Podatek od marketów w 2016 roku. Kto na nowej daninie ucierpi najbardziej?

Prawo i Sprawiedliwość zapowiedziało wprowadzenie podatku od sklepów wielkopowierzchniowych z początkiem 2016 roku. Nie znamy jeszcze wszystkich szczegółów odnośnie kształtu i formuły jaką nowa opłata miałaby przyjąć. Już jednak wywołuje to mieszane odczucia wśród analityków i ekspertów.

Jak miałby być skonstruowany nowy podatek, jaki będzie jego wpływ na ceny sprzedawanych produktów, jakie oddziaływanie na rynek pracy? W końcu, kto za to zapłaci - sklepy, które w podobnej sytuacji zaczną szukać oszczędności, czy raczej konsumenci i dostawcy, którzy będą musieli pokryć część wydatków sklepów ukrytych w cenach produktów?

- Jeżeli nowa danina zostanie uchwalona, a taka jest przecież wola ustawodawcy, to powinna być ona wprowadzona w sposób mądry, tak by nie uderzyła w te podmioty gospodarcze, które ma co do zasady chronić, czyli polski handel - komentuje dla Interii Maciej Ptaszyński, dyrektor generalny Polskiej Izby Handlu.

Reklama

Cios w polski handel?

Wstępne plany PiS opierają podatek na kilku wytycznych. Do sejmu ma natomiast trafić projekt ustawy, który przewidywałby dwuprocentowy podatek od przychodów. Miałby on dotyczyć sklepów o powierzchni przekraczającej 250 m kw. W opinii PiS nie chodzi wyłącznie o wpływy do państwowego skarbca. Wielokrotnie podkreśla się także pozytywny efekt, który ma nowy podatek wywołać, w szczególności zaś stworzenie parasola ochronnego dla polskich firm. Rozumieć należy przez to zwłaszcza przeciwdziałanie ekspansji zagranicznych sieci handlowych, które dysponują znacznie większym kapitałem i doświadczeniem niż polskie firmy.

- My - Polska Izba Handlu - proponujemy, by kryterium opodatkowania nie była powierzchnia, a określony obrót realizowany przez podmiot na jednym NIP-ie - podkreśla Ptaszyński. - Polski handel opiera się na franczyzie. Nie możemy poprzeć sytuacji, by nowa danina dla państwa uderzyła w polskich przedsiębiorców zrzeszonych w ramach franczyzy - franczyza jest odpowiedzią małego i średniego handlu na siłę dyskontów - zrzeszając się mniejsze sklepy mają szanse konkurować z największymi. W obecnej formie podatek mógłby zaszkodzić integracji polskiego handlu, która dokonuje się nieprzerwanie od ponad dwudziestu lat. Niewskazane, aby polskie firmy funkcjonujące na rentowności 0,7-1 proc. musiały jeszcze płacić do 2 proc. podatku obrotowego - dodaje Ptaszyński.

"Nowy" podatek o trudnych do przewidzenia skutkach

Pozostaje także kwestia małych sklepów prywatnych, tzw. osiedlowych, które na opodatkowaniu tych największych mogą zyskać. Czy na pewno? - Jeśli wzrosną ceny na dobra podstawowe w większych sklepach, to mniejsze osiedlowe placówki będą także odrobinę bardziej konkurencyjne. Jednakże, od jakiegoś czasu obserwuję ruchy - i zdają się potwierdzać tę tezę analizy w zakresie handlu detalicznego w Polsce - sygnalizujące zmiany w zachowaniach konsumenckich. Rośnie przewaga małych placówek, do których coraz chętniej wracają klienci. Ceny co prawda, są trochę wyższe, ale nie zapominajmy, że do hipermarketu trzeba dojechać. Często klienci wskazują także na atmosferę w małych osiedlowych sklepach, że nie są anonimowi. Przełom w tym zakresie dokonuje się w sposób naturalny - podkreśla Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan.

