KPP krytykuje pomysły ograniczenia roli OFE
Pomysły dotyczące ograniczenia roli Otwartych Funduszy Emerytalnych i umożliwienia Polakom oszczędzania na emeryturę w dowolny sposób są błędne - uważa wiceprezes Konfederacji Pracodawców Polskich Piotr Kamiński.
Kilka dni temu wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak zaproponował, by pracujący odkładali na emeryturę niewielką kwotę, np. 120 zł miesięcznie, z czego otrzymaliby kiedyś 1200 zł emerytury brutto. Jeżeli ktoś chciałby mieć więcej pieniędzy na emeryturze, musiałby zadbać o to sam, w dowolny sposób, a nie - jak obecnie - obowiązkowo w OFE.
Według Kamińskiego, OFE są niezbędne, bo pozwalają budować świadomość, że emerytura kiedyś przyjdzie i trzeba na nią odkładać. - Gdyby zdecydować się na wariant kanadyjski, oparty na emeryturze minimalnej lub na możliwość wybrania pieniędzy z OFE, to okazałoby się, że za 20-30 lat do emerytur będzie musiał dokładać budżet państwa - powiedział podczas konferencji KPP.
Kamiński wskazał na potrzebę utworzenia różnych rodzajów funduszy emerytalnych. - W ten sposób Polacy będą mieli wybór, czy chcą ryzykować i oszczędzać w funduszach dynamicznych, czy zdecydować się na fundusze mieszane albo nawet bezpieczne - wyjaśnił.
Według prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych Ewy Lewickiej, pomysły polegające na zmniejszeniu roli OFE nie rozwiążą problemu malejących emerytur. - Nie da się ze 120 zł składki uzyskać 1200 zł emerytury. Po 30-40 latach będzie to maksymalnie 300-400 zł emerytury brutto - powiedziała Lewicka oceniając pomysł Pawlaka. Szefowa IGTE nie wierzy w to, że Polacy z własnej woli będą odkładali dodatkowo na swoje emerytury; przede wszystkim dlatego, że często nie mają z czego oszczędzać.
- Teraz trzeba przede wszystkim wprowadzić tzw. wielofunduszowość, czyli umożliwić ludziom wybór sposobu gromadzenia pieniędzy na emeryturę. Młodzi powinni to robić dynamicznie, korzystając z funduszy inwestujących w akcje, starsi zaś bezpiecznie, decydując się na fundusze inwestujące w obligacje skarbowe - dodała.
Zdaniem jednego z prelegentów konferencji prof. SGH Marka Góry, odkładając po 120 zł miesięcznie, Polacy musieliby pracować ok. 70 lat. Dodał, że za 20-30 lat emerytury, w relacji do wynagrodzeń, będą o połowę niższe od obecnych, ale nie przyczyni się do tego złe zarządzanie Otwartymi Funduszami Emerytalnymi, lecz starzenie społeczeństwa.
Kamil Rakocy z Zespołu Doradców Strategicznych Premiera mówił na konferencji w KPP, że Polacy nie myślą za co będą żyć w wieku np. 80 lat i dlatego nie można zlikwidować OFE i pozwolić, by każdy sam oszczędzał na emeryturę. Pomysły polegające na ograniczeniu roli Otwartych Funduszy Emerytalnych i kierowaniu większych pieniędzy z pensji pracowników do ZUS uznał za szkodliwe. Podkreślił konieczność stopniowego wydłużania wieku emerytalnego do 67 lat. Jako przyczynę wskazał względy demograficzne, czyli to, że stopniowo coraz mniej osób będzie pracowało na coraz większą grupę emerytów.
System emerytalny obowiązujący w Polsce od 1999 r. opiera się na dwóch filarach. Pierwszy to ZUS, do którego trafia 12,2 proc. pensji pracowników, drugi - OFE, do którego przekazywane jest 7,3 proc. pensji.
W założeniach do zmian w ustawie o funduszach emerytalnych, które znajdują się na końcowym etapie uzgodnień międzyresortowych, ministerstwo pracy zaproponowało zmniejszenie do 3 proc. składki przekazywanej do OFE i skierowanie powstałej różnicy, tj. 4,3 proc. pensji, do ZUS. Ministerstwo chce też, by każdy przechodzący na emeryturę mógł wybrać pieniądze zgromadzone na swoim koncie w OFE i przeznaczyć je na dowolny cel.