Oszczędności. Obligacje wciąż popularne wśród Polaków

Sprzedaż obligacji detalicznych we wrześniu wyniosła 3,796 mld zł wobec 3,731 mld zł w sierpniu - podał resort finansów w komunikacie. Od początku roku sprzedaż wyniosła ok. 32,622 mld zł. Ministerstwo Finansów podało, że największą popularnością cieszyły się obligacje 3-miesięczne. Nabywcy indywidualni przeznaczyli na ich zakup kwotę 2.088,9 mln zł (55 proc. udział w strukturze sprzedaży). Zainteresowaniem cieszyły się również obligacje 4-letnie (33 proc.), 10-letnie (6 proc.) i 2-letnie (5 proc.).

 

Struktura sprzedaży

Największą popularnością cieszyły się obligacje 3-miesięczne. Nabywcy indywidualni przeznaczyli na ich zakup kwotę 2.088,9 mln zł (55% udział w strukturze sprzedaży). Zainteresowaniem cieszyły się również obligacje 4-letnie (33%), 10-letnie (6%) i 2-letnie (5%).

Obligacje rodzinne

Na zakup obligacji rodzinnych dedykowanych beneficjentom programu Rodzina 500+ nabywcy przeznaczyli 24,7 mln zł. Obligacje rodzinne kierowane są wyłącznie do osób otrzymujących świadczenie w ramach programu Rodzina 500+, które chcą oszczędzać na przyszłe potrzeby swoich dzieci. Beneficjenci programu mogą nabywać ten rodzaj obligacji do wysokości kwoty przyznanego świadczenia wychowawczego. Obligacje rodzinne są dostępne w ciągłej sprzedaży, zatem ich zakupu można dokonać w dowolnym momencie.

Reklama

We wrześniu sprzedaż skarbowych obligacji oszczędnościowych wyniosła 3,8 mld zł, z czego 60 proc. stanowiły instrumenty o stałym oprocentowaniu: 3-miesięczne i 2-letnie. W trzecim kwartale tego roku nabywcy przeznaczyli na zakup obligacji detalicznych kwotę 11,2 mld zł, czyli aż 70% wyższą niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Łączna wartość sprzedaży według stanu na koniec września przekroczyła 32,6 mld zł.

Obligacje skarbowe to bezpieczna, zyskowna i prosta forma lokowania oszczędności. Warto stworzyć swój własny portfel inwestycyjny złożony z instrumentów detalicznych o zróżnicowanym horyzoncie czasowym, różnych zasadach oprocentowania i naliczania odsetek - komentuje Sebastian Skuza, sekretarz stanu w Ministerstwie Finansów.

OPINIA ANALITYKA:

Choć inflacja zaczęła rosnąć już sześć lat temu, a od ponad czterech lat mamy w Polsce ujemne realne stopy procentowe, Rada Polityki Pieniężnej dopiero w ubiegłym tygodniu zdecydowała się podnieść stopy procentowe. Rzekomo nieoczekiwanie i znacznie mocniej, niż ktokolwiek się spodziewał. Istnieją jednak różnice między oczekiwaniami wyrażonymi w wypowiedziach, a oczekiwaniami, za którymi inwestorzy głosują pieniędzmi, stawiając na konkretny scenariusz spore zazwyczaj kwoty.

Notowania polskich obligacji spadają od stycznia, a rentowność obligacji dziesięcioletnich wzrosła o 1,3 pkt proc., w tym o 17 pkt bazowych od podjęcia decyzji przez RPP - rynek nie tylko nie został przez Radę zaskoczony, ale oczekuje on kolejnych podwyżek w krótkim czasie. Zaskoczeni mogli być komentatorzy. A to różnica.

Kilkukrotnie wskazywałem już, że NBP nie ma siły, która może zatrzymać przecenę obligacji, a pieniądze wydane na ten cel są wyrzucone w błoto w tym sensie, że straty z wyceny kupionych przez NBP papierów obciążą bilans banku. A NBP kupował obligacje po cenach najwyższych w historii. Statystycy zatroszczą się o szczegóły, ale przy wzroście tej skali, straty z wyceny liczone będą w miliardach.

A im bardziej RPP pozwala inflacji na wzrost, tym większe te straty będą w przyszłości. Straty ponoszą też fundusze, które wyceniają w portfelach obligacje o stałym oprocentowaniu, ale jak to zwykle bywa - istnieje też segment rynku, dla którego sytuacja jest korzystna. To za mało powiedziane. Jest wymarzona.

Idą złote czasy dla Catalyst

Podwyżka stóp procentowych podbiła WIBOR, a to oznacza, że w nowe okresy odsetkowe 97 proc. serii obligacji na Catalyst wejdzie w oprocentowaniem wyższym o co najmniej 0,4 pkt proc. A to dopiero początek.

Większość papierów jest tradycyjnie wyposażona w oprocentowanie zmienne oparte o WIBOR. To specyfika naszego rynku, która cieszyła emitentów przez ostatnich dziewięć lat (od ostatniej podwyżki stóp w Polsce). Od tego czasu WIBOR wyłącznie spadał lub utrzymywał się na coraz niższym poziomie, a emitenci obligacji płacili coraz niższe odsetki i obniżali marże w kolejnych emisjach. Teraz jednak sytuacja zaczyna się zmieniać.

Rynek obligacji korporacyjnych ma na tle całego rynku dłużnego niewielkie rozmiary. Krąg beneficjentów też nie jest więc duży. Poza inwestorami indywidualnymi, którzy mogą liczyć po prostu na wyższe kupony, grupą szczególnie zorientowaną na ten rynek są fundusze obligacji korporacyjnych. Średnio 50 proc. aktywów fundusze te ulokowały w papiery oparte o WIBOR, ale to średnia. Bo są i takie, które na wzroście WIBOR bezpośrednio nie skorzystają wcale, a są i takie, które ponad 80 proc. aktywów ulokowały w wiborowych obligacjach. Ich roczne stopy wzrosną o ponad 0,3 pkt proc. za sprawą wzrostu WIBOR, który już się dokonał. A przecież to dopiero początek - według stawek wycenianych przez rynek terminowy, WIBOR wzrośnie powyżej 2 proc. w najbliższych miesiącach.

Żaden inny uczestnik rynku dłużnego nie skorzysta na wzroście stóp tak jak posiadacz obligacji zależnych od WIBOR. Stawki lokat być może wzrosną, ale z opóźnieniem. Posiadacze papierów o stałym oprocentowaniu wręcz stracą (choć należy się niebawem spodziewać korekty). Z drugiej strony stopy są wciąż na niskim poziomie, ich podniesienie nie zagrozi wypłacalności emitentów obligacji. Być może kiedy uczestnicy funduszy zobaczą straty na papierach skarbowych i zyski funduszy obligacji korporacyjnych, zrozumieją, w którym pokoju czekają na nich konfitury.

Emil Szweda, Obligacje.pl


 
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »