Jak przeżyć christmas party?

Firmowe spotkanie przedświąteczne bywa wybuchową mieszanką wigilii z karnawałowym balem. Jest karp, konkursy z nagrodami i tango. Jak wyjść z tego wszystkiego obronną ręką?

Firmowe imprezy wigilijne nabierają rozmachu. Tradycja przyszła z Zachodu. Niejedno przedświąteczne spotkanie w amerykańskiej czy angielskiej firmie kończy się nad ranem, gdy jego uczestnikom w końcu zaczyna brakować sił, gotówki i pomysłów na kolejne szaleństwa. Z powodu bójek między nietrzeźwymi pracownikami, skarg na molestowanie seksualne i zniszczeń, jakich dokonuje rozbawiona załoga w biurze, christmas party uchodzi w anglosaskich firmach za najbardziej ryzykowną korporacyjną imprezę w roku. Angielska organizacja RoSPA (The Royal Society for the Prevention of Accidents) na swoich stronach internetowych publikuje całą listę zagrożeń, o których powinni pamiętać pracodawcy życzący swoim ludziom "udanego wieczoru". Troskliwy szef uświadamia im wcześniej, czym się kończy siadanie na kserokopiarkach w celu skserowania własnej bielizny (wcale nie skandalem, ale poważnymi skaleczeniami spowodowanymi przez pęknięte szkło) i że stół w sali konferencyjnej nie wytrzyma ciężaru trzech mężczyzn, którzy tańczą kankana.

Reklama

Jest sztucznie i sztywno

- Atmosferę christmas party tworzą ludzie - uważa Stefan Kuźmiński, dyrektor generalny SsangYong Poland. Jeżeli zespół jest zgrany, a pracownicy się lubią, nie trzeba ich zapraszać do modnej restauracji czy proponować programu artystycznego z jakąś gwiazdą w roli głównej. Sami zadbają o fajną atmosferę. W ubiegłym roku nasze przyjęcie przedświąteczne zakończyło się przed północą.

Szefowie z Hiszpanii byli zdziwieni, że tak wcześnie. Pytali nawet, czy coś poszło nie tak. U nich, gdy impreza jest naprawdę udana, trwa znacznie dłużej. Według Petera Druckera, autora kultowej "Koncepcji korporacji", Boże Narodzenie to dla pracodawcy szansa, której nie można przegapić. Choć grudzień ze swoimi napiętymi terminami i presją urlopów należy do najbardziej nielubianych miesięcy w roku, co do jednego nie ma wątpliwości - wigilię organizować trzeba. Da pracownikom poczucie przynależności do rodziny, jaką ma szansę stać się twoja firma - przekonuje Drucker. W Polsce chyba jednak nie wszyscy taki gest cenią. Pomieszanie konwencji, wpadki organizacyjne czy wreszcie zwykły brak wyczucia czynią z wielu świątecznych przyjęć męczące nasiadówki. Jest sztywno i oficjalnie. I na pewno nie rodzinnie. - W niektórych polskich firmach christmas party przypomina malowanie trawy - śmieje się Rafał Szczepanik, trener Training Partners, specjalizujący się w zagadnieniach integracji. Przyjęcie ma wyjść ładnie na zdjęciach albo zrobić wrażenie na gościach z centrali. Prezes podczas życzeń znowu wypowiada wyświechtany zestaw frazesów, potem wszyscy zmuszają się do dzielenia opłatkiem, a na koniec dostają bombkę z firmowym logo. Jest sztucznie.

Papierek lakmusowy nastrojów

Nic dziwnego, że ten ceremoniał jest tak nielubiany, skoro o pracownikach myśli się tu na końcu. Christmas party to papierek lakmusowy nastrojów panujących w biurze. Nie uda się, gdy w zespole szerzy się rozgoryczenie lub niepewność jutra. Atmosferę kładą cięcia budżetowe, zbyt częste roszady personalne, ale też plotki (choćby o spodziewanej fuzji) czy niespełnione obietnice zarządu. Szefowie, którzy chcą wtedy poprawić swoim ludziom humor kosztownymi prezentami albo wystawną kolacją, robią błąd. Wprawdzie delikatesowy kosz z kawiorem i koniakiem każdemu się przyda, lecz dużo większe wrażenie na pracowniku robią mniej spektakularne, ale ważniejsze gesty. Choćby to, że prezes spółki pamięta go z imienia i nazwiska.

- Staram się zamienić chociaż słowo z każdym z pracowników - mówi Beata Balas-Noszczyk, partner zarządzający w kancelarii prawnej Lovells. - Zależy mi, aby wszyscy wrócili do domu z przekonaniem, że miło jest razem pracować. Robimy kameralne spotkanie we własnym gronie, z tradycyjnym polskim jedzeniem, opłatkiem. To się lepiej sprawdza niż wystawna kolacja czy bal, z obowiązkową obecnością. Myślę, że tajemnica sukcesu udanego christmas party tkwi w autentyczności. Nie można ludzi zmuszać ani do zabawy, ani do serdeczności. W roku 1990 pracowałam w Ministerstwie Finansów. Nasz departament zorganizował wtedy pierwsze spotkanie opłatkowe. Choć większość z kilkudziesięciu obecnych na nim wtedy osób nie pracuje już w ministerstwie, nadal, od 16 lat, spotykają się co roku na "wigilii".

Po prostu bardzo się wszyscy lubimy

Z sondażu angielskiej firmy rekrutacyjnej Office Angels wynika, że christmas party, jako jedyne z licznych firmowych spotkań, dostarcza niestety wielu okazji do palnięcia gafy. Do jej popełnienia przyznaje się siedmiu na dziesięciu pracowników. Gdzieś już cię widziałem...- to nie najlepszy początek rozmowy z nową wiceprezes. A zdarzają się przecież znacznie gorsze. Winą za takie wpadki można częściowo obarczyć samą konwencję wieczoru, która na biznesowe relacje nakłada wymóg bożonarodzeniowego ciepła oraz rodzinności. Łatwo o pomyłki, przejęzyczenia, gdyż ludzie starają się być mili nawet w stosunku do osób, których na co dzień nie znoszą.

Poza tym swobodna pogawędka z przełożonym to dla niejednego pracownika stres większy niż wezwanie na dywanik. A i druga strona nie zawsze potrafi takiemu zadaniu sprostać. - Szef powinien na takim spotkaniu wziąć inicjatywę w swoje ręce, bo jest gospodarzem - mówi Ryszard Rydel, dyrektor programowy Gdańskiej Fundacji Kształcenia Menedżerów i wykładowca zasad savoir-vivreu. To on wita i żegna pracowników, dba o ich samopoczucie i serdeczną atmosferę. Dobrze, by znał zasady etykiety, bo to pomoże mu się czuć swobodniej.

Oczywiście są także prezesi, dla których nieformalne spotkania z zespołem to męka. Ci powinni wyznaczyć mistrza ceremonii, który w ich imieniu będzie czuwał, by impreza przebiegała według planu. Wszystko jednak zależy od strategii samego szefa. Ale nie ma co ukrywać, że najlepsza strategia to często... brak strategii. - Christmas party to dla mnie najprzyjemniejszy dzień w roku - deklaruje Bartosz Stebnicki, dyrektor generalny EMC Computer Systems Poland. - Nie zastanawiam się nad integracyjnymi aspektami spotkania, bo nie jest ono dla mnie narzędziem do zarządzania zespołem. Na atmosferę w grudniu pracuje się przez cały rok. W zimie wszyscy wyjeżdżamy na narty, a w lecie na kajaki. Świetnie się znamy, dużo o sobie wiemy. Dzięki temu nie potrzebujemy żadnego scenariusza. Jedyne, nad czym się zastawiam wcześniej, to życzenia. Zależy mi, żeby płynęły naprawdę z serca. Wcześniej miałem poważne kłopoty ze zdrowiem, co mi skutecznie przypomniało, że praca wcale nie jest w życiu najważniejsza.

Jak przeżyć christmas party, gdy jest się szefem?

Nie każ na siebie czekać. Nie jesteś gwiazdą tego spotkania, tylko jego gospodarzem. Postaraj się przyjść pierwszy, a wyjść ostatni. Wcześniej wrzuć coś na ząb. Po powitalnym drinku nie zakręci ci się w głowie. Poza tym tobie nie wypada stać w kolejce do bufetu. Przemów ludzkim głosem. Życzenia dla zespołu powinny być krótkie i serdeczne. Nie wspominaj o biznesie. Od tego są zebrania. Nie stresuj ludzi. Jeżeli to możliwe, zamień kilka słów z każdym, ale nie dosiadaj się na pół wieczoru do jednego stolika. Nie rzucaj słów na wiatr. Alkohol rozwiązuje język. Rzucone pochopnie obietnice podwyżki czy awansu zostaną ci jutro przypomniane. Zachowaj polityczną poprawność. Anegdoty o seksie, polityce, religii czy blondynkach są zakazane nawet na hucznej firmowej balandze. Nie bądź sztywniakiem. Gdy wszyscy śpiewają - śpiewaj. Jeżeli tańczą - tańcz. Uważaj jednak, żeby nie zrobić z siebie błazna. Zadbaj o klimat. Postaraj się, by wszyscy wspominali spotkanie jak najlepiej. Miej oko na nachalnych podrywaczy czy awanturników.

Wyciągnij wnioski, a nie konsekwencje. Dowiedz się, co na imprezie ludziom się podobało, a co nie. Przypilnuj, żeby za rok było lepiej. Nie oczekuj cudów. Było super? Gratulacje. Nie spodziewaj się jednak, że zespół po jednym wieczorze będzie rodziną. Staraj się dalej.

Jagna Ambroziak, coach z Instytutu Psychoimmunologii, mówi: - Przed rozesłaniem zaproszeń do pracowników szef powinien zadać sobie pytanie: Czemu właściwie to nasze christmas party ma służyć? Czy to okazja do integracji, nagroda dla zespołu, czy też może zwyczajna formalność? Dopiero potem można się zastanawiać nad odpowiednią konwencją spotkania. Najważniejsze, aby scenariusz był spójny z kulturą firmy. Jeśli na co dzień panuje w niej ścisła hierarchia i wszyscy są na "pan", wszelkie próby stworzenia tego dnia rodzinnej, bardzo nieformalnej atmosfery, nie mają sensu. Wystarczy, że będzie miło i serdecznie. Śpiewanie kolęd czy dzielenie się opłatkiem to w takiej sytuacji ryzykowne punkty programu.

A co z toastami?

Alkohol, który często pojawia się na firmowych imprezach przedświątecznych, tylko do pewnego stopnia pomaga rozładować atmosferę. Menedżer, który wie, że po kilku lampkach wina robi się wylewny, powinien się pilnować. Nawet gdy patrząc na świetnie bawiący się zespół, poczuje wzruszenie i dumę, nie musi od razu wyznawać "kocham was". Na drugi dzień będzie mu głupio. W ogóle szef powinien uważać, by nie uderzać w fałszywe nuty. Niech nie stara się być przyjacielski, gdy jeszcze wczoraj szalał po biurze, strasząc cięciami. Sztuczność jest krępująca i śmieszna. Poza tym, taka chwiejność w zachowaniu bardzo degraduje relacje w firmie. Gdy potem okazuje się, że życzliwość prezesa była chwilowa, rozczarowanie w zespole jest podwójne.

Manager Magazin
Dowiedz się więcej na temat: part
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »