Autoczęści na wagę złota

Niezależni producenci części samochodowych chcą sprzedawać swoje produkty w kontrolowanych dotąd przez koncerny motoryzacyjne autoryzowanych stacjach obsługi pojazdów. Rozpoczęła się wojna podjazdowa, w której stawką jest 8 mld zł.

Koncerny motoryzacyjne trzyma przy życiu handel częściami zamiennymi. To ich jedyne poważne źródło dochodów, gdyż sprzedaż nowych aut spada, a marże obniżyły się do kilku procent. W tej sytuacji największe zyski przynoszą koncernom autoryzowane stacje obsługi pojazdów, w których handlują wyłącznie częściami ze swoim logo. Jednak do drzwi stacji z żądaniem ich otwarcia pukają już konkurenci - niezależni producenci części samochodowych. Sprzyja im liberalizacja rynku motoryzacyjnego w Unii Europejskiej. Obowiązujące w Polsce od roku rozporządzenie o tzw. blokowych wyłączeniach w motoryzacji (nazywane GVO albo Block Exemption Regulation) dopuszcza stosowanie części zamiennych bez logo koncernów nawet w naprawach gwarancyjnych w autoryzowanych stacjach obsługi pojazdów.

Reklama

Koncerny kontratakują

Koncerny samochodowe znalazły jednak sposób na konkurencję. Wymyśliły, że można wykorzystać inną dyrektywę unijną, która zapobiega kopiowaniu produktów przemysłowych. Tak czynią już Skoda i Fiat. Koncerny zastrzegają w Urzędzie Patentowym wzory tzw. widocznych części samochodowych, czyli zderzaków, lusterek czy błotników. Tym samym chcą utrzymać korzystne dla nich status quo.

Obecnie, choć koncerny produkują zaledwie 20 proc. podzespołów, rynek części zamiennych ustawiony jest pod ich dyktando. Zasada jest prosta: koncern projektuje samochód i zleca wykonanie części producentom, takim jak Hella, Valeo czy Bosch. Problem zaczyna się jednak wtedy, gdy ci sami producenci chcą sprzedawać te same części na wolnym rynku.

Co prawda mogą to robić, ale koncerny motoryzacyjne skutecznie blokują im dostęp do najbardziej lukratywnego kanału dystrybucji - autoryzowanych stacji obsługi pojazdów.

Wysoka stawka

Koncerny kombinują, bo mają wiele do stracenia. Gra toczy się o 8 mld zł. Na tyle wyceniany jest obecnie krajowy rynek części zamiennych. Z tego tzw. widoczne części, zastrzegane obecnie przez koncerny, stanowią czwartą część.

- Lwią część zysków zgarniają koncerny motoryzacyjne, a tracą klienci - twierdzi Alfred Franke, przewodniczący Stowarzyszenia Dystrybutorów Części Zamiennych i reprezentant Koalicji na rzecz Wolnego Rynku Samochodowych Części Zamiennych.

Uważa, że praktyki koncernów ukróci wprowadzenie do polskiego prawa własności przemysłowej klauzuli napraw. Po jej wprowadzeniu produkty koncernów będą chronione prawem patentowym, ale dotyczyć to będzie tylko elementów montowanych w nowych samochodach na tzw. pierwszym montażu. Klauzula umożliwiłaby zatem niezależnym producentom sprzedaż i dystrybucję tych części na rynku z pominięciem koncernów.

Do tego niezbędna jest nowelizacja polskiego prawa własności przemysłowej. Niezależni producenci walczą z czasem, bo ewentualna regulacja nie obejmie wzorców opatentowanych do chwili wprowadzenia nowych przepisów.

- Im później, tym mniej części będzie poddanych wolnorynkowej grze - stwierdza Alfred Franke.

A za opieszałość zapłacą klienci.

- Volkswagen Golf V wersja Trendline 1.6 kosztuje w salonie 64 tys. zł. Tymczasem łączny koszt zakupu podstawowych części zamiennych, z którym moglibyśmy sami złożyć samochód w autoryzowanej stacji obsługi Volkswagena, wynosi ponad 320 tys. zł - mówi Alfred Franke.

Jakub Faryś, szef Związku Motoryzacyjnego SOIS, zrzeszającego krajowych importerów samochodów, nie zgadza się z tymi zarzutami.

- Koncerny inwestują miliardy w prace badawcze nad nowymi modelami samochodów. Inwestycje zwracają się natomiast latami w dużej części właśnie ze sprzedaży części zamiennych - twierdzi Jakub Faryś.

Szukanie poparcia

Argumentacja koncernów nie przekonuje jednak nie tylko Frankego, lecz także Federacji Konsumentów, Stowarzyszenia Niezależnych Warsztatów Samochodowych i Polskiej Izby Ubezpieczeń. Stowarzyszenia weszły do koalicji, bo uważają, że obecny stan rzeczy nikomu, oprócz koncernów, nie służy. - Klauzula napraw pozwoli obniżyć ceny części, a tym samym spadną koszty napraw. Tym samym mogą obniżyć się ceny polis komunikacyjnych - uważa Jerzy Wysocki z Polskiej Izby Ubezpieczeń.

Do swoich racji koalicjanci chcą przekonać przewodniczącego sejmowej Komisji Gospodarki Artura Zawiszę. Wydeptują ścieżkę do przewodniczącego, bo ten jest za wprowadzeniem takiej klauzuli.

Cezary Pytlos

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: złota | koncerny | zloto | złoto
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »