Uwaga: na fałszywe biura pracy
Do policji norweskiej coraz częściej zgłaszają się z prośbą o pomoc Polacy oszukani przez działające w Polsce fałszywe biura pośrednictwa, które rzekomo pomagają w znalezieniu pracy w Norwegii - poinformowała w poniedziałek norweska telewizja.
Torleif Nordboe z policji w Rogaland, na południowym zachodzie Norwegii, powiedział, że w tym roku wielu Polaków zostało już oszukanych przez fałszywe biura pracy, które za obietnicę znalezienia zatrudnienia w Norwegii wyłudziły od nich "kilkumiesięczne zarobki".
Tymczasem już samo domaganie się z góry pieniędzy za pomoc w znalezieniu pracy powinno być ostrzegawczym sygnałem. Uczciwym pośrednikom nigdy nie płaci się bowiem przed otrzymaniem zatrudnienia. Często też płacą im nie szukający pracy, a pracodawcy poszukujący pracowników.
Proceder podobnych oszustw trwa już od lat. Co roku nie tylko w Rogaland, ale w całej Norwegii pojawiają się setki oszukanych przybyszy z Polski. Problem nasila się szczególnie wiosną i latem, gdy przez Norwegię przepływa ok. 50-60 tys. Polaków. Duża ich część znajduje czasowe zatrudnienie, gdyż na trzymiesięczną, dorywczą pracę nie potrzeba - według norweskich przepisów - specjalnego pozwolenia.
Eksperci radzą, że najbezpieczniej jest samemu wyszukać pracę w Norwegii jeszcze przed wyjazdem z kraju. Umożliwia to m.in. witryna internetowa www.aetat.no prowadzona w języku polskim przez norweski Urząd Pracy. Jest na niej obecnie kilka tysięcy ofert pracy w najróżniejszych dziedzinach gospodarki.
Organizatorzy przestępczego procederu korzystają bowiem z naiwności i z braku wiedzy wielu Polaków. Oszuści dysponują w Polsce - według norweskiej policji - siecią pośredników i naganiaczy zapewniających, że po wpłaceniu określonej kwoty kandydat otrzyma w Norwegii 2-3 letni kontrakt z dobrą płacą, tanie mieszkanie, a nawet wyżywienie. Po przybyciu na miejsce okazuje się najczęściej, że adresy przekazane w Polsce są nieprawdziwe i kontakt z pośrednikiem się urywa.
W najlepszym zaś przypadku oferowana wówczas praca jest minimalnie opłacana lub tylko krótkoterminowa. Zdarza się też, iż poszkodowani zapowiadający, że zawiadomią władze o oszustwie są straszeni groźbą odwetu na ich, pozostałych w Polsce, bliskich.
Norweska policja, władze czy związki zawodowe, u których szukają pomocy Polacy są bezradne w podobnych sytuacjach. Przestępstwa popełniono bowiem w Polsce.
Z kolei oszukani bardzo rzadko zgłaszają się w tej sprawie do władz polskich. Zdarza się też, że po takim zgłoszeniu nie chcą podać informacji dotyczących oszustów lub z góry odmawiają wystąpienie w sądzie w charakterze świadków.
Według konsul Danuty Szostek z wydziału konsularnego ambasady RP w Oslo, zdarza się, że kandydaci na wyjazd okazują się wyjątkowo naiwni. Potrafią np. podpisać jeszcze w kraju umowę o pracę nawet jej nie czytając albo nie rozumiejąc. Tak było np. w marcu z 50 Polakami, którzy zatrudnieni w jednej z norweskich stoczni otrzymywali ułamek obowiązującej płacy. Zgodzili się na to podpisując kontrakty, w których była nawet klauzula, że w przypadku zrezygnowania z pracy i przejścia do innej firmy, zmuszeni będą do zapłacenia kary o równowartości niemal 50 tys. złotych.