę.

Parkiet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »