Kredytobiorcy walutowi

Polacy coraz chętniej zadłużają się w walutach obcych. Banki wykorzystują ten fakt do pomnażania zysków. Mając pełną swobodę w ustalaniu własnych kursów sprzedaży walut, windują je znacznie powyżej poziomu rynkowego. Zarabiają na tym nawet 120 mln zł rocznie

Polacy coraz chętniej zadłużają się w walutach obcych. Banki wykorzystują ten fakt do pomnażania zysków. Mając pełną swobodę w ustalaniu własnych kursów sprzedaży walut, windują je znacznie powyżej poziomu rynkowego. Zarabiają na tym nawet 120 mln zł rocznie

Najchętniej zaciągamy kredyty denominowane w euro, dolarze lub franku szwajcarskim. Od banku otrzymujemy jednak złote - kwotę stanowiącą równowartość przyznanej nam puli walut. Podobnie jest w przypadku zwrotu długu - raty są wyliczone w walucie, ale do banku wpłacamy złote. I tutaj jest haczyk - wpłaty i wypłaty dokonywane są po kursie wyznaczonym przez bank.

Skubanie klienta

Najbardziej sprawiedliwym sposobem rozliczeń na linii bank - kredytobiorca wydaje się zastosowanie kursu NBP lub bardzo zbliżonego do niego kursu z rynku międzybankowego. Tymczasem instytucje finansowe stosują własną wycenę walut, która jest wyższa od kursu banku centralnego ok. o 8-12 gr.

Reklama

To oznacza, że bank pobiera od klienta większą kwotę w złotych od tej, którą sam musiałby wydać na zakup walut na rynku międzybankowym i odwrotnie: wypłaca mniej niż kupuje.

Grosz do grosza

- Banki starają się zarabiać w każdy możliwy sposób, a klient, podpisując umowę, godzi się na to - tłumaczy Robert Gwiazdowski z Centrum A. Smitha.

Według bankowców, swoboda w określaniu kursów zabezpiecza obie strony na wypadek zawirowań na rynku walutowym. W rzeczywistości jednak zapewnia większą ochronę pożyczkodawcy.

Suma kredytów denominowanych w walutach obcych w Polsce wynosi ok. 25 mld euro. Przyjęliśmy, że ich średnie oprocentowanie wynosi 5%, co oznacza, że roczne dochody wszystkich banków z tyłu tych pożyczek wynoszą 1,25 mld euro (ponad 100 mln miesięcznie). Średnia różnica między kursem euro w ośmiu największych bankach a wyceną NBP wynosi 10 groszy. Z tego wynika, że ściągają one od klientów dodatkowo 10 mln zł co miesiąc, czyli 120 mln zł rocznie. Powyższe obliczenia dotyczą tylko odsetek, a należy uwzględnić także kapitał oraz zysk przy udzielaniu kredytu. Czyli dochód banku jest zdecydowanie wyższy.

Wolna amerykanka

Przedstawiciele banków nie widzą nic nagannego w dowolnym windowaniu kursu walutowego. Nie chcą jednak wypowiadać się na ten temat oficjalnie.

- Klient korporacyjny może negocjować zapisy w umowie. Natomiast drobny nie ma wyjścia - wyjaśniono nam w BRE Banku.

Wątpliwości wzbudza również sposób tworzenia dziennych tabel kursowych. Przedstawiciele banków nie chcieli oficjalnie rozmawiać na ten temat, ale opisali generalną zasadę.

- Zespół analityczny ustala rano scenariusz zachowania się rynku i szacuje kursy walut. Następnie dodajemy po kilka groszy z obu stron, tu także nie ma reguły, ile - powiedziano nam w Pekao.

Pełna swoboda w ustalaniu kursu rodzi jeszcze jedno niebezpieczeństwo. Możliwe, że banki znając terminy, w których spłacana jest największa liczba kredytów (np. ostatni dzień miesiąca, 10., itp.) mogą dodatkowo dokładać do kursu z tego dnia kilka groszy.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: bank
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »