Kasa wypłynie

Można by bez zbytniej przesady pochwalić się, że Polska gospodarka stoczniami stoi. Zamówienia na statki w polskich stoczniach na koniec roku 2004 osiągnęły wartość ponad 3,6 mld USD - informował na początku marca br. wiceminister gospodarki Jacek Piechota. To dało Polsce piąte miejsce na świecie w rankingach budowy statków.

Pod koniec 2004 roku Polska zajęła w Europie drugie miejsce, za Niemcami, pod względem zakontraktowanych statków (2,3 proc. światowego portfela zamówień), co daje jej ponownie piąte miejsce w świecie.

Mimo tak świetnych wyników polskie stocznie wymagają opieki. Finansowej, oczywiście. Dlatego zatwierdzona została ustawa o dopłatach do umów na budowę niektórych typów statków morskich. Ma ona ochronić 125 tys. miejsc pracy w stoczniach i firmach z nimi związanych - twierdzi Jacek Piechota.

Ile dostaną?

Stocznie otrzymają po 6 proc. dotacji od wartości nierentownych kontraktów na statki. Pomoc państwa będzie mogła być przekazywana z budżetu na budowę nierentownych statków, których termin przekazania zleceniodawcom nie przekroczy 36 miesięcy od dnia sygnowania kontraktu.

Np. Stocznia Szczecińska Nowa otrzyma m.in. dopłatę do budowanego frachtowca o wartości prawie 40 mln USD. Budżet państwa wspomoże ją więc kwotą ok. 2,4 mln USD (7,2 mln zł). Dopłaty to wynik wyższych cen stali, używanych do produkcji statków oraz spadek wartości dolara.

Dopłaty do kontraktów mają się odbywać na takich samych zasadach, jakie są stosowane w krajach "piętnastki" Unii Europejskiej. Ustawa będzie miała wpływ na dochody i wydatki budżetu - łączne zapotrzebowanie na dopłaty wynosi 110 mln zł w roku 2005, 150 mln zł w roku 2006 i 115 mln zł w roku 2007.

A może likwidacja zamiast dopłat?

Ministerstwo gospodarki rozważało również i taki wariant. Szacunki jednak dowiodły, że koszty likwidacji Stoczni Szczecińskiej Nowej, Stoczni Gdynia i Stoczni Gdańskiej obciążyłyby budżet kwotą 1 mld zł. Łącznie z kosztami likwidacji kooperantów, którzy zatrudniają 28,8 tys. osób i wypłat ewentualnych zasiłków dla bezrobotnych, koszty budżetu wyniosłyby ok. 1,2 mld zł.

Polska lubi dotować

W Europie lepsi od nas są tylko Niemcy i Francuzi. Ci pierwsi wspomogli w 2003 roku swoje przedsiębiorstwa kwotą 13,3 mld euro, Francja dała 9,7 mld euro. Polska tym samym czasie dotowała przedsiębiorstwa kwotą 26 mld zł - całość kwoty pochodzi oczywiście z pieniędzy publicznych. W nierentowne firmy - głównie kopalnie, stocznie i huty - wpompowano w Polsce około 3,5 proc. PKB! Dla porównania: pomoc publiczna na Litwie, Łotwie i w Estonii nie przekroczyła 0,3 proc. PKB. Licząc po obecnym kursie, 6,7 mld euro to więcej, niż pomoc publiczna udzielona we Włoszech! W UE więcej od Polski dały tylko Niemcy (13,3 mld euro) oraz Francja (9,7 mld euro).

Natomiast tam, gdzie powinno się inwestować, czyli na rozwijanie w Polsce badań naukowych oraz na nowoczesne technologie przeznaczono jedynie ok. 300 mln zł! To jeden z gorszych wyników w Unii.

Skoro jest tak dobrze, bo polskie stocznie mają tyle zamówień, to czemu jest tak źle? - chciałoby się postawić pytanie, licząc na uzyskanie szczerej odpowiedzi. Czy polskie stocznie muszą być dotowane? Czy polski rząd musi aż tak "ambitnie" podchodzić do kwestii dopłat dla nierentownych firm i nierentownych kontraktów? Jak inaczej można pomóc przedsiębiorstwom?

Na naszym Forum poruszamy ważne tematy:
* Naciągnięci w hipermarkecie * Biznes - droga przez mękę * Uciec za granicę * Z ojca na syna * Złodziej zgodny z prawem? * Urzędnicy szkodzą? * PKP - terrorysta? * Emerytura pod palmami? * Odebrać paszporty? * Ukarać pracodawcę * Cleaner wyprze sprzątaczkę? * Leczcie się! * TVP - misja niemożliwa? * Odpracować zasiłek