Mała firma: Sukces mimo wielkiej konkurencji
Sklep internetowy Answear.com w ciągu dwóch lat podbił polski rynek sprzedaży odzieży w sieci. Firma uruchamia też własne sklepy w centrach handlowych.
W internecie, podobnie jak w handlu tradycyjnym, konkurencja jest bardzo ostra. Na rynku systematycznie pojawiają się kolejni gracze. Na uruchamianie e-sklepów decydują się też wielkie sieci, co dodatkowo zaostrza walkę o klienta.
Zaistnienie na rynku nie jest łatwe, ale niektórym się udaje. Przykładem jest Answear.com. Jest to sklep internetowy prowadzony przez firmę Wearco, założoną przez Krzysztofa Bajołka z bratem. Obaj zainwestowali w ten projekt prywatne pieniądze.
- Nie korzystaliśmy z funduszy UE. Kiedyś próbowaliśmy je pozyskać, ale nigdy do tej pory nam się nie udało. Dużo pracy, wysokie koszty przygotowania, a efekt niepewny - mówi Krzysztof Bajołek. O wielkości zainwestowanych dotychczas środków nie chce mówić, ale przyznaje, że są wyższe od wcześniejszych założeń.
Sklep sprzedaje odzież i obuwie wielu znanych Marek, takich jak G-Star, Big Star, Desigual, Ecco, Tommy Hilfiger, Puma czy Nike. Nietypowo jak na branżowego debiutanta, zdecydował się także na szeroką kampanię reklamową, zarówno w sieci, jak i telewizji.
Samo uruchomienie e-sklepu nie jest bardzo kosztowne. Ale trzeba mieć kapitał na zorganizowanie szerokiej oferty produktowej, bo to w sprzedaży internetowej jest istotne. Dużych nakładów wymaga marketing. Firma wciąż prowadzi akcje wśród zarejestrowanych w systemie klientów, przypomina o terminach i warunkach wyprzedaży, proponuje rabaty czy zwolnienie z kosztów dostawy. To praktycznie studnia bez dna. - W centrum handlowym ruch jest zapewniony, a w Internecie trzeba za niego zapłacić. Inaczej nie ma szans na dobre wyniki - mówi Krzysztof Bajołek.
Efekty już widać. Sklep ma w bazie 300 tys. klientów. Realizuje kilkanaście tysięcy transakcji miesięcznie. Liczba ta stale rośnie. W 2012 r. obroty sklepu wyniosły ponad 20 mln zł. Właściciele przyznają, że zysku jeszcze nie ma, ale założenia były takie, że sklep zacznie zarabiać dopiero za mniej więcej dwa lata.
- Od jakiegoś czasu zgłaszają się do nas różni inwestorzy zainteresowani spółką. Sprzedaż całości nie wchodzi w grę, ale nie wykluczam, że ktoś nowy w spółce może się pojawić, bo dodatkowe środki przydadzą się na dalszy rozwój - twierdzi prezes Bajołek.
Sklep idzie pod prąd rynkowych tendencji. Choć większość obrotów uzyskuje w Internecie, to pod marką Answear.com uruchamia też butiki w centrach handlowych (Stary Browar w Poznaniu, galeria Echo w Kielcach). Założyciele firmy przyznają, że na początku niektóre marki nie chciały im sprzedawać swoich produktów, ponieważ z rezerwą podchodziły do sprzedaży internetowej. Między innymi z tego powodu szefowie Answear.com zdecydowali się na wprowadzenie marki do centrów handlowych.
- Chcieliśmy też porównać te dwa modele sprzedaży. Dodatkowo tradycyjne sklepy pozwalają dotrzeć do kolejnych klientów - mówi prezes.
Teraz głównymi konkurentami firmy są podobne sklepy z zagranicy oraz serwisy aukcyjne, do których w Polsce należy spora część rynku. Dopiero na dalszych miejscach znajdują się inne sklepy działające w kraju.
Rywali nie brakuje i z całą pewnością pojawią się następni. Ale Answear.com już zdobył uznanie klientów i marek z nim współpracujących. Rozwija się coraz szybciej, przyciągając kolejnych klientów.
W Polsce działa już ponad 13 tys. sklepów internetowych. W 2014 r. ma powstać tysiąc nowych, wśród nich wiele z odzieżą i obuwiem, bo te towary należą do najchętniej kupowanych przez Polaków w sieci.
Piotr Mazurkiewicz