Podatek od hipermarketów nie jest czymś zupełnie nowym. Chociaż dotychczas nieobecny dla polskiego porządku prawno-podatkowego, to jednak podobne rozwiązanie wprowadził na Węgrzech Viktor Orban (stawki wahają się od 0,1 do 2,5 proc.). PiS wprowadzenie podatku od marketów zapowiedział jeszcze podczas kampanii wyborczej. Pozyskane w ten sposób pieniądze (ok 3,5 mld złotych) z opodatkowaniem banków (na razie brakuje szczegółów odnośnie do podatku bankowego), uszczelnieniem systemu podatkowego, miałyby zostać spożytkowane w celu realizacji obietnic wyborczych. Mowa w szczególności o podwyższeniu kwoty wolnej od podatku do 8 tys. złotych (koszt to ok. 16 mld złotych) i programie "500 złotych na dziecko" (koszt ok. 21 mld złotych, który może się w istotny sposób zmieniać, w zależności od przyjętego wariantu).

Tłumaczenie PiS, że nowy podatek to tak naprawdę ukłon w stronę najmniejszych, wychodzi na to, że jest mocno na wyrost.

- Ma to wyłącznie charakter fiskalny. A to zawsze wywołuje zmiany na rynku - dodaje Starczewska-Krzysztoszek.

Podatek od hipermarketów ma ograniczyć także potencjalny transfer zysków za granicę. "W 2013 r. 175 sieci handlowych, które działały w sektorze sprzedaży detalicznej, wpłaciło łącznie podatki dochodowe w wysokości 440 mln zł. Kwota ta stanowi - według autorów propozycji - 0,47 proc. ich przychodów" - czytamy w uzasadnieniu projektu ustawy.

- Jeśli firmy nie płacą podatku, to mamy prawo, które trzeba egzekwować, a nie wprowadzać kolejne podatki. Pokazuje to tylko, że ci którzy stanowią i egzekwują prawo nie są w stanie ani ustanowić dobrego prawa, ani go następnie skutecznie egzekwować - zauważa Starczewska-Krzysztoszek.

Jeśli inicjatorzy tego pomysłu mówią o tym, że firmy handlowe nie płacą podatków w Polsce, to jest to dziwne, że przyjmują jako metodę na walkę z ich niepłaceniem, wprowadzenie kolejnej daniny.

Nie można zapominać także, że część obciążeń poniosą także firmy bezpośrednio dotknięte podatkiem. - Nie ma dowodu, że hipermarkety wyprowadzają zyski za granicę. Jeśli są dziury w prawie, to trzeba je zlikwidować, poprawić regulacje podatkowe, po to, by pieniądze nie wypływały z Polski. Najgorszą rzeczą w podobnej sytuacji jest wprowadzanie nowych danin - dodaje Starczewska-Krzysztoszek.

Za kolejną daninę zapłacą konsumenci?

Czy za dodatkowe zobowiązania dla sklepów wielkopowierzchniowych będą zmuszeni więcej płacić konsumenci, czyli innymi słowami: Czy koszty podatku zostaną przerzucone na klientów?

- Jeśli podatek rzeczywiście zostanie wprowadzony, to nie ma takiej opcji, by nie miał wpływu na klientów i dostawców. Rzeczą oczywistą jest, że najbardziej odczują to osoby o mniej zasobnych portfelach. Cenę można podnosić na każdy produkt (niezależnie kto to robi), nawet jeśli mamy do czynienia z usługą podstawową. Niezależnie od ceny chleb będzie się sprzedawać. Popyt jest w miarę sztywny na tego typu dobra, tzn. że cenę można podnieść, a klienci i tak będą dany produkt kupować. Bez wątpienia część kosztów nowego podatku zostanie przesunięta na klientów, a najbardziej odczują to właśnie najbiedniejsi - podkreśla Starczewska-Krzysztoszek.

Medal ma zawsze dwie strony. Nowy podatek spowoduje, że firmy handlowe będą szukać sposobów na obniżkę kosztów. - Pierwsza kwestia to renegocjacja umów dostawy produktów. Dotknie to w szczególności podmiotów mniejszych. To właśnie mniejszym dostawcom będzie znacznie trudniej, niż tym większym utrzymać dotychczasowe status quo. To zaś oznacza cięcia kosztów, mniejsze wynagrodzenia w sektorze małych i średnich firm, potencjalnie także niższą jakość oferowanych produktów. W końcu, gdzieś tych oszczędności będą musieli szukać jeśli nagle będą działać na niższych umowach - podkreśla główna ekonomistka Lewiatana.

Bartosz Bednarz

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »