Zdolność kredytowa Polaków niższa o 20 procent
Wraz ze wzrostem oprocentowania kredytów, spada zdolność kredytowa potencjalnych kredytobiorców. Eksperci szacują, że w porównaniu do września br. skurczyła się ona nawet o 20 proc.
Ostatnie pandemiczne miesiące przyniosły znaczącą poprawę, jeżeli chodzi o uzyskiwanie finansowania przez klientów planujących zakupić nieruchomość na kredyt. Niestety sielanka nie trwała zbyt długo. - Spóźnione działania Rady Polityki Pieniężnej co do dynamicznie rosnącej inflacji, wymusiły znaczącą, szybką i kolejną podwyżkę stóp procentowych. Na tę reakcję gwałtownie zareagował wskaźnik WIBOR, który z poziomu 0,25 proc. skoczył w kilka tygodni do wartości 2,51 proc. Tak dynamicznego wzrostu stawki, która jest jedną ze składowych oprocentowania większości kredytów hipotecznych w Polsce, nikt się nie spodziewał - mówi Tomasz Kosiba, dyrektor regionalny w sieci ekspertów finansowych Gold Finance.
Jak już możemy się przekonać, zmiana oprocentowania przełożyła się w sposób znaczący na możliwości kredytowe klientów. - W większości banków zmniejszyła się im zdolność kredytowa i to nawet o 20 proc. w stosunku do wartości z września br. Najgorsze w tej sytuacji są zapowiadane kolejne podwyżki stóp procentowych, które mają zatrzymać galopującą inflację. Czego możemy się spodziewać? Najbliższe miesiące pokażą, czy walka ze wzrostem cen jest skuteczna, a co za tym idzie, czy kolejne podwyżki oprocentowania kredytów nie będą konieczne - komentuje Kosiba.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Gold Finance wzięło pod lupę najczęściej nabywane mieszkania w największych polskich miastach. Podstawą do wyliczeń są dane z raportu Barometr Metrohouse i Gold Finance III kw. 2021 r. Eksperci sprawdzili, jakimi dochodami musi legitymować się rodzina mająca dwójkę dzieci, aby z pozytywnym rezultatem przejść weryfikację banków przy zakupie przeciętnego mieszkania.
Spośród analizowanych miast najtańsze lokum kupimy w Łodzi. W III kw. br. płaciliśmy za nie średnio 302 tys. zł. Przy 10 proc. wkładzie własnym miesięczne dochody rodziny muszą wynieść ok. 6100 zł, aby myśleć o kredycie na zakup takiego mieszkania. Na "przeciętne mieszkanie" w Poznaniu i Gdańsku naszej przykładowej rodzinie wystarczą dochody poniżej 7000 zł. W Krakowie należy zarabiać już 7000 zł, we Wrocławiu 7400 zł, a jak można się było spodziewać najwyższymi zarobkami musi wykazać się rodzina z Warszawy, która aby kupić lokal za średnią stołeczną cenę, która wynosi obecnie 659 tys. zł musi zarabiać łącznie 8400 zł.
- Warto spojrzeć na znaczącą dysproporcję przy zakupie "przeciętnych" mieszkań w Warszawie i Łodzi. W Łodzi rata kredytu będzie wynosić zaledwie 45 proc. wysokości raty, jaką przyjdzie płacić nabywcom mieszkania w Warszawie - dodaje Kosiba.
W bardziej komfortowej sytuacji są kredytobiorcy dysponujący 20-proc. wkładem własnym. Tu miesięczne dochody gospodarstwa domowego potrzebne do uzyskania kredytu mogą być niższe o kilkaset złotych. Jednak przy obecnych cenach mieszkań to dodatkowe 10 proc. wkładu własnego oznacza średnio od 30 tys. zł w Łodzi do 65 tys. zł w Warszawie.