Transfer kosztuje

Związek Banków Polskich odpiera zarzuty handlowców dotyczące zbyt wysokich dla nich kosztów akceptacji kart płatniczych.

Związek Banków Polskich odpiera zarzuty handlowców dotyczące zbyt wysokich dla nich kosztów akceptacji kart płatniczych.

W GB (25/2001) opublikowaliśmy tekst przedstawicieli Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, dotyczący opłat pobieranych przez wydawców kart od rozliczanych transakcji. To kwestia interchange, opłaty pobieranej przez bank-wydawcę karty od organizacji rozliczającej transakcję, która z kolei wlicza ją do prowizji pobieranej od placówki handlowej przyjmującej karty. W Polsce opłata interchange, nazywana też opłatą transferową, wynosi ok. 1,7 - 1,8 proc. wartości transakcji.

POHiD, organizacja zrzeszająca największe sieci handlowe, protestuje przeciwko opłacie interchange. Twierdzi, że są kraje, gdzie interchange fee uznano za nielegalną - według informacji podawanych przez POHiD tak stało się w Australii oraz (przy kartach debetowych) - w Niemczech.

Reklama



Czy wyższe ceny



Przedstawiciele sieci handlowych uważają, że stosowanie interchange fee prowadzi do podwyższania cen w sklepach. Zarzucają też bankom zmowę cenową, polegającą na ustaleniu jednolitej wysokości prowizji. Kwestionują także tezę, że mimo opłat i prowizji w punktach akceptujących karty zwiększają się obroty.

Z zarzutami handlowców nie zgadzają się bankowcy. Andrzej Topiński, prezes Związku Banków Polskich, przekazał GB kontrargumenty.

POHiD twierdzi, że użytkownicy nie wiedzą, iż posługiwanie się kartą jest dla nich drogie. Zdaniem handlowców, opłatę transferową (interchange) ponosi w istocie konsument, ponieważ jest ona pośrednio wliczana do ceny kupowanych produktów. Placówki handlowe muszą sobie bowiem zrekompensować to, że mimo płacenia przez klienta ceny np. 100 złotych dostają niższą kwotę, pomniejszoną o prowizje odliczone przez centrum autoryzacyjne. Prezes Topiński odpowiada na ten zarzut, że posługiwanie się kartą zwykle jej posiadacza nic nie kosztuje i nie ma związku z cenami towarów w sklepach.

Handlowcy pytają, czy jakiś bank poda uzasadnienie ekonomiczne stosowania opłaty transferowej w takiej wysokości jak w Polsce. Prezes ZBP replikuje: czy hipermarkety podają uzasadnienie, dlaczego w lipcu truskawki sprzedawały w cenie 6-7 zł za łubiankę, gdy w skupie kosztowały 1,40 zł? Nie ma takich zwyczajów handlowych. Bankowcy kwestionują też prawdziwość zarzutu, że opłaty transferowe przy kartach debetowych w Polsce są najwyższe na świecie. Nie mamy danych dla kart debetowych z wielu krajów. Lecz wiemy, że opłata transferowa od tych kart jest wyższa w Austrii, Danii, Portugalii, a podobna jak w Polsce jest w Hiszpanii. Nic nam też nie wiadomo o zakazie pobierania opłat transferowych w Niemczech i Australii.

POHiD podnosi również, że interchange występuje tylko przy płatnościach kartami, natomiast nie ma jej przy realizacji czeków ani przy poleceniu zapłaty czy przelewu. Opłata transferowa nie występuje przy poleceniu zapłaty ani przy przelewie, ponieważ płaci ją konsument w postaci prowizji. Średnia wartość płatności kartą wynosi 140 złotych, Gdyby płatność została dokonana przelewem, konsument zapłaciłby w głównych bankach 2-3 złote, tymczasem sieć handlowa płaci 2,36 zł od płatności kartą na tę kwotę - podkreśla Andrzej Topiński. Bankowcy przypominają też, że w porozumieniach wielostronnych - a do takich należą systemy płatności kartami - zawsze ustala się zasady rozliczania kosztów transakcji. O ile w przypadku płatności takich jak przelew przyjęto, że płaci za niego dłużnik, zaś w przypadku wypłacania gotówki z bankomatu obcego banku - na ogół klient korzystający z usługi, o tyle w przypadku transakcji bezgotówkowych przyjęto zasadę, że koszty rozliczania transakcji ponosi przede wszystkim agent rozliczeniowy.



Gdzie jest kartel



Jednym z najpoważniejszych zarzutów stawianych przez handlowców jest utworzenie przez banki kartelu w celu wspólnego ustalenia wysokości opłaty transferowej. ZBP tłumaczy, że wspólne ustalenie wysokości opłat transferowych w swojej istocie służy rynkowi. Umożliwia bowiem interoperacyjność systemów i konkurencję między wystawcami i agentami rozliczeniowymi. Ustawowo zakazane są porozumienia cenowe, których celem bądź skutkiem jest wyeliminowanie, ograniczenie lub naruszenie w inny sposób konkurencji. Tymczasem dzięki porozumieniom powstał powszechny rynek, na którym wydawcy i agenci rozliczeniowi konkurują między sobą, a karty są powszechnie akceptowane. Bez porozumień dostęp do wydawnictwa miałyby tylko duże instytucje finansowe, a systemy nie byłyby interoperacyjne, chyba że zawierano by porozumienia o ograniczonym zasięgu. Porozumienia są dopuszczalne, o czym świadczy fakt, że funkcjonują na całym świecie.

Bankowcy nie zgadzają się też z poglądem, że banki w całości przerzuciły koszty budowy systemu akceptacji kart na posiadaczy plastikowego pieniądza, akceptantów i instytucje rozliczające transakcje. Koszty akceptantów kart są nieznaczną częścią kosztów ogólnych sprzedawców rozliczanych w cenie, gdyż w Polsce płatności kartą to tylko 2 proc. obrotów detalicznych. Poprzez koszty ogólne sprzedawcy obciążają nabywców kosztami promocji, ofertami bezpłatnych autobusów do hipermarketów itp. Czy to jest zakazane? - pyta Andrzej Topiński. ZBP zwraca też uwagę na fakt, że instytucje rozliczające transakcje to także banki. Faktem jest, że właścicielami tzw. acquier-ów (czyli agentów rozliczeniowych) są bezpośrednio banki (tak jest w przypadku Pekao SA, BZ WBK czy PKO BP) lub jest to ich wspólne przedsięwzięcie, jak w przypadku PolCardu.

Bankowcy polemizują również z tezą zawyżania przez banki opłat za obsługę kart poprzez przerzucanie na użytkowników większej części kosztów, niż wynikałoby to z eksploatacji tej części systemu informatycznego, który służy produktom kartowym. Infrastruktura kartowa jest oddzielna. Na rynku software nie ma zintegrowanych aplikacji rachunków bankowych i obsługi kart. Wiele banków na świecie zleca obsługę wydawnictwa spółkom zależnym) np. Barclays Bank). ZBP zwraca też uwagę, że banki stosują obniżki dla dużych klientów i np. duzi akceptanci płacą mniej.



Za wolno



POHiD argumentuje, że m.in. wysokość interchange powoduje, że sieć akceptantów rozwija się zbyt wolno. Wielu handlowców nie chce też przyjmować płatności kartami twierdząc, że to dla nich zbyt drogo. Bankowcy przypominają jednak, że ktoś zawsze musi ponieść koszt rozliczenia. Poniósłby go konsument płacąc prowizję od rozliczenia jak przy przelewie. To oczywiście zawęziłoby rynek. Niższe opłaty z pewnością rozszerzyłyby rynek, szczególnie w segmencie drobnych sprzedawców. Jednak gdyby były zbyt niskie, mogłoby się skończyć jak z czekami, które akceptowane są bezpłatnie, więc nikomu nie zależy na zorganizowaniu sprawnego systemu skupu, zabezpieczenia i autoryzacji. W efekcie czeki rozrachunkowe nie funkcjonują jako powszechny środek płatniczy. Liczba akceptantów kart rośnie bardzo szybko. Ponadto po co akceptują karty? Przecież nie muszą.

Spór między handlowcami a bankowcami dotyczy także kosztów obsługi rożnych rodzajów kart. Zdaniem handlowców, polityka cenowa banków hamuje przyrost liczby kart kredytowych. Karty debetowe są tańsze dla banków, nie niosąc z sobą ryzyka, kosztów kredytu, zastępują czek i gotówkę. Koszty wydawnictwa, autoryzacji i ryzyka są identyczne dla kart debetowych i kredytowych. Identyczne korzyści odnosi też akceptant. Brak jest uzasadnienia dla różnicowania cen dla akceptantów od kart debetowych i kredytowych. Zwracamy też uwagę, że karta debetowa do ROR jest często także kartą kredytową (limity kredytowe w ROR) - odpowiadają bankowcy.

Podkreślają też, że wysokość opłat ponoszonych przez uczestników rynku w bardzo dużym stopniu zależy od etapu rozwoju rynku. O ile w Polsce tylko 2 proc. zakupów jest opłacanych kartami, to na przykład w Wielkiej Brytanii - 20 proc. A wartość zakupów kartami w Wielkiej Brytanii jest sto razy większa niż u nas. To zaś oznacza, że na przykład wysokość opłat w Polsce powinna być porównywana z wysokością opłat w krajach rozwiniętych, ale z czasu, gdy etap rozwoju rynku był podobny do obecnej sytuacji w Polsce. Na rynku rozwiniętym można korzystać z efektu skali, ponadto inwestycje są już zamortyzowane. Z tego względu w miarę rozwoju rynku można spodziewać się spadku opłat - tłumaczą przedstawiciele ZBP.

Gazeta Bankowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »