Finlandia ma zachęty dla Polaków
Rząd Finlandii nie ma zamiaru otwierać rynku pracy imigrantów, chociaż chcą tego pracodawcy. Na specjalne względy mogą jednak liczyć Polacy. Finowie chce uruchomić dla nich specjalny program pilotażowy. Będą uczyć Polaków języka i fachu na miejscu w Polsce, przed wyjazdem do pracy.
Minister pracy Tarja Filatov nie widzi możliwości, aby w najbliższych latach spełniły się nadzieje wyrażane przez środowiska pracodawców na całkowite otwarcie rynku pracy dla wszystkich imigrantów skłonnych podjąć zatrudnienie w Finlandii - pisze fińska gazeta "Kauppalehti".
- Sądzę, że obowiązek uzyskania zezwolenia na pracę zostanie ograniczony do tych branż, których w największym stopniu dotyka deficyt wykwalifikowanych pracowników - stwierdziła Filatov.
Polityka drobnych kroczków
Finlandia wprowadza zmiany do swojej polityki imigracyjnej stosując metodę drobnych kroczków. Przed ostatnim poszerzeniem Unii Europejskiej w 2004 roku Federacja Związków Zawodowych SAK przekonała polityków i instytucje ustawodawcze o konieczności wprowadzenia ograniczeń w swobodnym przepływie siły roboczej z przystępujących krajów Europy Środkowo-Wschodniej.
Ustanowienie ograniczeń powszechnie krytykowali przedsiębiorcy. Jak się okazało mieli sporo racji. Okres przejściowy zaowocował powstaniem rynku agencji rekrutacji personelu przynosząc tym samym jeszcze większe problemy i negatywne zjawiska niż te, z jakimi Finlandia miałaby do czynienia w przypadku dopuszczenia pełnej swobody w przepływie osobowym. Rywalizacja o pracowników z Estonii wyjałowiła tamtejszy rynek pracy i sprawiła, że obecnie w tym jedynym kraju zdolnym zaoferować siłę roboczą rozumiejącą język fiński niezmiernie trudno jest znaleźć nowych pracowników.
Chcemy Polaków
Fiński rząd ma pomysł jak zaradzić problemowi. Przygotowywany jest właśnie pilotażowy projekt sprowadzania pracowników z Polski. Finowie zamierzają uczyć ich języka fińskiego jeszcze przed wyjazdem z Polski do pracy - pisze "Kauppalehti".
- Deficyt siły roboczej będzie najbardziej odczuwalny w sektorze usług. Ale np. w rejonie stołecznym rzadko, który pracownik tego nisko opłacanego sektora może utrzymać się bez wsparcia socjalnego chociażby w formie dodatku mieszkaniowego. Życzyłabym sobie, aby pracodawcy okazali większe zainteresowanie dostosowaniem wynagrodzeń do faktycznych kosztów utrzymania. Ze strony pracodawców pożądana byłaby także większa elastyczność, co do wymogów językowych. Bowiem często wymagania językowe są odwrotnie proporcjonalne do zakresu czynności wykonywanych przez zagranicznych pracowników - powiedziała Filatov cytowanej gazecie.