Zapaść kredytowa hamuje proces zdrowienia europejskiej gospodarki
Portugalia wyszła z recesji i w małym warsztacie samochodowym Lucio Machado nareszcie widać oznaki ożywienia. Jakiś czas temu mężczyzna postanowił rozbudować swoją firmę, która zajmuje się również produkcją części oraz akcesoriów do pojazdów ciężarowych i ciągników. W tym celu udał się do banku po pożyczkę.
Odpowiedź pracownika banku ścięła Lucio z nóg. Usłyszał, że roczne oprocentowanie kredytu w wysokości 100 tysięcy euro będzie wynosić około 10 proc. W przypadku pożyczki na nieco niższą kwotę (nawet z zabezpieczeniem) roczna stopa oprocentowania wyniosłaby około 7 procent - niemal dwa razy więcej niż w Niemczech, jeśli przyjąć, że ubiegałby się o nią przedsiębiorca prowadzący podobny zakład (Lucio zatrudnia 12 osób). Wkrótce okazało się, że podobne doświadczenia mają inne znane mu osoby prowadzące własną działalność gospodarczą. One też spotkały się z odmową udzielenia kredytu, przestały więc zawracać sobie głowę wizytami w bankach.
Analogiczną sytuację można obserwować i w innych krajach strefy euro - tych, którym długotrwały kryzys finansowy najbardziej dał się we znaki. Tamtejsze małe i średnie przedsiębiorstwa bezskutecznie walczą o pożyczki, które pomogłyby im odbudować się po recesji. W każdym z tych państw firmy te zapewniają około 2/3 wszystkich miejsc pracy. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że nie nastąpi tam pełne uzdrowienie gospodarcze, o ile warunki udzielania kredytów dla przedsiębiorstw tego rodzaju pozostaną zaostrzone.
- To demotywujące. Z punktu widzenia właściciela firmy, nie sposób jest pracować w takich warunkach - mówi Machado. - Bez inwestycji nie będzie wzrostu zatrudnienia, a przecież to bezrobocie jest obecnie największą plagą Portugalii i całej Europy.
Osiemnaście krajów strefy euro ma wspólną walutę, ale nie koszt pieniądza (w tym przypadku jest to oprocentowanie należne za wykorzystywanie zasobów pożyczonych). Tam, gdzie przedsiębiorcom najbardziej przydałyby się pożyczki, dostęp do nich jest maksymalnie utrudniony. Owszem, bank udzieli właścicielowi firmy kredytu, ale wysokość raty będzie dla tego ostatniego nie do udźwignięcia. Problem ten szczególnie daje się we znaki przedsiębiorcom na południu Europy, w państwach o słabej kondycji ekonomicznej: w Portugalii, Hiszpanii, Włoszech i Grecji. Taka sytuacja spowalnia tylko proces zdrowienia tamtejszych gospodarek; stoi również w sprzeczności z jednym z fundamentalnych założeń unii walutowej, które brzmi: tworzyć wspólny rynek ze zintegrowaną gospodarką.
Kryzys zmusił banki, by uważniej analizowały sytuację gospodarczą poszczególnych państw. W efekcie mamy do czynienia ze swoistą kredytową nierównością praw: dobrze prosperujące firmy spotyka kara za to, że działają w tym, a nie innym kraju.
Przed wybuchem kryzysu właściciele małych i średnich przedsiębiorstw na południu Europy nie musieli ponosić wyższych kosztów pożyczania pieniądza niż ich koledzy na północy kontynentu. Kiedy już jednak minęło najgorsze stadium recesji w strefie euro, zaczęła powiększać się tak zwana przepaść kredytowa (przynajmniej jeśli wziąć pod uwagę wysokość oprocentowania pożyczek). Taki stan rzeczy można obserwować mniej więcej od dwóch lat. Na peryferiach eurolandu kredytów wciąż udziela się takim firmom bardzo rzadko - mimo iż oprocentowanie obligacji emitowanych przez te same państwa wróciło do poziomu niemal nie odbiegającego od tego sprzed kryzysu - a referencyjna wysokość oprocentowania kredytów wyznaczona przez Europejski Bank Centralny utrzymuje się na tym samym, rekordowo niskim poziomie.
W ostatnich miesiącach, jak donosi w swoim raporcie EBC, zjawisko zapaści kredytowej nieco osłabło. Ale dostęp do finansowania wciąż jest utrudniony. Kryzys zadłużenia w strefie euro wybuchł ponad pięć lat temu, tymczasem - jak czytamy w raporcie EBC - liczba nowych pożyczek udzielanych obecnie małym i średnim przedsiębiorstwom nadal jest o 50 procent mniejsza niż przed recesją. EBC podaje dalej, że 66 procent firm greckich, 52 procent włoskich i 43 procent portugalskich cały czas zmaga się z "poważnym problemem", jakim jest utrudniony dostęp do korzystnie oprocentowanych kredytów. Kiedy już jakiejś firmie w jednym z tych krajów uda się uzyskać pożyczkę, to raty, jakie spłaca, przewyższają raty podobnej pożyczki spłacanej przez firmę w Niemczech dwu- a nawet trzykrotnie.
Taka sytuacja może utrwalić obserwowany obecnie model "dwóch prędkości" w procesie zdrowienia europejskiej gospodarki. Już teraz jego efekty są aż nadto widoczne: w Niemczech czy Austrii wzrost gospodarczy jest wyższy, a bezrobocie znacznie mniejsze w porównaniu z rynkami peryferyjnymi. (...)
Lucio Machado ostatecznie zdywersyfikował zakres usług swojej firmy dzięki ponownemu zainwestowaniu zysków, jakie ostatnimi czasy przyniosła mu prowadzona przezeń działalność. Wpłynęło to jednak negatywnie na przepływ zasobów pieniężnych w firmie, w związku z czym przedsiębiorca nie mógł zatrudnić nowych pracowników, co początkowo również planował.
Z czasem udało mu się też uzyskać w banku kredyt na 75 000 euro - pod zastaw firmy. Nie jest jednak zadowolony z rocznej stopy oprocentowania, wynoszącej 6,9 proc.
-W Niemczech czy nawet Irlandii płacą ułamek tego, co my. To doskonale ilustruje problem, z którym zmagamy się my, Portugalczycy. Obrazuje też skalę niesprawiedliwości, jaka nas dotyka - mówi Machado. - Zawsze będziemy ubogim krajem na peryferiach Europy, o ile w tej Europie nic się nie zmieni i nie wyrównają się szanse.
Liz Alderman
2014 New York Times News Service
Tłum. Katarzyna Kasińska
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze