Nasza moralność finansowa podupada
Nasza moralność finansowa od kilku lat się psuje. Wprawdzie 92 proc. Polaków uważa, że trzeba oddawać długi, ale jeszcze w 2016 roku takie przekonanie wyrażało 97 proc. społeczeństwa. Rośnie przyzwolenie dla pracy na czarno, przepisywania majątku na rodzinę i płacenia gotówką by oszukać na podatku VAT.
O tym jak pielęgnować "cnoty niewieście" słyszeliśmy już niejedno kazanie. Ale o moralności finansowej mało kto mówi. Badania na ten temat od kilku lat prowadzi Związek Przedsiębiorstw Finansowych. Ale co to takiego - moralność finansowa?
To brak akceptacji dla zachowań nieuczciwych. Czyli dla przekrętów, oszustw, wyłudzeń, naciągania, kradzieży. Im bardziej je akceptujemy, tym mniej jesteśmy finansowo moralni. Okazuje się, że jesteśmy coraz mniej.
Tu trzeba dodać ważną kwestię. Pytania zadawane przez ZPF dotyczą zachowań zwykłych ludzi, konsumentów, czyli wszystkich nas. Nie dotyczą natomiast moralnej oceny zachowań przedstawicieli sektora finansowego. A już od dawna wiemy, że bywa też, iż oni również zachowują się nieetycznie. Było tak, gdy oferowali klientom np. osławione polisolokaty, w końcu zakazane nawet przez nadzór finansowy. Moralna ocena produktów finansowych i sposobów ich oferowania oraz sprzedawania byłaby też warta badań. Zwłaszcza w czasie trwającego boomu na hipoteki.
W pewnym stopniu jest to zamknięte koło, czy też druga strona medalu. Bo raport ZPF pokazuje również, że niemoralne postępowanie często tłumaczymy nadużyciami po stronie instytucji publicznych, instytucji finansowych, a także zbyt restrykcyjnymi przepisami prawa.
Wróćmy jednak do badań, które przeprowadził ZPF. Pokazują one erozję naszej moralności finansowej postępującą przez pięć ostatnich lat. Wprawdzie 92 proc. Polaków wciąż uważa, że oddawanie długów jest moralnym obowiązkiem, co świadczy o tym, że nie staliśmy się jeszcze całkiem zdemoralizowani. Ale warto porównać, że w badaniu z 2016 roku z takim poglądem zgadzało się 97 proc. naszego społeczeństwa.
Badanie pokazuje również, że w polskim społeczeństwie wzrosło przyzwolenie dla pracy na czarno. Chodzi tu o sytuację, w której ktoś pracuje na czarno i bierze wynagrodzenie "pod stołem", żeby uniknąć ściągnięcia z pensji zasądzonych długów lub np. alimentów. Takie postępowanie skłonnych było usprawiedliwić w tegorocznym badaniu ponad 63 proc. respondentów. Jeszcze dwa lata temu zaakceptować taką postawę gotowe było 57,5 proc. pytanych.
Wyobraźmy sobie kogoś, kto przekrętami, oszustwami, szwindlami, poświadczaniem nieprawdy dorobił się całkiem sporego majątku. Narozrabiał tyle, że wie, iż wcześniej czy później zacznie mu się palić grunt pod nogami. Co robi? Przepisuje majątek na żonę. Cwaniaczek - powiecie? Zgoda, ale takie postępowanie skłonne jest usprawiedliwić niemal 55 proc. Polaków. Jeszcze dwa lata temu przymknęłoby oko na postępowanie aferzysty nieco ponad 52 proc.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Na fakturę czy bez faktury? Z paragonem czy bez? Każdemu z nas zdarzyło się usłyszeć od sprzedawcy lub usługodawcy takie pytanie. W takiej sytuacji gotówką z ręki do ręki, bez żadnych paragonów i kas fiskalnych (na których musi być naliczony VAT) gotowych byłoby zapłacić 57,6 proc. Polaków. Jeszcze dwa lata temu przyzwolenie dla sprzedaży "na czarno" wyrażało niemal o 5 punktów procentowych mniej. Teraz widzimy dlaczego w Polsce gotówka wciąż jest "królem".
Niemal co 10. z nas skłonny jest usprawiedliwić nie tylko drobny szwindelek, ale ewidentne przestępstwo, bo takim jest posługiwanie się cudzymi dokumentami. W tegorocznym badaniu aż 9,8 proc. pytanych gotowych byłoby usprawiedliwić kogoś, kto posługuje się cudzym dowodem czy paszportem by dostać kredyt. Jeszcze dwa lata temu zaakceptować podobne postępowanie skłonne byłoby tylko 7,1 proc. Polaków.
Jacek Ramotowski