Sejm pracuje nad rządowym projektem nowelizacji prawa budowlanego. Ma ona pozwolić na stawianie przy domach wiatraków mierzących do 12 metrów wysokości, które będą produkować energię na potrzeby własne domowników. Co ważne, ma się to odbywać w uproszczonej procedurze, czyli na zgłoszenie.
Jak wskazuje "Dziennik Gazeta Prawna" do zgłoszenia trzeba będzie dołączyć jedynie projekt techniczny urządzenia oraz projekt zagospodarowania terenu.
Wiatrak za ogrodzeniem. Sąsiad nie będzie mógł zablokować
Zdaniem ministerstwa rozwoju ma to zagwarantować bezpieczeństwo, a także nie prowokować sporów sąsiedzkich ws. wiatraków. - Już dzisiaj można stawiać maszty powyżej 3 metrów na zgłoszenie. My tylko doprecyzowujemy przepisy, żeby nie było zarzutu, że wchodzimy w stosunki sąsiedzkie czy sprawy związane z bezpieczeństwem - wskazywała na połączonym posiedzeniu sejmowych komisji do spraw deregulacji i komisji infrastruktury Monika Wróblewska, dyrektor departamentu architektury, budownictwa i geodezji MRiT, cytowana przez "DGP".
Jednak zdaniem Marka Wesołego z PiS w obecnych przepisach nie ma nic o mikroinstalacjach wiatrowych, za to jest mowa tylko o masztach. - Wprowadzacie nową kategorię budowli na zgłoszenie, w efekcie czego sąsiedzi nie będą o niczym poinformowani. To jest różnica w porównaniu z pozwoleniem na budowę - mówił. Do tego - jak wskazywał - w projekcie nie ma zapisanych ograniczeń odległości od sąsiednich zabudowań.
W ocenie posła PiS takie instalacje mogą zagrażać bezpieczeństwu sąsiadów, dlatego postulował zapisanie w projekcie nowelizacji bezpieczników.
Stawianie wiatraków w przydomowych ogródkach może powodować konflikty sąsiedzkie
Z punktu widzenia sąsiada nieruchomości, któremu może za płotem wyrosnąć wiatrak, to, czy inwestycja jest realizowana na podstawie zgłoszenia, czy pozwolenia na budowę, robi istotną różnicę - uważa Piotr Jarzyński, prawnik z Kancelarii Prawnej Jarzyński & Wspólnicy, wiceprzewodniczący komitetu ds. nieruchomości Krajowej Izby Gospodarczej.
"Praktycznie zgłoszenia nie można wzruszyć. Tak więc potocznie mówiąc, nie da się go już odkręcić. Tymczasem pozwolenie na budowę można zaskarżyć. Tak więc to, co z punktu widzenia inwestora jest zaletą, dla jego sąsiadów może być wadą" - tłumaczy "DGP" ekspert.
Z kolei zdaniem dr Agnieszki Grabowska-Toś, radcy prawnego, a także ekspertki Komitetu ds. Nieruchomości KIG jest wielce prawdopodobne, że stawianie wiatraków w przydomowych ogródkach spowoduje sąsiedzkie konflikty. "Zastanawiam się również, jak to upraszczanie procedur i pozwalanie, by coraz więcej typów inwestycji było realizowanych na zgłoszenie, ma się do reformy planistycznej i porządkowania ładu przestrzennego" - dodaje. Jej zdaniem zastępowanie decyzji o pozwoleniu na budowę zgłoszeniem, a w przypadku niektórych inwestycji nawet rezygnacja ze zgłoszenia, nie jest dobry.
Jak wskazał "DGP" Piotr Czopek, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, problemem jest również fakt, że wysokość inwestycji (12 metrów) może powodować małą efektywność - zwłaszcza w gęstej zabudowie, gdzie wysokie budynki będą ograniczać siłę wiatrów. Dodał, że większy sens takich rozwiązań pozostaje na dużej przestrzeni, np. przy gospodarstwach rolnych.
Brak zgody ws. wiatraków na polskiej scenie politycznej
Wśród polityków brak jest zgody co do rozwoju sektora odnawialnych źródeł energii w Polsce. W sierpniu prezydent Karol Nawrocki zawetował ustawę mającą na celu złagodzenie przepisów dotyczących budowy lądowych farm wiatrowych - m.in. zmniejszającą minimalną odległość turbin od budynków mieszkalnych z 700 do 500 metrów, co wywoływało kontrowersje społeczne.
Rząd zapowiadał, że uda mu się ominąć weto prezydenta. Premier Donald Tusk powiedział dziennikarzom, że kraj "radykalnie zwiększy moc lądowych farm wiatrowych", dodając, że rząd pracuje nad rezolucją zezwalającą na instalację bardziej wydajnych turbin wiatrowych na istniejących farmach wiatrowych. Z kolei minister klimatu Paulina Hennig-Kloska podkreślała, że inwestycje w elektrownie wiatrowe będą nadal realizowane.
Z kolei budowa wiatraków w pobliżu domów była już krytykowana w momencie, gdy ministerstwo klimatu uruchamiało w 2024 roku program "Moja elektrownia wiatrowa". Pomysł spotkał się z negatywnymi opiniami zarówno ze strony ekspertów, jak i posłów koalicji rządzącej.
Produkcja energii odnawialnej w Polsce rośnie kosztem energii z węgla, choć ta druga nadal dominuje w miksie energetycznym. W 2024 roku prawie 30 proc. energii elektrycznej w Polsce pochodziło ze źródeł odnawialnych.













