Młodzi obnoszą się z upiornym gadżetem. To nowy symbol bogactwa
Do Polski dotarła moda na Labubu. Są to nieco upiorne figurki, lalki i breloki stworzone przez artystę Kasinga Lunga i sprzedawane przez Pop Mart. Starszym pokoleniom Labubu mogą skojarzyć się z Gremlinami lub Furby. Zabawkowe dzieła Lunga sporo kosztują. Najtańsze można kupić za około 80 zł, najdroższe za blisko 1,5 tys. zł, a kolekcjonerskie egzemplarze są jeszcze droższe. Z tego powodu stały się nowym symbolem bogactwa.
Nim Labubu stało się zabawką, było postacią z trylogii "The Monsters" autorstwa Kasinga Lunga. Ten urodzony w 1972 roku w Hongkongu artysta jako siedmiolatek wyjechał z rodziną do Holandii. To tam poznał nordyckie baśnie i historie o elfach. Zafascynowanie folklorem zaowocowało stworzeniem w 2015 roku figurki Labubu. Lungowi pomogła w tym firma How2Work, ale to dopiero współpraca z chińskim producentem zabawek Pop Mart, do której doszło w 2019 roku, sprawiła, że gadżety stały się sławne na całym świecie. Figurki w formie zawieszek nosiły takie gwiazdy pop jak Dua Lipa czy Rihanna.
Jak podaje amerykańska rozgłośnia publiczna NPR - przychody wygenerowane ze sprzedaży premierowej serii "The Monsters" pobiły rekord sprzedaży w kategorii zabawek artystycznych. Według "New York Magazine" do 2025 roku na rynku pojawiło się 300 różnych Labubu. Najtańsze kosztują około 15 euro (około 63 zł). Tyle trzeba zapłacić za pojedynczą figurkę w tzw. blind box, czyli pudełku niespodziance (kupujący nie wie, które Labubu jest w środku). Taka zabawka ma od 7,7 cm do 10,7 cm. Ceny pluszowych breloków, które można nosić przy kluczach czy plecaku, zaczynają się od około 20 euro (około 85 zł). Podobnie jak w przypadku figurek - kupuje się pudełko niespodziankę. Najbardziej pożądanym brelokiem jest Labubu Chestnut Cocoa, którego cena w sklepach i w serwisach aukcyjnych wynosi od około 1400 do 1600 zł. Za taką kwotę można pojechać na tygodniowy urlop do Egiptu w ofercie last minute.
Niektóre Labubu są znacznie droższe. Jak podaje magazyn "The Cut", 10 czerwca na pierwszej w historii aukcji Labubu w Pekinie, figurkę miętowozielonego potworka sprzedano za 170 tys. dolarów, czyli około 623 tys. zł. Za taką kwotę można kupić w Warszawie mieszanie. Z kolei plastikowy Labubu o wysokości około 152 cm został wylicytowany za 130 tys. dolarów (około 476,5 tys. zł).
Czytaj także: Przejrzyj szpargały dziadków i rodziców. Za winyle z dawnych lat sporo płacą
Labubu są tak modne, że ciężko je kupić. Na oficjalnej stronie producenta, firmy Pop Mart, większość jest wyprzedana. Laleczki i breloki oferują także sklepy twierdzące, że są oficjalnymi dystrybutorami marki, ale ich strony nie wyglądają wiarygodnie - np. brakuje informacji o siedzibie firmy. Nie wiadomo więc, czy produkty są oryginalne, czy sprzedawcy kupili je na stronie Pop Mart i teraz odsprzedają.
Labubu są też oferowane w polskich serwisach, a niektóre są bardzo tanie - kosztują około 30 zł, co sugeruje, że mamy do czynienia z podróbkami z AliExpress i Temu, które fani figurek nazywają Lafufu. Niektórzy sprzedawcy są bardzo wyrafinowani w oszukiwaniu kupujących. Ponieważ wiedzą, że niska cena figurek wzbudzi podejrzenia, sprzedają je za tyle, co oryginały. Fani Labubu, którzy "nacięli" się na podróbki, ostrzegają w mediach społecznościowych, aby nie dać się zwieść temu, że kod QR na opakowaniu prowadzi do strony - należy sprawdzić, czy jest to prawdziwa strona producenta, a nie imitująca ją kopia.
Szał na upirone figurki dotarł także do Polski. Brelokami i ubrankami do nich chwaliła się jakiś czas temu na swoim TikToku Wersow, czyli infuencerka Weronika Sowa. Na Facebooku można z kolei znaleźć dziesiątki postów z ofertami sprzedaży podróbek. Są też grupy, na których można wymienienić się Labubu w przypadku kupienia dwóch takich samych. Na innych fani Labubu ostrzegają się przed osobami sprzedającymi fałyszwki i takimi, które nie wysyłają towaru po przelewie.