"Economist": Ludzie z oszczędnościami nie mają dobrego wyboru

Biorąc pod uwagę skalę ryzyka, z jakim mają do czynienia inwestorzy zastanawiający się, gdzie ulokować oszczędności, przychód z inwestycji, na który mogą liczyć, jest niewielki - stwierdził "The Economist".

Biorąc pod uwagę skalę ryzyka, z jakim mają do czynienia inwestorzy zastanawiający się, gdzie ulokować oszczędności, przychód z inwestycji, na który mogą liczyć, jest niewielki - stwierdził "The Economist".

Powodem, jak zauważa "Economist", jest to, że rządom i bankom centralnym zależy na tym, by firmy zdolne wykreować nowe miejsca pracy miały szeroki dostęp do tanich pożyczek. Ludzie z oszczędnościami nie są ich głównym zmartwieniem.

Z punktu widzenia inwestorów rozwój sytuacji może pójść w dwu kierunkach: optymistycznym (ustabilizowania zadłużenia państw i jego zmniejszenia w średnim okresie, powrotu na ścieżkę wzrostu w wys. 2-3 proc. PKB rocznie) lub pesymistycznym. W przypadku tego drugiego możliwe są trzy scenariusze:

Reklama

W pierwszym państwa uprzemysłowione będą dążyły do zmniejszenia ciężaru zadłużenia przez pobudzenie inflacji np. w drodze wygenerowania dodatkowej podaży pieniądza. W takiej sytuacji logika pchałaby inwestorów ku kupowaniu złota, ale jest ono zawrotnie drogie, a w średnim okresie inflacja może spaść z powodu globalnego spowolnienia.

Drugim scenariuszem jest niekontrolowane bankructwo Grecji, bez wyprzedzającego wsparcia europejskich banków, lub zabezpieczenia Włoch i Hiszpanii przed skutkami takiego wydarzenia. Z punktu widzenia inwestorów na atrakcyjności zyskałyby obligacje skarbowe USA, ale oferują one niewielki zwrot.

Trzecim scenariuszem jest stagnacja na wzór japoński. Zachodnim państwom uprzemysłowionym trudno byłoby w takich warunkach wyjść z długu. W czasie recesji inwestorzy generalnie preferują obligacje skarbowe, ponieważ przynoszą wyższy przychód od akcji, ale w obecnym otoczeniu wysokiej inflacji, prawidłowość ta się nie sprawdza.

Przed inflacją lepiej chronią inwestycje w akcje, ale akcje spółek USA są drogie, europejskich wprawdzie wycenione korzystniej, ale argumenty przemawiają przeciw wyzbywaniem się gotówki na wypadek, gdyby sytuacja miała się pogorszyć.

Duża liczba międzynarodowych korporacji dysponuje pokaźnymi zasobami gotówki i korzysta z tego, że gospodarki azjatyckie rosną. Ale opcja inwestowania w ich obligacje, także nie jest wolna od ryzyka - Azja nie jest odporna na globalne spowolnienia, a azjatyckie rynki są nieprzejrzyste. Obligacje korporacyjne generalnie wyglądające na najlepszą lokatę dla inwestycji stanieją, jeśli gospodarka wyhamuje.

Dlatego osoby z oszczędnościami nie mają dobrego wyboru i muszą czekać aż sytuacja się wykrystalizuje:

"Najlepiej dla gospodarki byłoby, gdyby ludzie już teraz lokowali swoje oszczędności gotówkowe w akcje i obligacje korporacji, ale trudno dziwić się ich powściągliwości w obliczu politycznego ociągania się: niezdolności Europy do uporania się z kryzysem w Grecji, czy niezdolności Waszyngtonu do opracowania planu łączącego krótkookresowe pobudzenie gospodarki z długofalowym planem redukcji deficytu" - napisał "The Economist".

"Jest to jeszcze jeden powód, by politycy wspólnie zabrali się do dzieła: robiąc tak, zachęcą ludzi z oszczędnościami do wyjęcia ich spod materaców i włożenia w aktywa produkcyjne" - dodał.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Przychód | oszczędności | ludzi | Silence | The Economist | Rest
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »