Większość banków nie dba o lojalnych klientów
Regularne wpływy wynagrodzenia na konto mają dla banku dużą wartość. Niestety większość klientów nic z tego nie ma.
Na większość bankowych rachunków co miesiąc wpływa pensja. Bankowcy lubią takie regularne wpływy, bo to dla nich tanie źródło kapitału. Pieniądze trafiają na bardzo nisko oprocentowane konta i przez jakiś czas leżą tam bezczynnie. W tym czasie banki mogą te pieniądze puszczać w obieg, np. kreując kolejne pożyczki. Jak podawaliśmy w jednym z wcześniejszych raportów z tytułu wynagrodzeń na rachunki w polskich bankach wpływa ponad 35 mld zł, a więc niebagatelna kwota. Niestety w większości przypadków klienci, którzy zapewniają bankowi środki, nie są za to wynagradzani. Jeśli jednak dobrze rozejrzymy się po rynku, to znajdziemy banki, które są jednak w stanie docenić klienta za regularne zasilanie konta. Warto wykorzystać to, co są w stanie zaoferować.
Generalnie wpływy na konto są jednym z czynników uwzględnianych przez banki przy udzielaniu kredytów. Jeśli co miesiąc zasilamy rachunek, możemy liczyć na to, że analityk kredytowy spojrzy na nas łaskawszym okiem. Uproszczoną procedurę przy zaciąganiu pożyczek obiecują m.in. Alior Bank, BGŻ, Millennium, czy PKO BP. Czasami można też liczyć na niższe oprocentowanie kredytu.
W Alior Banku będzie to preferencyjne oprocentowanie kart kredytowych czy pożyczek. Citibank ma dla klientów przelewających wynagrodzenie pożyczkę z oprocentowaniem obniżonym o 1 punkt procentowy. W Deutsche Banku oprocentowanie kredytu w rachunku będzie zależało od wysokości wpływów na to konto. W Millennium klienci starający się o kredyt odnawialny będą zaś zwolnieni z opłaty przygotowawczej, czyli zaoszczędzą co najmniej 50 zł. W MultiBanku również można liczyć na niższe oprocentowanie kredytów. Solidny klient będzie miał obniżone oprocentowanie pożyczki gotówkowej o 1 punkt procentowy, a kredytu samochodowego o 0,5 punktu. W Banku Pocztowym można zaś liczyć na niższą prowizję przy udzieleniu kredytu gotówkowego. Na korzystniejsze warunki mogą też liczyć aktywni klienci Volkswagen Bank direct.
Poważne korzyści zaczynają się jednak, jeśli jesteśmy zainteresowani kredytem hipotecznym. Banki premiują klientów przelewających wynagrodzenia na konto oferując im tańsze kredyty. Na przykład Deutsche Bank może zaoferować niższą marżę przy kredycie na mieszkanie. Standardowo obniżka sięga 0,5 punktu procentowego. Podobnie jest w MultiBanku, gdzie dla klientów zasilających regularnie konto marża przy kredycie hipotecznym może być nawet o połowę niższa.
Z kolei w Polbanku oprocentowanie może być obniżone o 1 punkt procentowy. Na podobne korzyści można jeszcze liczyć w Nordea Banku, Lukas Banku, czy Raiffeisen Banku.
Jeśli ktoś nie zamierza brać kredytu, a po prostu chce korzystać z bankowego rachunku, to też może zyskać na przelewaniu pensji na konto. Są banki, które takie zachowanie premiują obniżając opłatę za jego prowadzenie. Tak będzie w Banku Zachodnim WBK, Citbanku, Lukas Banku, MultiBanku i Nordea Banku. Z kolei w Banku DnB Nord przelew wynagrodzenia daje możliwość zakupu pakietów usług, które są tańsze niż koszty za usługi kupowane osobno, a do tego wiążą się z promocyjnymi ofertami dla klientów. To, o ile mniej można zapłacić w poszczególnych bankach za prowadzenie rachunku, pokazuje poniższa tabela.
Szukając korzyści oferowanych przez banki za przelewanie pensji na rachunek natkniemy się jeszcze na ofertę Citibanku, który proponuje kredyt w koncie nieoprocentowany przez 7 dni w miesiącu, a także tańszy pakiet ubezpieczenia medycznego.
Czasami można też zyskać na produktach oszczędnościowych. Regularne wpływy na konto w Lukas Banku dają dostęp do promocyjnej oferty konta oszczędnościowego. Oprocentowanie wzrasta do 5,1 proc. z 3,5-4,5 proc.
Wspomniane korzyści mogą dać znaczne oszczędności. Jeśli nie będziemy musieli zapłacić za prowadzenie rachunku, to możemy zaoszczędzić nawet ponad 100 zł rocznie. Z kolei obniżona marża przy kredycie hipotecznym może oznaczać oszczędności nawet kilkuset złotych miesięcznie. Warto więc szukać banków, które zapłacą nam za naszą pensję.
Mateusz Ostrowski