Święta grubszym portfelem za ogrzewanie
Sezon grzewczy znowu łagodnie obchodzi się z naszymi portfelami. Koszty ogrzewania są póki co o ponad 8% niższe niż w standardowych warunkach. Jak tak dalej pójdzie właściciel przeciętnego domu zaoszczędzi na ogrzewaniu przynajmniej kilkaset złotych - wynika z szacunków Open Finance.
Święta bez białego puchu, ale z grubszym portfelem
Sezon grzewczy znowu łagodnie obchodzi się z naszymi portfelami. Koszty ogrzewania są póki co o ponad 8% niższe niż w standardowych warunkach. Jak tak dalej pójdzie właściciel przeciętnego domu zaoszczędzi na ogrzewaniu przynajmniej kilkaset złotych - wynika z szacunków Open Finance.
Już 4 raz z rzędu pogoda w okresie Świąt Bożego Narodzenia nie będzie rozpieszczać.
Jeśli prognozy się sprawdzą, to tylko nieliczni, siadając do wigilijnego stołu, będą się mogli cieszyć widokiem białego puchu za oknem. Na pocieszenie można znaleźć dobre strony takiego stanu rzeczy. Nie będzie trzeba odśnieżać podwórka i chodnika przed posesją, auto nie będzie rano czekało z zaszronionymi szybami, a już najbardziej policzalnym atutem ciepłych świąt są niskie rachunki za ogrzewanie. Oszczędności na tych ostatnich Open Finance postanowił oszacować.
Niższa cena i zapotrzebowanie
Z wyliczeń wynika, że w Warszawie dotychczasowe zapotrzebowanie na energię cieplną było o ponad 8% niższe niż średnio w latach 1980 - 2004. Co to oznacza dla portfela właściciela? Jeśli sezon grzewczy pozostanie łagodny, to za ogrzewanie zapłacimy wyraźnie mniej. Jeśli ktoś jest właścicielem 50-metrowego mieszkania w nieocieplonej "wielkiej płycie", musi się przygotować na wydatek prawie 2,5 tys. zł, czyli o 220 zł mniej, niż gdyby zima nie obchodziła się z nami łagodnie. Jeszcze więcej zaoszczędzić mogą posiadający 150-metrowy dom z lat 90-tych.
Jeśli zima będzie łagodna, za ogrzewanie gazem trzeba będzie zapłacić 4,3 tys. zł (o 380 zł mniej), przy ogrzewaniu elektrycznymi grzejnikami akumulacyjnymi 6,3 tys. zł (550 zł mniej), wykorzystując węgiel poniosłoby się koszty w kwocie prawie 3 tys. zł (ponad 260 zł mniej), a korzystając z usług przedsiębiorstwa grzewczego niecałe 2,5 tys. zł (220 zł mniej).
Rok temu było taniej
Niestety fakt, że aktualny sezon grzewczy jest mniej wymagający niż wieloletni standard, nie znaczy że rachunki za ciepło będą niższe niż rok temu. Wszystko dlatego, że poprzedni sezon (2015/16) był wyjątkowo łagodny. Póki co nasze domy i mieszkania wymagały więc mniej ciepła niż wynikałoby z klimatu, ale rok wcześniej wymagały go znacznie mniej.
W efekcie zużycie opału może być obecnie o prawie 13% wyższe niż w analogicznym okresie przed rokiem. Z drugiej strony za samą tonę węgla czy metr sześcienny gazu trzeba zapłacić mniej niż w poprzednim sezonie grzewczym.
Najświeższe dane GUS (za październik 2016 r.) sugerują, że metr gazu kosztuje dziś o 6,6% mniej niż przed rokiem. Stawki za energię elektryczną i opał tylko nieznacznie się zmniejszyły (odpowiednio o 1,5% i 1,2%). Jedynie za energię cieplną z sieci płacić trzeba przeciętnie o 0,3% więcej.
Oczywiście trzeba pamiętać, że przed nami jeszcze prawie 5 miesięcy korzystania z kaloryferów, w tym jeden statystycznie najchłodniejszy (styczeń). Wiele może się więc jeszcze zmienić.
W jaki sposób oszacowane zostało zapotrzebowanie na ciepło?
Aby dokonać odpowiednich kalkulacji niezbędne są dane o panujących na zewnątrz temperaturach.
Jak bowiem dowodzi - na łamach portalu ogrzewnictwo.pl - mgr inż. Józef Dopke, w sposób liniowy zużycie gazu do ogrzania pomieszczeń zależy od liczby "stopniodni". Jest to miara pokazująca, o ile stopni Celsjusza dziennie średnia temperatura za oknem jest niższa od tej optymalnej, która nie wymaga używania grzejników. W poszczególnych rejonach świata stosuje się różne sposoby obliczania liczby "stopniodni".
Zgodnie z metodologią Eurostatu, ważne są dwa poziomy temperatury - 15 i 18 stopni. Przy obliczaniu "stopniodni" pod uwagę brane są tylko takie dni, w których za oknem panuje mniej niż 15 stopni Celsjusza (średnia z temperatury maksymalnej i minimalnej danego dnia). Liczbę "stopniodni" określa się wtedy, licząc o ile za oknem jest ich mniej, niż wtedy, gdy słupek rtęci dochodzi do 18 stopni Celsjusza.
Korzystając z tej metodologii można obliczyć, że od początku września (tradycyjnie uważanego za początek okresu grzewczego) do końca grudnia 2016 r. (z uwzględnieniem prognoz), łączna liczba stopniodni wyniesie w Warszawie 1329,9.
W analogicznym okresie poprzedniego sezonu grzewczego było to 1178,1 stopniodni. Biorąc natomiast pod uwagę średnią z 25 lat (od 1980 r.) w tym samym czasie liczba stopniodni powinna wynieść 1447. Oznaczałoby to, póki co zużycie ciepła może być o 8,1% niższe niż wynikałoby ze średniej ale o 12,9% wyższe niż w analogicznym okresie przed rokiem.
Zaprezentowane powyżej obliczenia są wynikiem wielu założeń. W konkretnych przypadkach koszty ogrzewania mogą się znacznie różnić. O ich wysokości decyduje bowiem wiele czynników, takich jak na przykład: indywidualne przyzwyczajenia użytkownika ciepła, lokalizacja nieruchomości, ekspozycja na światło, przenikalność przegród, cena paliwa grzewczego i sprawność instalacji.
Bartosz Turek, analityk Open Finance