Totalna niechęć
Opinie o propozycji opodatkowania zysków z lokat są druzgocące, zarówno wśród bankowców, jak i ich klientów.
Aż 83 proc. spośród 203 badanych kierowników placówek bankowych wprowadzenie podatków od zysków z lokat bankowych przyjęłoby negatywnie - wynika z najświeższego sondażu Instytutu Pentor. Zrozumienie wykazuje jedynie 14 proc., a postawę obojętną - 3 proc. Zdecydowana większość menedżerów szczebla oddziałów (84 proc.) przewiduje exodus oszczędności z banków krajowych. Co dwudziesty uważa, że zasilą one konta banków w krajach, w których nierezydenci podatków nie płacą, a większość (79 proc.), że dotychczasowi deponenci zaczną masowo korzystać z nieopodatkowanych sposobów zagospodarowania nadwyżek finansowych. Większość bankowców (77 proc.) przewiduje zarazem, że opodatkowanie zysków z lokat bankowych obniży skłonność ludzi do oszczędzania. Jedynie niespełna co czwarty (23 proc.) nie obawia się tego, a co szósty (16 proc.) nie lęka się spadku zainteresowania lokowaniem oszczędności w bankach krajowych.
Skala zaniepokojenia placówek bankowych jest zatem ogromna, a projekcja zachowań klientów niemal panikarska.
Przeciw zaborcom
Podobne są opinie zwykłych ludzi, w tym także takich, którzy deklarują, że nie posiadają żadnych oszczędności. Na zadane niedawno przez Instytut Pentor pytanie reprezentatywnej, 1000 - osobowej próbce Polaków: jak przyjąłbyś wprowadzenie opodatkowania zysków z lokat bankowych, blisko 60 proc. ankietowanych odpowiedziało, że z niechęcią albo wręcz z wrogością. Negatywnie zareagowało 88 proc. posiadaczy lokat terminowych, 74 proc. właścicieli ROR, 67 proc. kredytobiorców i 40 proc. nie korzystających z usług banków. Z kolei na pytanie o to, jak zachowaliby się właściciele lokat po wprowadzeniu podatku, 61 proc. spodziewa się, że będą szukać innych, nie opodatkowanych sposobów inwestowania, np. obligacji skarbu państwa. Dwie trzecie posiadaczy lokat twierdzi, ze tak z pewnością postąpi.
Ucieczka oszczędności za granicę nam nie grozi, ale ich część może zostać przeznaczona na konsumpcję, schowana ponownie do skarpety, żeby tylko państwu nie dać tego podatku. Ludzie czują wobec niego totalną niechęć - mówi Eugeniusz Śmiłowski, prezes Pentora. Z innych niedawno przeprowadzonych badań wynika, że ludzie nie chcą zaciskać pasa. Państwo za ostatnich rządów sporo straciło na wiarygodności. Ludzie przestali wierzyć władzy, są przekonani, że tylko zabiera, a nic w zamian nie daje. Traktują wprowadzenie podatku od oszczędności w kategoriach ograbienia tych, którzy są oszczędni.
Detal pod audytem
Pentor prowadzi co kwartał badanie dotyczące detalicznego rynku bankowego - "Audyt bankowości detalicznej". Średnioroczny odsetek gospodarstw domowych, w których przynajmniej jedna osoba ma rachunek oszczędnościowo-rozliczeniowy, wzrósł w 2001 r. do 60 proc. z 55 przed rokiem. W trzecim kwartale posiadanie ROR w banku lub SKOK deklarowała równo połowa Polaków, co oznacza, że ich liczba przekroczyła 15 mln, podczas gdy na koniec roku ubiegłego wynosiła 13,5 mln. Kartami płatniczymi posługuje się już 30 proc. rodaków, kredyt w banku lub w firmie pośrednictwa kredytowego spłaca 19 proc., a oszczędności posiada 15 proc. Przeciętna wysokość deklarowanych oszczędności wynosi 5,9 tys. zł, ale co trzeci badany odmawia ujawnienia ich wielkości. Na rachunkach i kontach bankowych zdeponowanych jest ok. 70 proc. posiadanych przez klientów banków oszczędności. 38 proc. lokat bankowych należy do osób w wieku powyżej 50 lat, a 29 proc. to rachunki emerytów i rencistów.
Nadal dużą popularnością cieszą się ROR-y, chociaż dynamika ich przyrostu wyraźnie słabnie. Zdaniem Eugeniusza Śmiłowskiego, nie widać, by powstanie banków wirtualnych (mBank, Inteligo, Volkswagen direct) doprowadziło do wzrostu odsetka korzystających z banków. To wpłynęło na tworzenie alternatywnych kont, drugich i trzecich, doprowadziło do znacznie większej ruchliwości międzybankowej. Do tych banków poszli najbardziej aktywni, poszukujący klienci. Zostali zwabieni przede wszystkim wysokim oprocentowaniem rachunków, a dopiero w drugiej kolejności nowoczesnymi systemami oferowanych usług.
Z badania wynika, że wysokość stóp procentowych ma oczywiście znaczenie dla popytu osób fizycznych na kredyty. W tej chwili jednak ludzie są wystraszeni. Czują, że gospodarka jest w tarapatach i w związku z tym również ich przyszłość jest niepewna. Przy tym poczuciu zagrożenia trudno określić, jaka skala obniżek stóp kredytowych w bankach przyczyniłaby się do wzrostu popytu na kredyty - twierdzi Eugeniusz Śmiłowski.