Nietypowy problem na Podhalu. Władze apelują do turystów
Zakopane boryka się z nietypowym problemem. Jak pisze portal 24tp.pl, turyści w niewłaściwy sposób korzystają z miejskich koszy, podrzucając tam odpady. Zdarza się, że po urlopie, spędzonym w jednym z zakopiańskich obiektów, turyści zostawiają worki z odpadami nie w miejscach wyznaczonych przez gospodarzy, a obok koszy ulicznych. Problem ten narasta w sezonie wakacyjnym oraz w czasie ferii zimowych, gdy turystów na Podhalu jest więcej. Władze apelują o zgłaszanie takich przypadków, przypominając, że czystość zależy od codziennych, indywidualnych wyborów mieszkańców.
Sytuacja jest poważna, ponieważ niewielkie pojemniki nie są przystosowane do przyjmowania odpadów komunalnych z prywatnych posesji - pisze portal. "Gdy trafiają tam pełne worki z gospodarstw domowych, system natychmiast się zatyka, a służby muszą odbierać śmieci częściej, co generuje dodatkowe koszty i problemy logistyczne" - czytamy.
Co więcej, kosztami za wywóz śmieci są obciążani mieszkańcy w formie podatków i opłat lokalnych. Z wyliczeń urzędu miasta wynika, że co roku na ten cel przeznaczanych jest około 2 mln zł, co stanowi zauważalne obciążenie dla samorządowego budżetu.
Nadmiar odpadów w miejskich koszach to również zagrożenie dla zwierząt - odpady pozostawione bez ochrony stają się łatwym celem dla dzików i jeleni, które coraz częściej są widywane w centrum miasta.
Podwyżka opłat za śmieci i fotopułapki. Zakopane walczy z nielegalnymi odpadami
Aby uporać się z problemem, kilka miesięcy temu, burmistrz Zakopanego Łukasz Filipowicz zapowiedział podwyżkę opłat za śmieci. W miejscach, gdzie śmieci podrzucane są regularnie zamontowano również fotopułapki. "Staramy się, ile możemy z tym walczyć. Natomiast ludzie są sprytni i te odpady takie codzienne podrzucają. Ale też zdarzają nam się te podrzuty niestety tych odpadów gabarytowych" - relacjonuje burmistrz.
Jednak, jak przyznaje, nawet jeżeli na fotopułapce uda się uchwycić osobę podrzucającą odpady, "weryfikacja jest bardzo trudna". "Jeżeli ktoś podjedzie samochodem i są widoczne numery rejestracyjne, a takie sytuacje się zdarzały, to wtedy łatwiej nam tą osobę zidentyfikować i taką karę karę nałożyć" - tłumaczy Filipowicz, dla "Radia Alex".












