Frankowicze: Gdzie jesteśmy dziś?

Czy zapowiada się, aby projekt ustawy o przewalutowaniu kredytów "frankowych" szybko trafił do Sejmu?

Szwajcarzy chcą osłabić franka

Nie chcę natrętnie przypominać, że "przewalutowanie" po kursie z dnia udzielenia było jednym z najważniejszych zobowiązań wyborczych, które kredytobiorcy (i nie tylko) potraktowali poważnie. Frankowicze, będący w lwiej większości byłymi wyborcami "platformersów", uwierzyli, że władza nie musi iść na pasku "instytucji finansowych" (jak to poważnie brzmi) oraz zagranicznego biznesu consultingowego.

Zadam to pytanie po raz nie wiem który: po co nam władza działająca w interesie kilku banków i tego biznesu? A przy okazji: jakiej firmie pracuje (jako "partner") były szef ekonomicznych doradców premierów (i premierzycy) z koalicji liberalno-ludowej?

Reklama

Być może nie ma to żadnego znaczenia bo przecież każdy może pracować gdzie chce.

Dla większości wyborców prawicowa alternatywa była (i jest?) zupełnie inną drogą: widziano ją jako władzę opowiadającą się po stronie PRAWA I SPRAWIEDLIWOŚĆI czyli w tym przypadku obywateli ograbionych z majątku przez banki, które udzielały im tzw. kredytów frankowych. O ile wzrosło zadłużenie Frankowiczów?

O 90%, czy tylko o 50%? I to ma być zgodne z prawem? Jednak nikt nie chciał słyszeć liberalnego bełkotu, niczym nie różniącego się od narracji specjalistów od wina i cygar, który dało się słyszeć z drugiego rzędu idącej do władzy prawicy. Sądzono, że to jakieś nic nie znaczące ekscesy.

Oby tak było. Zaskoczeniem jest jednak nominacja byłego członka Rady Gospodarczej przy Premierze Donaldzie Tusku i Ewie Kopacz, byłego szefa banku na super wicepremiera do spraw gospodarczych. Na taki ruch nie zdecydowali się nawet gdańscy liberałowie. Czy ktoś taki może poprzeć ustawę, która gwoli sprawiedliwości stanie po stronie kredytobiorców, a nie banków. Może. Nie tracę nadziei.

Niedawno ktoś ważny (nawet bardzo) uważał za celowe przekonywać mnie (jakobym był kimś ważnym), że dla obecnej władzy istotniejsze jest poparcie "instytucji finansowych" niż Frankowiczów. Ponoć bez nich zwycięstwo w kolejnych wyborach będzie możliwe, a bez instytucji finansowych już nie. Jestem zupełnie innego zdania. Banki, głosem swoich "głównych ekonomistów", do końca popierały reelekcję Bronisława Komorowskiego i liberałów Pani Ewy Kopacz.

Sądzę, że prawica powinna im za to podziękować, bo dodatkowo zohydziły ich w oczach wyborców. Wiadomo przecież, że pocałunkiem śmierci dla każdego polityka jest nie tylko poparcie Leszka Balcerowicza ale właśnie banków.

Dobrze życząc zwycięskiej prawicy miałbym nieśmiałą prośbę do jej nowych zwolenników z kręgu "instytucji finansowych": wykończyliście poprzednią władzę - lepiej więc siedźcie cicho.

Czy zapowiada się, aby projekt ustawy o przewalutowaniu kredytów "frankowych" szybko trafił do Sejmu?

Na razie dotychczasowe rozmowy w Kancelarii Prezydenta nie skończyły się sukcesem. Gdy przedstawiciele Kancelarii (i sam Pan Prezydent) wskazali kierunek dalszych prac wybierając jeden z projektów (początkowo było ich aż trzy), poglądy negocjatorów, którzy napisali inny projekt, kazały im zażądać w autorytarnym tonie, że tylko ich pomysły mogą być przedmiotem dalszych rozmów.

Skutek takiego dictum mógł być tylko jeden: ich projekt znalazł się w koszu, podobnie jak inne, złożone wtedy wersje. Szkoda, ale chyba warto coś przekazać autorom niektórych "radykalnych" pomysłów na temat roli tego rodzaju ustaw, które miałyby nakazać bankom przewalutowanie owych kredytów i zwrócić otrzymane z tego tytułu korzyści.

Gdyby ktoś uchwalił tego rodzaju przepis, to żaden bank nigdy nie wykonałby takiego nakazu. Każdym, mający jakie takie wykształcenie prawnik podpowiedziałby przecież ich zarządom, że nie należy nic robić, bo zastosowanie się do tego rodzaju bezprawnych nakazów byłoby działaniem równie bezprawnym, czyli przestępczym działaniem na szkodę banku.

Cóż można by zrobić tym, którzy, mówiąc kolokwialnie - olaliby taką ustawę? Nic albo niewiele. A może tego rodzaju nakaz powinien być zabezpieczony nową sankcją? Jaką? Pięć lat więzienia dla prezesa banku za to, że nie zastosował się do ustawowego nakazu, który dotyczyłby umów zawartych przed np. 7 laty. Wolne żarty: nikt takiej ustawy nie przedłoży Sejmowi, a stawianie tego rodzaju żądań jest nieprofesjonalne.

Aby ustawowo rozwiązać ten problem, trzeba stworzyć szczególny tryb postępowania, wskazać wzorcowe rozwiązanie i następnie skłonić obie strony, a zwłaszcza banki, do usunięcia z umów kredytowych owych klauzul, które wyrządziły tyle zła obywatelom, nazywanych obecnie Frankowiczami.

Za takim rozwiązaniem opowiedział się Pan Prezydent. I szkoda, że nie znalazł poparcia, a zwyciężył - jak zawsze - nasz polski maksymalizm: wszystko albo nic. Wtedy najczęściej pozostaje nic. Ale czy prawicowe rządy powinny zabiegać o poparcie banków? Jeśli im źle życzymy, to powinniśmy sekundować tego rodzaju działaniom. Ale ja nie chcę powrotu do władzy Pana Rostowskiego czy trzech przyjaciół z boiska: Mira, Rycha i Zbycha.

A zależy to od tego, czy nowa władza opowie się przeciw bankom, kierując się interesem obywateli. Czego jej i obywatelom z całego serca życzę. Gdy będzie inaczej, powiększy się partia NACHUISTÓW POLSKICH.

Witold Modzelewski

Instytut Studiów Podatkowych
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »