Felieton: Bankier to ma klawe życie!

Znają państwo starą zasadę 1-2-3 dotyczącą bankowości? To jest tak: bankier płaci 1 proc. klientom za lokaty, pożycza te środki na 2 proc. innym klientom, a o trzeciej idzie na golfa. Tak, w dużym uproszczeniu, wygląda praca bankierów: nie napracują się, a zarobią. Oczywiście, obecnie trochę inaczej naliczane są stawki procentowe, przede wszystkim od udzielanych kredytów. Nie dajmy się jednak zwieść pozorom: lekkie i dostatnie życie pracowników banków dotyczy tylko top managmentu. O tychże osobach chciałbym dziś parę słów napisać - wszak to prezes i członkowie zarządu decydują w banku niemal o wszystkim. Jeśli więc coś nam się w banku nie podoba, to nie wyżywajmy się na szeregowym pracowniku: ten o niczym nie decyduje, działając jedynie według narzuconych procedur. Bo inaczej nie może.

Co złego, to nie my!

Czy zastanawiali się państwo, co nas - klientów - najbardziej irytuje w bankach? Arogancja? Niski poziom usług? Uwielbiane przez bankowców procedury, w których ze świecą szukać logiki? Ja na pierwszym miejscu postawiłbym brak odpowiedzialności. Najbardziej znany przykład tego typu działania to kredyty we frankach. Banki wymyśliły świetny produkt, który nabyło blisko 700 tys. rodzimych kredytobiorców - był to właśnie kredyt hipoteczny w szwajcarskiej walucie. Oczywiście nie w każdym przypadku skorzystanie z tej oferty zakończyło się dla kredytobiorcy katastrofą. Ale jeśli tak się stało - bankowcy umywają rączki, twierdząc, że przecież to nie ich wina. Takie działanie, czyli ucieczka od odpowiedzialności producenta za wady fabryczne towaru, stoi w sprzeczności z obowiązującymi w Polsce przepisami prawa - wymogiem prowadzenia działalności jest bowiem bezpieczeństwa konsumenta. Stosowne zapisy na ten temat znajdziemy zarówno w Kodeksie cywilnym (Art. 449), jak i w innych aktach prawnych, w tym: w ustawie z dnia 12 grudnia 2003 roku o ogólnym bezpieczeństwie produktów, czy też w ustawie z dnia 16 lutego 2007 o ochronie konkurencji i konsumentów.

Reklama

Kto odpowie za błędy na górze?

Tak, jak wspominałem, za ten stan rzeczy możemy winić wyłącznie zarząd banku, a nie pracownika, który sprzedał nam trefny towar, czy też nie umiał wyjaśnić zagrożeń z nim związanych. W strukturach instytucji finansowych w obecnej formie za wszystko odpowiada zarząd. To prezes i inni członkowie zarządu ustalają wszystkie procedury i zatwierdzają produkty oferowane przez bank, w tym wszelkiego rodzaju kredyty i pożyczki. Zatem...

...porozmawiajmy o prezesach

Dość często spotykamy się z informacjami na temat niebotycznie wysokich apanaży prezesów i członków zarządów banków działających w Polsce. Powołam się tu na publikację pana Macieja Samcika, dziennikarza Gazety Wyborczej pt. "Zarobki prezesów polskich banków coraz wyższe", z dnia 22.03.2013 r. Cytuję:

"Luigi Lovaglio, włoski prezes Banku Pekao, był w zeszłym roku najlepiej zarabiającym polskim finansistą. Do kieszeni wpadło mu prawie 4,5 mln zł. Przeciętne roczne wynagrodzenie prezesa wielkiego banku w Polsce wynosi 2,9 mln zł brutto".

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Kariera w bankowości - ile zarabia kasjer, a ile dyrektor?

Nie jest moim celem krytyka faktu bardzo wysokich pensji urzędujących prezesów banku - jest to dość powszechna prawidłowość; spotkamy ją na całym świecie. Zdecydowanie bardziej bulwersować może fakt, że dość często za niebotycznie wysokimi dochodami nie idą w parze odpowiednio wysokie kompetencje danej osoby, pełniącej zaszczytną funkcję prezesa, czy też członka zarządu. Mam tu na myśli brak wiedzy merytorycznej, niezbędnej na tak poważnym stanowisku. Na szczęście nie zawsze ma to miejsce.

Gdybym miał generalizować, to z moich doświadczeń wynika, że najczęściej mamy do czynienia z dwoma kategoriami prezesów. Pierwsza grupa to prawdziwi top managerowie, którzy mają wielki - i pozytywny - wpływ na bank, którym kierują.

I ty możesz zostać prezesem banku!

Ale jest też druga kategoria prezesów banków. Na próżno będziemy szukać w ich CV odpowiedniego przygotowania do kierowania poważną instytucją finansową, czy też stosownego doświadczenia w bankowości. W szczególności funkcję tę może objąć nawet polityk - oznacza to, że prezesem banku może zostać każdy z nas, no bo skoro nic nie trzeba umieć... Może być to także człowiek, znany nam jedynie ze świata polityki, nie posiadający wykształcenia bankowego, który poprzednie kilkanaście lat spędził w oderwanym od rzeczywistości świecie. Jaką wiedzę w tym czasie może zdobyć taka osoba? Opluwanie opozycji, czy tępe naciskanie guziczków do głosowania - bo przecież te są ustawione przez liderów własnego ugrupowania. Tego typu umiejętności raczej nie pomogą w zarządzaniu instytucją finansową, a przecież, co pewien czas głównodowodzącą osobą w banku zostaje właśnie człowiek znany nam z tzw. elit politycznych. Z krajowego podwórka znamy przypadki, kiedy taka sytuacja ma miejsce nawet w przypadku bardzo dużego banku.

Houston, mamy problem!

Zarząd instytucji finansowej pozbawiony prawdziwych fachowców ma marne szanse na rozwiązanie jakiegokolwiek poważnego problemu - a tych w krajowej bankowości obecnie nie brakuje. Największą bolączką banków działających w Polsce jest rosnący z miesiąca na miesiąc odsetek niespłacanych kredytów. Jaka jest skala tego problemu? Szczegółowe dane na ten temat możemy znaleźć w cyklicznych raportach opracowywanych przez Urząd Komisji Nadzoru Finansowego. Z tychże analiz dowiemy się m.in., że w okresie od września 2012 roku do września 2013 ilość kredytów zagrożonych wzrosła o 0,5 mld zł, tj.: z 71,8 mld zł do 72,3 mld zł (Raport UKNF: "Informacja o sytuacji banków w okresie I-IX 2013 r."). Jednak realny wzrost problemów banków z niespłacanymi kredytami jest znacznie poważniejszy: z analiz UKNF wynika, że banki w tym czasie sprzedały ok. 5 mld zł "złych" kredytów firmom windykacyjnym. Cytuję za "Raportem o sytuacji banków w 2012 r.":

"Zmniejszenie stanu kredytów (...) wynika z procesu "czyszczenia bilansu" z aktywów o niskiej jakości, z analiz UKNF wynika, że na skutek tego procesu stan kredytów zmniejszył się o 4,7 mld zł w 2011 r. i o 5,3 mld zł w 2012 r.".

Owo "czyszczenie bilansu" to pozbywanie się części portfela kredytów w wyniku transakcji sprzedaży przez banki pakietów wierzytelności nieregularnych (tj. niespłacanych kredytów) firmom windykacyjnym. Do końca 2013 roku tego typu transakcje dotyczyły wyłącznie kredytów konsumpcyjnych, jednak i w segmencie "hipotek" trupów w bankowych szafach jest tak dużo, że te już się nie domykają.

Handel żywym towarem czas zacząć!

Oczywiście problem ten można rozwiązać bez udziału firm windykacyjnych, wymaga to jednak wykonania przez bank poważnej i niełatwej pracy. Jakiego typu mogą to być rozwiązania? Na ten temat wypowiadam się w publikacji "Jak ratować frankowiczów?".

W jednym z banków, gdzie pewnie stwierdzono, że problemu z niespłacanymi hipotekami nie da się dłużej zamiatać pod dywan, przeprowadzono działania zgodne ze znanymi procedurami - mam na myśli czyszczenie bilansu w wyniku sprzedaży pakietowej. Czytamy o tym m.in. na portalu tvn24BiS.pl:

"Za 230 mln złotych spółka zależna Kruka kupiła od Getin Noble Bank wierzytelności warte 710 mln złotych. Co ważne, długi nie dotyczą kredytów konsumpcyjnych, ale hipotek".

Wolumen kredytów hipotecznych o wartości 710 mln zł to około 3500 kredytów, które KRUK nabył od Getin Banku wraz z całym dobrodziejstwem inwentarza, czyli jest to 3500 kredytobiorców wraz z całych ich majątkiem, których bank pozbył się na rzecz firmy windykacyjnej, godząc się przy tym na stratę w wysokości blisko 500 mln zł! Dalej, z tej samej publikacji, dowiemy się jeszcze o jednej ciekawostce związanej z opisaną transakcją:

"Prezes Kruka - Piotr Krupa wyjaśnił również, że spółka sfinansuje zakup wierzytelności z własnych środków oraz środków pochodzących z kredytów lub z emisji obligacji. W umowie zapisano także, że Getin Noble Bank udzieli Krukowi kredytu do 260 mln złotych na okres 10 lat".

Jeśli powyższe stwierdzenia są zgodne z prawdą, to wniosek jest prosty: strona kupująca - firma KRUK - nie wydała na ten cel ani złotówki! Bank, aby pozbyć się z bilansu "zbędnego balastu" dopłacił nawet Krukowi 30 baniek. W konsekwencji firma ta przejęła w swoje ręce los 3500 polskich rodzin, które niegdyś nieopatrznie zdecydowały się na kredyt w Getin Banku.

Gdzie się podziali prawdziwi bankowcy?

Dopóki tego typu polityka kadrowa będzie miała miejsce w naszej bankowości i dopóki będziemy - my, jako klienci - tolerować wszystkie działania banków, także te niezgodne z prawem, to nic się nie zmieni. Możemy więc dalej godzić się na wszystko, cokolwiek wymyślą sobie banki, nie zmuszając ich do zmiany w działaniu. Nasza bierna postawa, czy wręcz stawanie po stronie banków w przypadku sporów z kredytobiorcami (patrz: mocny opór blisko połowy Polaków, aby pomagać frankowcom, bo "trzeba było myśleć przed podpisaniem umowy kredytowej") wspaniale pomaga temu, aby bankierzy żyli jeszcze dostatniej.

Naszym kosztem, bo przecież banki zarabiają wyłącznie na sprzedaży kredytów i innych usług klientom, których najczęściej mają w głębokim poważaniu. Dlatego też, szanowny internauto, zanim zdecydujesz się na komentarz krytykujący osoby, które znalazły się w dramatycznej sytuacji z powodu błędnej decyzji przy wyborze kredytu, choć przez chwilę się zastanów. Czy gdybyś ty znalazł się w podobnej sytuacji i groziłaby ci brutalna egzekucja komornicza ze względu na problem ze spłatą kredytu, mógłbyś liczyć na wsparcie jakiegokolwiek banku?

Krzysztof Oppenheim

Nieruchomości Boża Krówka

Oppenheim
Dowiedz się więcej na temat: dłużnik | życia | zyciem | upadłość | kredytobiorca | windykacja | żyły
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »